Reklama

Lany poniedziałek w polskiej piłce. Komu kubeł zimnej wody?

redakcja

Autor:redakcja

06 kwietnia 2015, 09:40 • 5 min czytania 0 komentarzy

Lany poniedziałek. Zapewne zdążyliście dziś już kogoś zmoczyć lub sami przyjęliście trochę wody, i niekoniecznie mamy tu na myśli picie. My jednak apelujemy o zaprzestanie tego szaleństwa i chwilę zadumy. Są przecież ludzie, którzy zdecydowanie bardziej potrzebują zimnej wody, i to to w dużych ilościach. Kubły, wiadra, wanny, prysznice i węże strażackie – wszystko, by trochę schłodzić niektóre rozpalone głowy. Kogo konkretnie mamy na myśli?

Lany poniedziałek w polskiej piłce. Komu kubeł zimnej wody?

1) Jakub Świerczok

Dlaczego Kubie nie wyszło w Kaiserslautern? Wszystko objaśnił w wywiadzie dla PS udzielonym jeszcze przed startem rundy wiosennej. W skrócie:

– Przestał grać, ponieważ się nie uśmiechał.
– Nie grał, mimo że był lepszy od innych napastników.
– Gdyby został dłużej w rezerwach Kaiserslautern, to zostałby królem strzelców.
– Ale w rezerwach też nie zawsze grał, mimo że był lepszy od innych.
– W polskiej Ekstraklasie to czuje się teraz jak w juniorach, taka łatwizna.
– Nie rozumie ludzi, których stresuje 50 tysięcy ludzi na trybunach.
– Chodził do dwóch psychologów, ale szybko przestał, bo mówili mu to, co on już i tak wiedział.

A czemu wiosną nie idzie mu w Ekstraklasie? O ile Świerczok nie weźmie sobie naszej rady do serca i nie wyleje kubła zimnej wody na głowę, latem przeczytamy równie pokrętne wytłumaczenia.

Reklama

2) Wojciech Pawłowski

Niby nabrał pokory, bo przeniósł się do słabeusza pierwszej ligi, by wreszcie złapać trochę minut między słupkami. Jednak w kwestii postrzegania swojej osoby wciąż widzimy u niego wiele do poprawy. Tuż przed rundą Pawłowski został zapytany przez jednego z kibiców na Twitterze, czy gdyby mógł jeszcze raz podjąć decyzję – wiedząc, jak potoczy się jego późniejsza przygoda z piłką – zostałby w Gdańsku. Sympatyczny golkiper odpowiedział: „Pomyślmy. Nie.”

Innymi słowy Wojtek jeszcze raz zdecydowałbym się na rozegranie ledwie 253 minut w ciągu 33 miesięcy. A wydawałoby się, że Pawłowski powinien odpowiedzieć twierdząco na każde tego typu pytanie. Że dziś zrobiłby cokolwiek innego, byle tylko nie powtórzyć swojej ścieżki hańby.

Zalecamy więc odrobinę wody z dodatkiem lodu.

3) Cezary Kucharski

Dla ustępującego pana posła również przygotowaliśmy coś na schłodzenie głowy. Problemem Cezarego – który pewnie da się też wytłumaczyć celami zawodowymi – jest zaślepiająca niechęć do Zbigniewa Bońka. Kucharski ma prawdziwą manię na jego punkcie i, jak przypuszczamy, gdyby go zapytać, która godzina, to istnieje wielkie prawdopodobieństwo, iż zdołałby w odpowiedzi zaplątać prezesa PZPN.

Reklama

Wymowne były też słowa Kucharskiego o takich samych życzeniach świątecznych wygłoszonych przez obecnego i poprzedniego prezesa PZPN. Poseł zagrzał się na tyle, że nie zauważył, iż Boniek sparodiował swojego poprzednika. A brak wyczucia ironii i sarkazmu często bywa zgubny i może prowadzić do kolejnych towarzyskich kompromitacji.

Kucharskiemu zalecamy więc zimny prysznic i ostudzenie pejoratywnych uczuć, które żywi do Bońka. Złość piękności szkodzi.

4) Przeciwnicy lingwistycznych zdolności Damiena Perquisa

Czyli kubeł zimnej wody między innymi na nasze rozgrzane głowy, ale też dla wszystkich innych, którzy twierdzili, że Francuz słabo mówi po polsku. Otóż nie.

Jesteśmy pod autentycznym wrażeniem i już nigdy nie przyczepimy się do zdolności lingwistycznych Damiena. Dajemy mu nasze poszanowanie. Cieszymy się też, że znalazł dla siebie najlepszą solucję. I że ten ambitny piłkarz nie gra bele gdzie!

5) Wojciech Szczęsny

Tutaj nie trzeba wiele wyjaśniać. Wojtkowi zalecamy zimny prysznic. Bez papierosa.

6) Wojciech Borecki

Prezes Podbeskidzia również potrzebuje schłodzenia głowy. A to za sprawą Milana Barosa, wokół tematu którego tak się puszył. Pamiętacie? „Nie mogę na ten temat nic powiedzieć. Zostało jeszcze kilka dni do końca okna transferowego i może coś się wydarzy.”

Tylko ten pieprzony Baros… – Nikt się ze mną nie kontaktował. A nawet gdyby się skontaktował, to i tak bym tam nie poszedł – stwierdził i zniweczył tym samym mocarstwowe plany prezesa.

Czyli okazało się, że były gwiazdor Liverpoolu jednak nie marzył od dziecka o Podbeskidziu. Nie krzyczał sobie wieczorami: „Idzie, idzie Podbeskidzie”. Nie śledził atomowych uderzeń Dariusza Kołodzieja i rajdów Piotra Malinowskiego. A przecież w Bielsku wszyscy byli gotowi na jego przyjęcie…

Kubeł zimnej wody powinien sprawić, że Borecki uniknie podobnych rozczarowań w przyszłości.

7) Erik Jendrisek

Wystarczającym powodem do profilaktycznego orzeźwienia były już powitalne słowa Krzysztofa Pilarza: „to gracz z innego świata”. Tym bardziej, że jak dotąd Jendrisek zdaje się tego nie potwierdzać.

Tak samo, jak i pierwszych swoich słów wypowiedzianych po przybyciu do Krakowa: „Powiem nieskromnie, że strzelam dużo goli i chcę tu to potwierdzić”. Wiele wskazuje więc, że słowacki napastnik wciąż żyje w rzeczywistości sprzed 5-10 lat, a swoje dokonania romantycznie idealizuje. Już czas się przebudzić i pomyśleć o dziewięciu trafieniach na przestrzeni pięciu ostatnich lat. A przy pobudce zimna woda nie ma sobie równych.

8) Roman Kosecki

Tak, Romek musi sobie przypomnieć, że to już nie czas i miejsce, by publicznie rozwiązywać problemy swojego syna. Najwyższa pora zdjąć również różowe okulary i zrozumieć, że Jakub nie jest już piłkarzem na miarę reprezentacji, i że aktualnie jest za słaby, żeby regularnie grać w Legii.

Kubeł zimnej wody powinien mu pomóc przejrzeć na oczy. I zrozumieć, że jego syn na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów ma gorsze liczby niż Emmanuel Sarki.

9) Dawid Janczyk

Bo zimny prysznic to świetny sposób na kaca.

10) Michał Janota

Zacytujmy fragment naszego niedawnego tekstu:

Nagle dochodzimy do momentu, w którym… Janota stwierdza, że dzisiaj poradziłby sobie w zagranicznej lidze, no i oczywiście chce grać w reprezentacji (bezdomnych?). Ba, mówi nawet, że żałuje, iż opuścił Feyenoord, bo gdyby był tak pewny swoich umiejętności, jak teraz, to by sobie w Holandii poradził.

Słyszycie to? Facet przyjechał do Polski, na boisku nie pokazał nic, zaliczył głównie beznadziejne mecze w Koronie Kielce i na skutek tych beznadziejnych meczów co się stało? Uwierzył w siebie! Nabrał takiej pewności, co do swojej klasy, że chciałby znowu grać w Feyenoordzie!

Do tego pana powinna dziś przyjechać straż pożarna.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...