Reklama

Włosi robią porządek z ultrasami? Na razie im nie idzie

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2015, 11:07 • 6 min czytania 0 komentarzy

Jedenastu rannych po wybuchu „mini-bomby” na derbowym meczu Torino-Juventus. Ultranowoczesne monitoringi, karty kibica, pełna identyfikacja, a po kilku dniach od incydentu Włosi nadal nie wiedzą nawet czy bomba poleciała z sektora kibiców gości, czy może jednak odpalili ją gospodarze. Pięciu aresztowanych, czterech z Juventusu, jeden z Torino. Zakaz wyjazdowy dla fanatyków „Starej Damy” na jeden mecz, zamknięcie turyńskiej Curva Sud na dwa mecze, częściowe zamknięcie trybun na kolejne spotkanie Torino. Czy to cokolwiek zmieni? Biorąc pod uwagę skalę represji wprowadzanych od kilku lat i opłakane efekty tychże… Ciężko jeszcze wierzyć w spokój na włoskich obiektach.

Włosi robią porządek z ultrasami? Na razie im nie idzie

A przecież ta bomba była tylko małym wycinkiem agresji towarzyszącej spotkaniu turyńskich zespołów – atakowane były również busy, burdy wychodziły poza stadion. Wszystko zaś w momencie, gdy od kilku ładnych lat trwa krucjata przeciw piłkarskiemu chuligaństwu, wojna z bandytyzmem toczona na wszystkich frontach.

Co było kroplą, która przepełniła czarę goryczy? Co było tym wydarzeniem, po którym rząd, policja i środowisko piłkarskie powiedziały: basta?

Nie da się ukryć, że największy przełom we Włoszech nastąpił w roku 2007. Ten bowiem rozpoczął się od jednej z największych i najbardziej tragicznych awantur derbowych na przyzwyczajonej do przemocy Sycylii. Catania przyjęła na swoim stadionie Palermo, co stało się pretekstem do przeprowadzenia prawdziwej bitwy na ulicach miasta oraz w bezpośrednim sąsiedztwie stadionu. Przyjezdni spóźnili się na mecz, tuż po wejściu zaś obrzucili murawę wszystkim, co tylko mieli pod ręką. Mecz został przerwany na kilkadziesiąt minut, policja odpowiedziała puszkami z gazem łzawiącym. Tuż po końcowym gwizdku rolę prowodyrów zadym przejęła od kibiców Palermo miejscowa chuliganeria.

Starcia z policją wokół stadionu trwały do późnych godzin nocnych. Śmierć poniósł w nich Filippo Raciti. Policjant.

Reklama

https://i.eurosport.com/2007/02/03/335004-24070283-1600-900.jpg
Derby Sycylii…

We Włoszech zawrzało. Natychmiast znaleziono winnego (choć kibice uważają, że wzięto pierwszego z brzegu uczestnika zadym), zapowiedziano ostrą walkę, zapowiedziano koniec futbolowych chuliganów, którzy jak rak trawią świat piłki nożnej na Półwyspie Apenińskim. Spokój nie trwał nawet tydzień. Kilka dni później śmiertelnie pobity został działacz w trakcie zadymy w jednej z niższych lig. W kwietniu, niemal dokładnie dwa miesiące po rozróbie przy derbach Sycylii, do potężnych rozrób doszło w Rzymie, gdzie starli się: kibice AS Romy z policją, policja z kibicami Manchesteru United i kibice Manchesteru United z kibicami AS Romy. Oczywiście każda ze stron przedstawiła swoją wersję zdarzeń – według wielu fanatyków policja pałała żądzą zemsty za śmierć Racitiego, według policjantów – zbydlęcenie Anglików i Włochów było porównywalne z wydarzeniami sprzed ośmiu tygodni.

Wydarzenia wokół meczu, który tym razem na szczęście nie przyniósł ofiar śmiertelnych, od razu przywołały obrazki z Rzymu sprzed ponad roku. Wtedy bowiem w stolicy Włoch bandyci z nożami w szalach AS Romy zaatakowali kibiców Middlesbrough. Skoro zaś nie radził sobie Rzym, w którym ultrasi (we Włoszech to słowo nie oznacza jak u nas ludzi od opraw) bez większych problemów i konsekwencji atakowali ze sprzętem wszystkich przyjezdnych – jaką opinię mógł mieć cały kraj? Gdy dodamy do tego potężne burdy z końca 2007 roku, gdy śmierć od policyjnej kuli poniósł jeden z kibiców Lazio mamy obraz nędzy i rozpaczy. Obraz fatalnej otoczki wokół tamtejszego futbolu.

https://www.almanaccogiallorosso.it/2010-2011/ChampionsLeague/GironeE/5Giornata/TifosiBayernTessera.jpg
Jedna z licznych opraw przeciw „tessera”.

Rewolucję miało przynieść wprowadzenie kart „tessera”, odpowiednika naszych kart kibica, które rozszerzono o możliwość płatności „kartą” za klubowe gadżety i tym podobne „atrakcje”. Do tego polityka „zero tolerancji”. Wysokie kary za najbardziej błahe przewinienia, zablokowanie możliwości kupna karty tessera każdemu, kto w przeszłości miał jakiekolwiek problemy z prawem. Ograniczenia nie tylko dla ultrasów, ale dla wszystkich bywalców włoskich stadionów. Oczywiście środowisko kibiców solidarnie zaprotestowało:

– spokojniejsi byli przeciwni zbędnemu utrudnianiu życia (jednocześnie sugerując, że bandyci nadal będą robić swoje)
– bandyci oczywiście również byli oburzeni, często do swoich bojkotów zgarniając rzesze „normalnych” kibiców

Reklama

Efekty szumnie zapowiadanego rozprawienia się z chuliganami? Spadek frekwencji, spadek atrakcyjności ligi oraz… ani drgnięcia wśród chuliganów, którzy nadal nie mieli absolutnie żadnych oporów przed rozpieprzaniem kolejnych piłkarskich imprez. 2008, Napoli mimo zakazu wyjazdowego dosłownie PRZEJMUJE rzymski dworzec demolując po drodze na stadion wszystko co nie ucieka. 2009, kibice Arsenalu zaatakowani przez uzbrojonych bandytów, oczywiście z Romy. Genoa – Milan w 2011? Potężna bitwa na ulicach i przerwany mecz. Atalanta – Milan w 2012 – to samo. W tym samym roku „występy gościnne” chuliganów Lazio w Grecji. Walki na ulicach przy okazji derbów Rzymu i Genui. Kolejny atak na angielskich kibiców w Rzymie, tym razem od tamtejszych nożowników oberwali fani Tottenhamu. 2013, Cagliari kontra Milan. Liczne mecze Atalanty. Wyjazdy i domowe mecze Napoli.

https://hooliganstv.com/wp-content/uploads/2014/09/16db5ebdc9bef3149c3bae511ae99130.jpg
Słynny obrazek z finału Pucharu Włoch. Gennaro De Tommaso, dyrygent.

Choć wiele ekip zrezygnowało z uczestnictwa w meczach wyjazdowych (tessera skutecznie uniemożliwiła wejście na mecz wyjazdowy przestępcom), nadal mnóstwo działo się na ulicach miast, na dworcach i wokół stadionów.

Zresztą, po początkowym szoku wywołanym całą stertą represji, kibice nauczyli się żyć z tesserą. To zaś oznaczało jedno – powrót do cotygodniowych awantur. Można by je wymieniać długo, aż do słynnego „haniebnego” finału Pucharu Włoch, który został opóźniony przez chuliganów Napoli. To mecz-symbol. Dowód na porażającą bezradność. Biała flaga wywieszona przez środowisko futbolowe. Najpierw strzelanina (!) na ulicach, podczas której poszkodowani zostali kibice Napoli. W roli napastników – jakżeby inaczej, fani AS Roma. Gdy neapolitańczycy na trybunach dowiedzieli się, że jeden z ich kolegów postrzelonych przez rzymian walczy o życie, na 45 minut przerwali mecz. Świat obiegły obrazki, gdy delegacje oficjeli, piłkarzy i sztabów szkoleniowych pielgrzymowały pod sektor kibiców z Neapolu, by błagać ich przywódcę, Gennaro De Tommaso, o możliwość kontynuowania imprezy.

Ciro Esposito przez niemal dwa miesiące walczył w szpitalu o życie. Niestety, w końcówce czerwca zmarł. Strzał jednego z kibiców Romy okazał się śmiertelny.

Dziś, po detonacji bomby na derbach Turynu, wszystkie te wydarzenia wracają ze zdwojoną siłą. Tym bardziej, że jeszcze raz bandyci zwyczajnie ośmieszają cały system. Liczne represje, które spadły na wszystkich sympatyków piłki nożnej, bez jakichkolwiek podziałów, efektywnie wyeliminowały ze stadionów wyłącznie atmosferę. Utrudniono organizację opraw, utrudniono prowadzenie dopingu (swego czasu megafony musiały być „przemycane” przez bramki), utrudniono życie całym rzeszom normalnych kibiców, a bandyckie walki na noże, czy nawet z udziałem broni palnej wciąż mają miejsce na ulicach przed i po meczach piłkarskich.

https://www.20min.ch/diashow/101744/101744-hq1COGZSYLORlPyWhCQXOg.jpg
Pogrzeb Ciro Esposito.

Ogromne wrażenie musi robić różnica wieku między kolejnymi zatrzymanymi kibicami. Rak trawi już trzecie pokolenie, a między niemal 50-letnimi dziadkami biegają nastoletni nożownicy. Średnia frekwencja w Serie A w dekadę spadła z niemal trzydziestu do dwudziestu dwóch tysięcy widzów. Wspomnieliśmy, że w tym sezonie do sporych zadym doszło również przy okazji derbów Rzymu i spotkania Atalanty z Romą? Nie przypominamy już nawet o słynnej demolce, którą tym razem w „Wiecznym Mieście” urządzili podróżnicy z Rotterdamu podczepiając się pod Feyenoord.

Wypadałoby powtarzać do znudzenia – skala bezradności wobec wyczynów włoskich kibiców zwyczajnie poraża. Co najgorsze – do poprawiania sytuacji zabrano się w tak niezdarny sposób, że część do tej pory neutralnych kibiców zniesmaczonych bandyckimi wyczynami chuliganów, zaczęła wspierać ich w starciach z policją i „systemem”. Reszta zaś – widząc, że nadal stadiony odwiedzają miłośnicy ostrych narzędzi – po prostu trzyma się od nich z daleka.

2015. To już osiem lat od ogłoszenia „walki z bandytyzmem” oraz sześć od wprowadzenia kart „tessera”, które miały być ostatecznym końcem włoskiego chuligaństwa. Dziś już wiemy, że włoskiego raka nie udało się usunąć. Przedłużające się poszukiwanie sprawców bombowego ataku na derbach Turynu, a raczej sam fakt, że do takiego ataku doszło jedynie to potwierdza.

Włochy wciąż bywają dzikie.

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...