Reklama

Peszką w Irlandię? Strach się bać, ale co zrobić…

redakcja

Autor:redakcja

12 marca 2015, 17:37 • 2 min czytania 0 komentarzy

Komentowaliśmy już dzisiaj powołania – mają sens. Ma go niestety także powołanie Sławomira Peszki, choć w tym wypadku selekcjoner stanął przed prostym wyborem – ospa lub cholera. Jakąkolwiek decyzje podejmie – i tak byłoby źle. Na problem ze skrzydłowymi zwracaliśmy już uwagę w naszym styczniowym rankingu. Nie sądziliśmy jednak wtedy, że sytuacja jest AŻ TAK tragiczna, że w kluczowym meczu eliminacyjnym będzie musiał wystąpić Peszko. Mieliśmy nadzieję na to, że kadra weszła na taki poziom, że przeciętny harpagan po prostu nie będzie nawet brany pod uwagę. Nadzieja to złudna.

Peszką w Irlandię? Strach się bać, ale co zrobić…

Peszkina można cenić za jedno – faktycznie facet jak już wychodzi na boisko, to walczy. Tyle tylko, że tak się nieszczęśliwie składa, że chwalenie piłkarzy za waleczność pojawia się zazwyczaj wtedy, gdy nie ma niczego innego. Dużo/szybko biega, zawsze walczy, nie odstawia nogi – to wszystko oczywiście fajne cechy, ale WYŁĄCZNIE wtedy, gdy są traktowane jako dodatek. A u Peszki to, niestety, jedyne zalety. Zresztą nawet i do nich można się przyczepić. Sławek faktycznie walczy, problem w tym, że głupio. Ostro wchodzi wtedy, kiedy nie trzeba, ciągle daje sędziom okazje do pokazania mu żółtej kartki. Powoli zbliża się już do jubileuszowej, setnej, a w swojej kolekcji ma też dziewięć czerwonych. Jak na typowo ofensywnego skrzydłowego – miazga.

Szkoda tylko, że tak skuteczny nie jest, gdy chodzi o bramki i asysty. Z tym, poza głupimi faulami, kojarzy nam się Peszko-reprezentant najbardziej. Spieprzone ostatnie podania, zmarnowane setki. Chyba przez żadnego piłkarza reprezentacji Polski tak często nie bluźniliśmy. Gdyby komuś na świecie nudziło się do tego stopnia, by stworzyć kompilację najlepszych zagrań Peszki w reprezentacji, to wyglądałaby ona mniej więcej tak:

Ok, moglibyśmy mieć jakieś nadzieje, gdyby skrzydłowy Koeln przeszedł nagłą metamorfozę i zaczął wymiatać – nawet w tej Bundeslidze, niech będzie. Ale patrzymy na jego statystyki z tego sezonu i widzimy to samo, co wcześniej. Bramek brak, asysta jedna – są za to tradycyjnie żółte kartki. Zdarzyła się też czerwona, wiadomo. Na plus można zapisać to, że po raz pierwszy od sierpnia 2012 roku udało mu się rozegrać dwa pełne mecze z rzędu.

Reklama

Chcielibyśmy się pocieszyć, że być może wystąpi Maciej Rybus. Tylko co to za pocieszenie, skoro ‘Ryba’ nie ma na swoim koncie ani jednego dobrego występu w ważnym meczu reprezentacji?

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...