Reklama

Rok Warzychy w Górniku. Jak ocenić człowieka wielu ról?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 marca 2015, 17:39 • 5 min czytania 0 komentarzy

Ekstraklasa doczekała się w minionym roku dwóch ciekawych twarzy na ławkach trenerskich. Obie już nie całkiem młode, 50 i 60+, ale obie świeże – no i polskie, a to chyba lepsze niż eksperymenty z Pavlem Hapalem i Stanislavem Levym. Tadeusza Pawłowskiego liga zweryfikowała dość jednoznacznie pozytywnie. Natomiast Robert Warzycha… To zagadka, nad którą warto się pochylić. Zwłaszcza, że właśnie minął rok od kiedy się pojawił.

Rok Warzychy w Górniku. Jak ocenić człowieka wielu ról?

Był 12 marca 2014 roku, kiedy Zbigniew Waśkiewicz, były prezes, urzędujący już dziś nie w Górniku, tylko w Rozwoju Katowice, ogłosił to, co wcześniej sam wymyślił – transfer do Zabrza prosto z Ameryki. Górnik po 25 kolejkach zajmował w tabeli piąte miejsce. Do podium tracił pięć oczek, nad kreską oznaczającą grupę spadkową miał tej przewagi osiem. Całkiem bezpieczne położenie…

Tylko forma niebezpiecznie słaba. Zabrzanie notowali właśnie serię sześciu meczów bez zwycięstwa i istniało ryzyko, że za moment mogą znaleźć się zdecydowanie niżej. Sam Warzycha za bardzo przed tym ich nie ustrzegł. Do momentu podziału punktów nie wygrał ani jednego meczu, ale punktów wystarczyło. W fazie pucharowej zwyciężał w trzech spotkaniach – z Zawiszą, Wisłą oraz Ruchem – i skończył na szóstej pozycji. Niezłej, ale umówmy się – wywalczonej niezbyt bohatersko przez samego Warzychę. Sezon, który przyszło mu dokończyć, nie dał jeszcze żadnej odpowiedzi, co z niego za trener.

W międzyczasie wyszły kolejne historie, że nie trener tylko dyrektor sportowy, nie na ławce, tylko na trybunach, ale nie róbmy jak z pogrzebu – wszyscy wiedzą za co w Zabrzu jest odpowiedzialny.

Bez względu na tytulaturę i to, kto mu pomaga.

Reklama

Co wiemy dwanaście miesięcy później?

Po 22 kolejkach Górnik znów plasuje się na piątym miejscu. Taki sam dystans traci do trzeciego, co i ma przewagi nad dziewiątym – dokładnie cztery punkty. Trudno się więc dziwić, że Warzycha narzeka na reformę ligi i przyznaje, że na tym etapie rozgrywek nie można być pewnym choćby utrzymania.

Zaryzykujemy jednak, że pod względem czysto piłkarskim Górnik jest w podobnym miejscu, w którym był rok temu. I teraz tylko kwestia, co przyjmiemy za normę, jak ocenimy jego potencjał i możliwości. Wtedy łatwiej stwierdzić czy Warzycha się sprawdza, czy rozczarowuje.

Jak dla nas, kadrowo Górnik jest wyraźnie słabszy.
Nie tylko od tego z czasów Nawałki, ale i tego sprzed roku.

Kogo Warzycha w tym czasie stracił:

– zimą 2015: Zacharę
– latem 2014: Nakoulmę i Olkowskiego

Reklama

Kogo zyskał:

– zimą 2015: Grendela
– latem 2014: Gergela, Cerimagicia, Plizgę, Sadzawickiego.

Wiadomo, że to nie wszystkie transfery z klubu i do klubu, ale wszystkie mające jakieś przełożenie na rzeczywistość. Górnik stracił w ciągu roku trzy trzonowe zęby, piłkarzy w ogromnym stopniu odpowiedzialnych za ofensywę, a protezy za bardzo nie ma z czego lepić. Patrząc z tej perspektywy, czas w Zabrzu upływa spokojnie, bez trzęsienia ziemi. Bez wzlotów, ale i wyraźnych spadków.

Komu Warzycha pomógł ruszyć w górę?

Zastanawiamy się z drugiej strony, czy Warzycha któregokolwiek zawodnika zdążył wypromować, tak jak Nawałka wyciągnął za uszy chociażby Mączyńskiego. Wiadomo, że znalazł pomysł na Kosznika, obecnie dużo bardziej niebezpiecznego w ofensywie. Madej też jest w nieporównywalnie lepszej formie. Ale jak przypomnimy sobie co Warzycha mówił o wprowadzaniu młodych, świeżej krwi, to tej na razie nie widać.

Niech będzie, że to wymaga czasu.

Defensywa wciąż dziurawa…

To, co nam się dziś w Górniku najbardziej nie podoba – albo inaczej: podoba z punktu widzenia kibica, ale nie podobałoby się będąc trenerem – to, że zabrzanie non stop strzelają i tracą gole. Odszedł Zachara, jedyny napastnik z prawdziwego zdarzenia, a i tak nie mieli jeszcze wiosną meczu bez zdobytej bramki.

Z drugiej strony – co Warzycha najmocniej próbował przemeblować i połatać? Defensywę. Zmienił ustawienie, mówił, że to z trójką obrońców oglądał często w klubach meksykańskich i tam przynosiło efekt. W Górniku też przynosi, tylko bardziej z przodu, a nie w tyłach. Tam dobrze było na początku, tuż po zmianach. Później okazało się, że zabrzanie nadal tracą masę goli – tylko cztery zespoły Ekstraklasy są w tym względzie od nich gorsze. Górnik incydentalnie wygrywa do zera, nawet na własnym boisku. Ani jeden mecz od czasu zatrudnienia Warzychy nie zakończył się też wynikiem 0:0.

Jeśli od którejś formacji należało oczekiwać więcej stabilności, to jednak od obrony, w której początkowo były duże problemy z kontuzjami – prawda, ale to już raczej przeszłość. A wybór zawodników spory: Szeweluchin, Danch, Magiera, Augustyn, Gancarczyk, Sadzawicki.

Zrzut ekranu 2015-03-13 o 13.29.48

Bilans Górnika od momentu zatrudnienia Warzychy

Przez cały ostatni rok kalendarzowy Górnik wygrał dokładnie tyle samo meczów, ile przegrał. Bilans bramkowy ma lekko ujemny. Całościowo:

– zdobył mniej punktów niż Jagiellonia
– zdobył mniej punktów niż Lechia
– zdobył mniej punktów niż Śląsk
– zdobył mniej punktów niż Podbeskidzie.

Chociaż trzy z czterech wymienionych drużyn miały ten handicap, że w minionym sezonie część meczów grały ze słabszymi rywalami, w grupie spadkowej, nie mistrzowskiej.

Jak patrzymy na te dwanaście miesięcy, nie mamy w głowie żadnego „wow, kawał dobrej pracy”. Nie zobaczyliśmy gościa, który mimo przeciwności wykręca niesamowity wynik. Ale tak naprawdę – wcale się go po Górniku nie spodziewamy. Jeśli Warzycha (razem z Dankowskim oczywiście) wprowadzi zespół do grupy mistrzowskiej i zakończy na bezpiecznym miejscu podobnym do zeszłorocznego, to przyjmiemy, że przeszedł suchą stopą przez kolejny trudny rok historii tego mocno pokręconego klubu.

A to już można traktować jak komplement.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...