Reklama

„Aj, Jezus Maria, jaki błąd Boruca!” 6 lat od koszmaru w Belfaście.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

28 marca 2015, 12:04 • 2 min czytania 1 komentarz

To jedna z najbardziej charakterystycznych scen związanych z reprezentacją Polski w ostatnich latach. Godzina meczu w Belfaście już za nami. Irlandczycy z Północy się cieszą, Michał Żewłakow tylko rozkłada bezradnie ręce, a Artur Boruc kompletnie nie wie, jak się zachować. Przeklina, biegnie po piłkę, kilka razy spluwa na murawę. Te eliminacje powoli zaczynają wymykać się spod kontroli. Być może właśnie wtedy z tej kadry uszło ostatnie powietrze. 

„Aj, Jezus Maria, jaki błąd Boruca!” 6 lat od koszmaru w Belfaście.

Sześć lat temu reprezentacja Polski też wybierała się na Wyspy Brytyjskie. W ramach eliminacji do mistrzostw świata w RPA graliśmy z Irlandią Północną. Rywalizację w grupie rozpoczęliśmy nieźle – zremisowaliśmy ze Słowenią, ograliśmy San Marino i – przede wszystkim – Czechów, faworytów do awansu. Ostatni mecz o punkty w 2008 roku graliśmy w Bratysławie. Prowadziliśmy po golu Smolarka, lecz po 85. minucie pozwoliliśmy Sestakowi odwrócić losy pojedynku. Już wtedy Artur Boruc, polski bohater EURO 2008, się nie popisał.

W dwóch sparingach rozegranych pomiędzy meczami eliminacji ze Słowacją i Irlandią Północną w pierwszym składzie wychodził Łukasz Fabiański. Borucowi zdarzały się też błędy w klubie, gdzies ulotniła się forma z boisk Austrii i Szwjacarii. Rywalizacja o bluzę z numerem jeden? Tak, ale Fabiańśki przegrał ją przez infekcję jelitową. W bramce musiał stanąć Boruc (alternatywą był Łukasz Załuska).

Mecz-tragedia…

Reklama

W kraju zawrzało. Choć sprawa awansu na mundial nie była jeszcze zamknięta, pojawiły się spekulacje na temat zwolnienia Beenhakkera. Prasa coraz bardziej ochoczo zaczęła zarzucać Holendrowi współpracę z Feyenoordem i lekceważenie obowiązków selekcjonera. Część ekspertów usprawiedliwiała Boruca, mówiąć o błędzie Żewłakowa, który nie powinien zagrywać w światło bramki, ale bramkarz i tak dostał ostro po głowie. Jan Tomaszewski powiedział nawet, że to kara boska za prowokacyjne zachowania w derbach Glasgow. Leo, nie czekając na mecz z San Marino, odesłał go domu.

W Kielcach bronił Fabiański, amatorom wbiliśmy 10 bramek, ale nie poprawiło to zbytnio klimatu wokół tej kadry.

Minęło sześć lat. Znów gramy ważny mecz na Wyspach, znów o miejsce w bramce walczą Fabiański i Boruc. A podobno historia lubi się powtarzać.

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...