Reklama

Hiszpanie bez ambicji i agresji, Włochy B weryfikują Anglików

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

31 marca 2015, 22:21 • 4 min czytania 0 komentarzy

W takich chwilach mamy ochotę zapytać: jaki to miało sens? Wielu zacierało ręce na hit Holendrów z Hiszpanami, przypominali wydarzenia z mundialu, czyli od słynnego 5:1 po pięknego gola van Persiego. No ale jak dziś jedni i drudzy wyszli na boisko, to odechciewało się patrzeć. Im grać, a nam patrzeć. Wyglądało to momentami tak, jakby ktoś kazał tym ludziom biegać za karę.

Hiszpanie bez ambicji i agresji, Włochy B weryfikują Anglików

Dlatego ciężko po takim meczu jakkolwiek chwalić Holendrów, którym dobry występ by się przydał. Niby zebrali dziś oklaski, niby kilka przebłysków faktycznie było godnych uwagi, ale ciężko to kupić. Holendrzy po fatalnych wynikach w eliminacjach do Euro nie są oranje, tylko mandarynki i niezłym meczem towarzyskim tego nie zmienią. Tym bardziej, że Hiszpanie nie byli rywalem z najwyższej półki.

Po pierwsze, Hiszpanie po raz pierwszy w historii mieli jedenastkę złożoną z piłkarzy z jedenastu różnych klubów. Po drugie, Del Bosque zestawił dość niespotykana czwórkę w tyłach, czyli: Cavajal, Pique, Albiol, Bernat. No i jeden z nich, Albiol przy dwóch bramkach dla przeciwnika miał swój udział – najpierw, kiedy przegrał walkę w powietrzu z de Vrijem (świetna asysta Sneijdera) i potem, kiedy spóźniony był za Klaassenem.

16. minut, dwa gole i po meczu. Holendrzy szybko osiągnęli przewagę 2:0, trochę nawet niezasłużenie, bo lepsze wrażenie sprawiali Hiszpanie. I taka sytuacja zabiła mecz, bo jedni nie czuli potrzeby, by atakować dalej i przewagę powiększać, a na drugich wynik nie zrobił większego wrażenia. Podopieczni Del Bosque, owszem, co jakiś czas atakowali, ale już bez jakiegokolwiek zacięcia. Kiedy już stawali przed świetną szansą, próbowali podać piłkę raz jeszcze. Kiedy już oddali strzał, pewnie i bezbłędnie bronił Vermeer.

Czytamy właśnie na Twitterze, że Holendrzy są pierwszym zespołem, który dwukrotnie pokonał Hiszpanów z Del Bosque na ławce trenerskiej. Dzisiejszy wynik to jednak szczegół, ważniejsza była gra. Oranje wyglądali nieźle, dali nadzieję na uratowanie beznadziejnych dotychczas eliminacji, ale o jednym trzeba pamiętać – Hiszpania, przez brak agresji i determinacji, to nie był dziś miarodajny przeciwnik.

Reklama

***

W pewnym momencie zaczynaliśmy współczuć angielskim kibicom. W tym roku mocno już oberwali, obserwując nieudolność swoich pupili w europejskich pucharach. Było blisko, by kolejny cios nadszedł ze strony reprezentacji. W weekend obyło się bez przykrej niespodzianki – Anglicy zgodnie z planem ograli Litwę i przybliżyli się do awansu na Euro. Jednak dziś dumni Synowie Albionu okropnie męczyli się z rezerwami reprezentacji Włoch. Owszem, było to tylko starcie towarzyskie, ale należy pamiętać, że Anglicy mieli z tym przeciwnikiem rachunki do wyrównania.

Przegrywali z nim na dwóch ostatnich dużych imprezach. Włosi odesłali ich do domu z EURO 2012, lepiej egzekwując rzuty karne. Na ostatnim mundialu podcięli im skrzydła już na samym wstępie, wygrywając pierwszy mecz w fazie grupowej. Dzisiejsze spotkanie było więc doskonałą okazją, by trochę podleczyć kompleksy…

Przed meczem przeczytaliśmy kilka zapowiedzi w angielskich mediach. Jakieś 548 razy przewinęło się w nich nazwisko „Kane”. Ten fakt chyba najlepiej oddaje to, jak bardzo zdesperowani są Anglicy. Napastnik Tottenhamu przeżywa właśnie świetny okres i – bez dwóch zdań – fajna przyszłość przed nim, ale robienie z niego Mesjasza angielskiego futbolu, jest jednak trochę niepoważne.

Dziś, na tle grających w dość dziwnym zestawieniu Włochów, wypadł dość blado. Może jednak przybić piątkę z większością kolegów z zespołu, oni też nie zachwycili. Przedstawiciele „najlepszej ligi świata” przegrywali pojedynki z piłkarzami Lazio, Sampdorii czy Empoli. Anglicy zapewne nawet zbytnio nie wiedzieli, kim jest Mirko Valdifiori i Marco Parolo.

Bramka dla Włochów padła w okolicznościach dosyć szczególnych. Lewą stroną ruszył jeden ze stoperów, a mianowicie Giorgio Chiellini, minął zwodem reprezentanta Anglii i prawą nogą dośrodkował na głowę Graziano Pelle, który umieścił piłkę w siatce. Tak, dobrze widzicie – zwrotny jak wóz z węglem i lewonożny Chiellini minął kogoś zwodem i zaliczył asystę prawą nogą. Nie świadczy to najlepiej o Anglikach.

Reklama

Podobnie jak to, że nie mieli pomysłu na odrobienie strat. Włosi mogli podwyższyć prowadzenie, ale na posterunku był Joe Hart. Dopiero zmiany wniosły do gry Anglików trochę ożywienia. Ostatni kwadrans należy zapisać jako rundę na ich korzyść. Bramkę wyrównującą zdobył Townsend, a niewiele zabrakło, by udało się im przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Niemniej – na miejscu angielskich kibiców – nie bralibyśmy tej udanej końcówki zbytnio do siebie. Wyjazd na EURO jest już oczywiście niemal pewny, ale gdy trafi się poważniejszy rywal, Anglicy w dalszym ciągu nie potrafią się zachować jak klasowa drużyna.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...