Reklama

Trwają tragiczne serie Romy i Milanu. Felipe Anderson znów błyszczy

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2015, 23:30 • 4 min czytania 0 komentarzy

Szykował nam się dzisiaj piękny poniedziałkowy wieczór – trzy mecze Serie A, w dodatku w fajnym składzie. Jak na znienawidzony początek tygodnia, naprawdę przyjemne okoliczności. I musimy przyznać, że warto było dzisiaj odpalić telewizor – kolejną kompromitację zaliczyła Roma, kolejny raz bohaterem został Felipe Anderson, kolejny raz Milan pokazał poziom, do którego nas w tym sezonie przyzwyczaił. Trzy mecze, siedem bramek – bywało gorzej.

Trwają tragiczne serie Romy i Milanu. Felipe Anderson znów błyszczy

Roma popada w coraz większy kryzys

Dzisiejszy mecz z Sampdorią dał kibicom Romy dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą złą. Dobra jest taka, że piłkarze Rudiego Garcii w końcu przerwali serię remisów w lidze. Zła jest taka, że przerwali ją porażką.

Szczerze mówiąc nie wiemy już, co można pisać o Romie. Klub jest w kryzysie – wiadomo. Bez wygranej w ostatnich pięciu meczach, bez realnych szans na mistrzostwo – to też wiadomo. Pewną nowością jest to, że rzymianie są coraz bliżej utraty szans na grę w Lidze Mistrzów – punkt przewagi nad Lazio, cztery nad Napoli, pięć nad Fiorentiną i Sampdorią. Biorąc pod uwagę formę Romy, to tyle, co nic.

Ciężko się nawet po takim meczu znęcać nad piłkarzami Rudiego Garcii. Bo tak naprawdę nie zagrali tragicznie, przeciwnie – po godzinie gry zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że Roma jeszcze nie prowadzi. Sytuacji do strzelenia bramki miała mnóstwo, problem w tym, że marnowała nawet najprostsze z nich. A potem za strzelanie wzięła się Sampdoria – i pokazała jak się to powinno robić. Pierwszy strzał w bramkę – gol, drugi strzał w bramkę – drugi gol. Szast, prast i po meczu, koniec zabawy, dobranoc.

Reklama

Felipe Anderson ponownie niszczy system

W niesamowitej formie jest ostatnio Lazio. Stefano Pioli wykonuje w Rzymie doskonałą robotę i efekty widać jak na dłoni – pięć meczów, pięć zwycięstw z rzędu, na rozkładzie między innymi Fiorentina, Palermo i Torino. Miazga.

Miazgę zgotowali też dzisiaj piłkarze Lazio rywalom z Turynu. W pierwszym składzie Granaty nie wybiegł oszczędzany na rewanż LE z Zenitem Kamil Glik – i momentami było to widać. Oddajmy głos naszemu korespondentowi ze stadionu Torino:


No właśnie, Anderson. Chyba największy fenomen tego sezonu Serie A. Strzelanie rozpoczął 7 grudnia i od tamtej pory nie zamierza się zatrzymywać. Dziesięć meczów, osiem bramek, siedem asyst – ciężko wskazać nam piłkarza, który miałby tak wielki wpływ na grę swojej drużyny. Gdy Brazylijczyk gra dobrze, to dobrze gra całe Lazio. A skoro dzisiaj Anderson grał dobrze, to Lazio wygrało. Dzięki jego dwóm bramkom.

Reklama

Milan reprezentuje biedę

Współczujemy kibicom Rossonerich. Oglądanie tydzień w tydzień tego, jak stacza się ich ulubiony klub musi być wyjątkowo bolesne. Zresztą, nie ma się czemu dziwić, spójrzmy na ich pierwszą jedenastką z dzisiejszego meczu. Bramkarz – ściągnięty za darmo, Mexes – za darmo, Essien – za darmo, koszt ofensywnej trójki Honda, Menez, Destro – 500 tysięcy euro. Jeśli najdroższym piłkarzem takiej drużyny jest Giacomo Bonaventura, to wiedz, że coś się dzieje…

No i cóż, dzieje się. Milan wtapia mecz za meczem, wtopił też dzisiaj – przeciwko Fiorentinie. I chyba nikt się tym faktem specjalnie nie zdziwił, ponieważ po raz ostatni Rossoneri wygrali na wyjeździe 19. października. O dziwo, w pewnym momencie wydawało się, że Milan może dzisiaj przerwać tę niesamowitą serię. Bramkę a la Pippo Inzaghi strzelił Mattia Destro, a całe Włochy oniemiały z zaskoczenia.

Jednak Milan to Milan, więc mimo w miarę wyrównanej gry Rossoneri w końcówce wypuścili z rąk prowadzenie. A potem remis. Najpierw swoją piątą bramkę w sezonie strzelił obrońca Violi, Gonzalo Rodriguez, a potem dzieła zniszczenia dokonał Joaquin, który na tle obrońców Milanu wyglądał jak za swoich najlepszych lat.

Piłkarze Inzaghiego coraz bardziej grzęzną więc w ligowej szarzyźnie, a sam trener powoli idzie na ścięcie. Rossoneri rozegrali w tym roku już jedenaście meczów i zdobyli w nich zaledwie dziesięć punktów. Po prostu dramat. Co ciekawe, Inzaghiego zastąpić może szkoleniowiec dzisiejszych rywali, Vincenzo Montella. Włoch wykonuje we Florencji świetną robotę i z pewnością będzie miał po dzisiejszym meczu dobry humor. Viola zbliżyła się do czwartego w tabeli Napoli na odległość zaledwie jednego punktu i powoli włącza się do wyścigu o Ligę Mistrzów.

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...