Reklama

Estoński strzał Zdzisława Kręciny. „To była sytuacja awaryjna…”

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

21 marca 2015, 10:43 • 6 min czytania 0 komentarzy

– W naszym zespole nikt nie mógł  wykupić sobie karnetu na cały sezon, jak kibic na stadionie. Kostia to bardzo dobry człowiek… Tylko że dobrzy ludzie nie zajmują się grą w piłkę. Może być doskonałą głową rodziny, świetnym ojcem, ale na boisku czasem też musi być bandytą – tak o pomocniku Piasta Gliwice mówi trener Dinama Moskwa Stanislaw Czerczesow.

Estoński strzał Zdzisława Kręciny. „To była sytuacja awaryjna…”

Do kwietnia 2014 roku razem z Konstantinem Vassiljevem reprezentowali rosyjski Amkar Perm. Czerczesow poszedł w górę, przejmując od Dana Petrescu potentata z Moskwy, a Vassiljev wkrótce usłyszał od nowego trenera, że nie będzie już potrzebny. – Konstantin to dobry zawodnik, ale metryki nie oszuka. Zwłaszcza na jego pozycji szukamy już piłkarzy szybszych, o nieco innych parametrach – ogłosił Slavoljub Muslin, przypominając, że Amkar ma w kadrze aż siedmiu zawodników grubo po trzydziestce.

Kadrowa rewolucja wypadła dosyć kiepsko. Dziś Amkar zajmuje ostatnie miejsce w lidze.

PIAST GLIWICE. SYTUACJA AWARYJNA

– Mój kontrakt wygasał latem – wspomina Vassiljev. – Byliśmy praktycznie dogadani, wszystko ustalone, kiedy nagle usłyszałem, że klub zmienił zdanie. Większość zespołów miała już zamknięte kadry. Zaczęliśmy szukać, razem z menedżerem. Pojawiły się dwie opcje – Piast Gliwice i Maccabi Petah-Tikva w Izraelu. Pan Kręcina był bardzo konkretny, przedstawił sprawy jasno, zrobił wszystko, żeby mnie sprowadzić. Chociaż nie ukrywam – transfer do Piasta to była dla mnie trochę sytuacja awaryjna.

Reklama

W Gliwicach są dziś Vassiljevem zachwyceni. Nie brakuje takich, którzy patrząc na jego technikę, na to ile widzi na boisku, jak podaje, twierdzą, że poradziłby sobie w każdym polskim klubie. Tylko że gra w Piaście i nie do końca potrafi się „sprzedać”. Tak miał zresztą przez całą karierę – najlepiej sprzedawał się w kadrze narodowej. W sierpniu skończy 31 lat, a nigdy dotąd nie grał wyżej niż w średniaku rosyjskiej ekstraklasy. To kolejny powód, przez który wielu wstrzymuje się z zachwytami. Chociaż Estończyk bez wątpienia ma to „coś”, czego nie ma każdy piłkarz w Ekstraklasie.

PIERWSZY CEL: LEVADIA

Urodził się w Tallinie, jeszcze przed rozpadem bloku wschodniego. Wspomina radzieckie symbole na ulicach. Zresztą gdzieniegdzie zostały do dzisiaj. – Wtedy szczytem marzeń dla młodego chłopaka kopiącego piłkę mogła być Levadia Tallin – mówi. – Później zawodowy piłkarz robi wszystko, żeby się z niej wyrwać. Wyjechać, niekoniecznie do wielkiego kraju, ale gdziekolwiek, gdzie można iść do przodu.

Jako kilkunastoletni chłopak strzelał mniej więcej tyle goli, ile rozgrywał meczów. Po którymś z kolei tytule króla strzelców estońskiej trzeciej ligi, Levadia w końcu go dostrzegła. Zdobywał mistrzostwa kraju i kolejne bramki, ale zanim wyjechał za granicę, miał już 23 lata. W dodatku tą jedyną furtką miała być Nafta Lendava – przeciętny klub, notorycznie uwikłany w walkę o utrzymanie w słoweńskiej ekstraklasie.

– Były różne rozmowy z klubami zachodnimi, ale nigdy z nich nic nie wychodziło – twierdzi. W Słowenii też szedł w górę długo, ale w końcu dotarł do jednego z krajowych potentatów: NK Koper i został wybrany jednym z najlepszych pomocników całej ligi. Razem z nim w jedenastce sezonu 2010/2011 znaleźli się zresztą Boban Jović (dzisiaj Wisła) i Sreten Sretenović (dziś Cracovia). Niedługo po tym Amkar Perm zapłacił za niego okrągły milion euro. Był sierpień 2011, Vassiljev miał 27 lat.

Reklama

Untitled-1

W Słowenii w 124 meczach zdobył 16 bramek i zaliczył 29 asyst.

DUBLET Z HOLANDIĄ I GOL DWUDZIESTOLECIA

W Estonii też zyskiwał na znaczeniu. Najpierw został jednym z najlepiej zarabiających sportowców w całym kraju (200 tysięcy euro rocznie). Nie mając zresztą wielkiej konkurencji, bo pierwszą pozycję klasyfikacji okupowała Kaia Kanepi – przeciętna tenisistka.

Vassiljev trzykrotnie wybierany był piłkarzem roku w Estonii. Tyle samo razy dziennikarze przyznawali mu nagrody dla strzelca najładniejszego gola w kadrze, by w końcu jedno z jego trafień uznać bramką dwudziestolecia. To z meczu eliminacji mistrzostw świata przeciwko Holandii (wrzesień 2013 roku), kiedy założył rywalowi siatkę, po czym celnie uderzył z dystansu. Estonia zremisowała 2:2. Vassiljev dwa razy pokonał Michaela Vorma. Nie ma wątpliwości, że to jego najlepszy mecz w reprezentacji.

 

Zdzisław Kręcina też zapamiętał go zresztą z meczu międzypaństwowego. Meczu wstydu dla reprezentacji Polski, kiedy w debiucie Waldemara Fornalika przegraliśmy z Estonią 0:1. Vassiljev w 91. minucie trafił bezpośrednio z wolnego, nie dając szans Szczęsnemu.

– Nie miałem, poza tym, wielu skojarzeń związanych z Polską – mówi. – Pół roku przed moim transferem graliśmy z Piastem sparing w Austrii. Amkar wygrał. Znałem za to Ojaamę, Mosnikova i Pareikę – byli u was, trochę mi poopowiadali – przyznaje.

Dostał roczny kontrakt. Jeden z najwyższych w drużynie i służbowe auto do dyspozycji, co w Piaście wcale nie jest normą. – Taki zawodnik w środku pola to perełka – mówił Angel Perez Garcia. – Mądrość i siła doświadczenia. Ma świetne podanie, umie się dostosować do tych grających najbardziej kombinacyjnie, jak Zivec czy Badia – dodaje Kamil Wilczek. I faktycznie, Vassiljev w Ekstraklasie kilka razy błysnął. W tym sezonie – według Weszło – zbiera najlepsze noty pośród graczy Piasta, zaraz po wspomnianym Wilczku. Strzelił 2 gole, zaliczył asystę i 3 kluczowe podania. Gra specyficznie – nie biega szaleńczo, nie skacze do główek. Ale widać w tym mądrość i dobrze ułożoną stopę.

GRAJCIE WIĘCEJ W PIŁKĘ…

– Nie wykluczam, że latem odejdę – mówi. – Już zimą były kluby, które się mną interesowały, ale ich oferty nie były okazałe. No i Piastowi też musiałyby zapłacić.

Polską ligą ewidentnie nie jest zachwycony, chociaż sam na salonach nigdy nie był…

– Wasi piłkarze są bardzo skupieni na fizycznej walce. Czasem mam wrażenie, że zapominają, że tu chodzi o grę w piłkę, a nie o łamanie nóg – rzuca spontanicznie, po czym się wycofuje. Mówi, że z tym łamaniem odrobinę przesadził, ale wiadomo o co chodzi… – To jest problemem całej ligi: nie gramy w piłkę. Weźmy za przykład nasz niedawny mecz z Górnikiem, który w 90 minut posłał ponad 50 dośrodkowań. To jest niepotrzebne. Jedno, drugie może się skończyć golem, ale nie po taką grę kibice przychodzą na stadiony – przekonuje. – Oglądam mecz Śląska z Legią i widzę jak większość bramek pada po rzutach rożnych. Fajnie byłoby zobaczyć różnicę w grze pomiędzy takimi zespołami, a dołem tabeli, ale w Polsce jest ona bardzo mała.

Według statystyk InStat, Vassiljev notuje najwięcej kluczowych podań w Ekstraklasie – obok Semira Stilicia, więc uznajmy, że ma prawo, wyrażać takie zdanie.

– Lata lecą, chciałbym spróbować jeszcze czegoś więcej – nie ukrywa, ale na dziś nie wie jeszcze, jak będzie wyglądać jego przyszłość. W Gliwicach chętnie przedłużą z nim umowę, ale na warunkach podobnych do tych, które ma obecnie. Te i tak zostały już wyśrubowane. Trudno będzie wyjść powyżej 30 tysięcy złotych miesięcznych zarobków.

– Nie łudzę się, że wrócę do Rosji, do któregoś z silniejszych klubów. Tam patrzą już na młodszych. Mniejsze kluby dopadł kryzys, chociaż w Amkarze, słyszę, obecnie jest stabilnie. Problemy w wypłatach zawsze były – nieraz trzeba było czekać trzy, cztery miesiące, ale z drugiej strony nikt nie odszedł stamtąd bez tego, co miał dostać. Wiedzieliśmy, że musimy być cierpliwi, a w końcu wyrównają.

Przez trzy lata w Rosji rozegrał 64 mecze, strzelił 4 gole, zaliczył 10 asyst. Na początku grał od deski do deski. Trochę mniej w ostatnim sezonie u Czerczesowa. Niedługo przed tym, jak wygasł jego kontrakt.

– Z Polaków w Amkarze został tylko Janusz Gol. Kuba Wawrzyniak dostał bardzo dobrą propozycję z Gdańska, nie dziwię się, że wrócił. Damiana Zbozienia spotkałem już, kiedy graliśmy z Bełchatowem. Piast? Mamy trochę zawodników, którzy chcieliby grać w piłkę, tak jak lubię, ale nie możemy ustabilizować formy, straciliśmy za dużo punktów. Dopada nas syndrom małych klubów.

PAWEŁ MUZYKA

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
9
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...