Reklama

Tymoszczuk między młotem a kowadłem

redakcja

Autor:redakcja

01 kwietnia 2015, 14:18 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wojna w Donbasie wielu Ukraińców i Rosjan postawiła – delikatnie mówiąc – w niezręcznym rozkroku. Oczywiście pamiętamy o ofiarach i tych, którzy stracili dorobek całego życia, ale tym razem pochylamy się nad osobami, których los ściśle związany był zarówno z Ukrainą, jak i Rosją. Przykładowo: mieli rodzinę po obu stronach granicy. Zarabiali na życie w jednym kraju, mieszkając w drugim. Byli Rosjanami spokojnie żyjącymi w Kijowie, Ukraińcami z prosperującym biznesem w Moskwie. Anatolij Tymoszczuk śmiało może uchodzić za definicyjny przykład takiego wojennego rozdarcia.

Tymoszczuk między młotem a kowadłem

Przesadą byłoby nazwać Tymoszczuka legendą Zenitu, ale bez dwóch zdań jest on postacią dla tego klubu wyjątkową. Jak kiedyś Vrdojlak w Legii, tak samo Tymoszczuk wszedł do nowej szatni w 2007 i niemal na wejściu dostał opaskę kapitana. Zrobił z niej użytek, zaciągnął klub do mistrzostwa Rosji (pierwszego w historii!), zgarnął też nagrodę dla piłkarza roku. Najlepiej o tym jak go szanowano, powie wam jednak fakt, że kosmonauta Jurij Malenczenko, fan Zenitu, zabrał jego koszulkę na statek kosmiczny i założył pod skafander podczas spaceru kosmicznego. Żaden inny piłkarz nie dostąpił takiego zaszczytu, ale Tymoszczuk zwalniać nie zamierzał: rok później Zenit wygrał Puchar UEFA, a potem Superpuchar, gdzie pobił Manchester United. Nikt nie miał pretensji, gdy Ukrainiec przechodził do Bayernu, a gdy przygoda z Bawarią się skończyła, kierunek mógł być tylko jeden: Sankt Petersburg. Gwiazdorska gaża (trzy miliony euro rocznie), szacunek u piłkarzy i kibiców w całej lidze już czekały.

Image and video hosting by TinyPic

Malenczenko i współpracownicy w robocie

Jednocześnie Tymoszczuk to przecież piłkarz, który pochodzi z Łucka, a więc zachodu Ukrainy, ale dziewięć lat spędził na jej wschodzie, stając się gwiazdą Szachtara Donieck. Piłkarz-instytucja w kadrze, jej kapitan i dobry duch. Postać wykraczająca w Ukrainie daleko poza sferę sportową, mająca – i chcąca – łączyć Ukraińców. To wszystko w obliczu wojny ukraińsko-rosyjskiej nabiera zupełnie innego wymiaru.

Reklama

Bez trudu znajdziecie dziś na Ukrainie takich, którzy twierdzą, że tamtejsi piłkarze nie powinni zarabiać w Rosji. Wszystkich szczególnie boli Tymoszczuk, symbol reprezentacji, a na co dzień przywdziewający barwy „wroga”. Niektórzy idą nawet dalej, uważając kluby Premier Ligi grające w europucharach za element rosyjskiej propagandy, a w tym nurcie piłkarz z Ukrainy bijący się za sponsorowany przez Gazprom klub, który w dodatku za chwilę może wpaść na ukraińskie ekipy w LE, jest o pół włosa od miana zdrajcy.

Tymoszczuk w wywiadach starał się zachować rozsądny ton, mówić przede wszystkim o pokoju i konieczności pojednania. Ostatnio odwiedził jednak w szpitalu ukraińskich żołnierzy, przywiózł im reprezentacyjne gadżety, delegacja poszkodowanych na froncie dostała też zaproszenie na mecz z Hiszpanią, a tego w Rosji już nie mogli puścić mu płazem. Opowiedział się tym ruchem po jednej ze stron konfliktu i zaczęła się nagonka. Kremlowskie telewizje wzięły go na cel i zaczęły oczerniać, mówiąc o dziwnych ruchach Tymoszczuka, o tym, że chyba zapomniał gdzie dostaje wypłatę. Zenit odciął się od krytyki, nazwał sprawę prywatną, ale nie zdziwimy się, jeśli rozmowy o nowym kontrakcie Tymoszczuka spalą na panewce, choć jeszcze w lutym wyglądało na to, że kapitan ukraińskiej kadry zostanie w Rosji. Fanatyków w samym Petersburgu przecież nie brakuje i teraz piłkarz może bać się o bezpieczeństwo własne i swoich bliskich, a dla Zenitu taki członek szatni może być postacią niewygodną.

Nadawał się jak nikt, by być jakąś formą pomostu między Rosją a Ukrainą, względnie – wschodnią i zachodnią częścią kraju? Z pewnością. Ale nieprzypadkowo użyliśmy czasu przeszłego. Bowiem wojna odciska piętno nie tylko na wojakach i cywilach z frontowych miejscowości. Nie da się zachować neutralności, choćby ktoś był w połowie Rosjaninem, w połowie Ukraińcem, kochał oba kraje, z jednym i drugim był związany, nie uniknie pytania: za kim jesteś? Odpowiedzi wymijające takie jak: „jestem za końcem wojny” czy też nieśmiertelne „jestem za brydżem”, nie znajdą zrozumienia, będą postrzegane jako sprzyjanie wrogom.

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...