Reklama

Stilić bardziej krakowski od obu klubów z tego grodu

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2015, 21:08 • 3 min czytania 0 komentarzy

Krakowska piłka. Krótkie szybkie podania po ziemi, dużo gry z pierwszej piłki, kombinacyjne wjazdy środkiem zamiast dośrodkowań ze skrzydeł. Dziś derby Krakowa wróciły do korzeni, może nie na pełne dziewięćdziesiąt minut, ale z pewnością na kilka ładnych fragmentów, podczas których ręce same składały się do braw (i pisania hymnów pochwalnych dla Semira Stilicia). Akcje bramkowe, ale i te, w których oko w oko z Pilarzem stawał Jean Barrientos, to nie tylko murowani faworyci do miejsca w jakichś „the best of” wiosna w Ekstraklasie, ale i zagrania, których wcale nie powstydziliby się piłkarze z topu najlepszych lig Europy.

Stilić bardziej krakowski od obu klubów z tego grodu

Przesadzamy? No to obejrzyjcie sobie raz jeszcze jak doskonale w tempo trafiło podanie przy golu Stilicia. Jak wyśmienicie przyjął sobie tę piłkę bośniacki pomocnik i jak błyskotliwie, sprytnie przerzucił piłkę obok bramkarza. Obejrzyjcie raz jeszcze technikę uderzenia przy bramce Brożka, kunszt, jaki zaprezentował Stilić wrzucając piłkę za plecy obrońców. To były majstersztyki, akcje, które będziemy pamiętali długo, tym bardziej, że udało się je stworzyć w meczu o takim ciężarze gatunkowym.

Cracovia? Dziś była tylko tłem, choć przyznajemy, że przy golu Budzińskiego na chwilę przypomnieliśmy sobie, że ta ekipa też jest reprezentantem „krakowskiego futbolu”. Uraz Budzińskiego, potem jeszcze czerwo Kapustki dość szybko rozwiało jednak nadzieje pasiastej strony Krakowa na ugranie na stadionie Wisły choćby jednego punktu. Jasne, ta błyskawiczna odpowiedź mogła zrobić wrażenie, podobnie zresztą jak jakieś pojedyncze zagrania Kapustki czy Dąbrowskiego, ogółem jednak – szczególnie na tle genialnego Stilicia – mogliśmy jedynie zastanawiać się, jakim cudem jesienią Cracovii udało się wywalczyć komplet punktów.

Czy można tu mówić o jakimś efekcie „nowej miotły”? Czy można wiązać tę przemianę, jaką Wisła przeszła w ostatnich dwóch spotkaniach ze zwolnieniem Franciszka Smudy? Ciężko tu wyrokować, ale przywrócenie do życia współpracy tercetu Garguła-Brożek-Stilić przy jednoczesnej bardzo uważnej grze defensywnej to osiągnięcia, za które w pierwszej kolejności pochwalilibyśmy właśnie Kazimierza Moskala. Zawsze apelujemy, by z ocenami szkoleniowców wstrzymać się do chwili, gdy o drużynie faktycznie można mówić jako o ich autorskiej wizji. Patrząc jednak na głębię tych zmian w Krakowie, na remis po dobrym meczu z liderem i mistrzem, na wygrane w jeszcze lepszym stylu w derbach…

Powiedzieliśmy w okresie, gdy Smudzie wyczerpał się limit szczęścia i jechania na fantazji: „ciekawe, jak ten zespół by grał pod wodzą normalnego trenera”. Mamy odpowiedź? Kibicom Wisły życzymy, by tak właśnie było.

Reklama

Wracając zaś do Cracovii – zastanawiamy się przede wszystkim nad przyszłością Roberta Podolińskiego, ale i ogólnie całego klubu. Nie da się bowiem pozbyć wrażenia, że to wciąż te same „Pasy” Pasieki, Stawowego i każdego innego trenera, który operuje na zespole z Żytką, Rymaniakiem i Rakelsem w napadzie. Czekamy na ten przełomowy moment, gdy prezes Filipiak przestanie wreszcie wymieniać trenerów, a zacznie prawdziwą rewolucję w składzie. Wiemy – Covilo. Wiemy – Jendrisek. Fakty są jednak takie, że nawet całkiem porządni gracze wprowadzani do drużyny, momentalnie giną w otoczeniu smutnych twarzy wszystkich krakowskich wyjadaczy, którzy już „nie raz z ligi spadli”.

Poświęciliśmy zresztą temu zjawisku osobny tekst W TYM MIEJSCU. Tyle o murawie, TUTAJ z kolei znajdziecie nasz reportaż ze stadionu.

https://i.imgur.com/SZImpMT.jpg

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...