Reklama

Anderson, czyli największa transferowa pomyłka ery Aleksa Fergusona

redakcja

Autor:redakcja

02 lutego 2015, 22:49 • 4 min czytania 0 komentarzy

Początkowo miał być lepszy od Wayne’a Rooneya, potem okrzyknięto go nowym Royem Keanem. Mówiono też, że zastąpi Paula Scholesa, wróżąc wielką karierę. Nic z tego. Stanęło na tym, że w wieku 26 lat, z Manchesteru wypchnięty został niemal siłą, ratuje się powrotem do Brazylii, gdzie mistrz Jorge Mendes już prawie wcisnął go do Internacionalu Porto Alegre. Anderson to kolejny przykład będący zaprzeczeniem nieomylności Aleksa Fergusona. Bebe zdetronizowany. Lista transferowych baboli United ma nowego lidera. 

Anderson, czyli największa transferowa pomyłka ery Aleksa Fergusona

Księgowa Manchesteru nareszcie może odetchnąć z ulgą. Z listy płac zleciał kompletnie nieprzydatny piłkarz, zarabiający 65 tys. funtów tygodniowo. Facet obdarzony niebagatelnym talentem, ale przy tym niespotykanie na tym poziomie leniwy. Będący doskonałym przykładem na to, że przy deficycie szarych komórek można spieprzyć nawet największy dar. Jasne, we wszystko wplątało się jeszcze jakieś pół miliona kontuzji. W ten sposób nie można tłumaczyć jednak braku profesjonalizmu. Zaangażowanie, etyka pracy, dyscyplina. Cechy, których brakowało mu od samego początku. Po kilku tygodniach przerwy na treningi wracał z zaokrąglonym brzuchem. Był stałym bywalcem nocnych lokali, odwiedził odwyk, rozbijał samochody. Eksperci są zgodni. Gdyby charakterologicznie choć trochę przypominał – przykładowo – Cristiano Ronaldo, mógłby osiągnąć poziom z kosmosu. Stać się jednym z najlepszych na świecie, jednocześnie spełniając – ostatecznie nietrafione – proroctwo Fergusona.

Wszystko zaczęło się od kłótni braci Fergusonów – Aleksa i Martina. Pierwszego znacie, drugi odpowiadał za skauting Czerwonych Diabłów.

– Alex, on jest lepszy niż Rooney. Jak słowo daję!
– Na miłość Boską, nawet tak nie mów. Nie wierzę.

Martin, który oglądał Andersona w Portugalii, był nieugięty. I dopiął swego. Nastoletni wówczas Brazylijczyk występował na pozycji napastnika. Latem 2007 roku dyrektor naczelny United, David Gill i reprezentujący Fergusona asystent Carlos Queiroz spotkali się w Lizbonie z przedstawicielami Porto i Sportingu, gdzie jednocześnie negocjowali transfery Andersona i Naniego – dwóch największych talentów ligi portugalskiej. Prasa wówczas określiła to jako “zamach”, którego celem jest zmiażdżenie angielskiej konkurencji. Jeden miał zastąpić Scholesa, drugi Giggsa. Summa-summarum żaden nawet nie zbliżył się do ich poziomu. Nawiasem mówiąc, nieco wcześniej z Bayernu Monachium sprowadzono kolejny gigantyczny niewypał – Owena Hargreavesa.

Reklama

Wracając do samego Andersona, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że rzeczywiście jest predystynowany do wielkiej, międzynarodowej kariery. Pierwszy raz błysnął na mistrzostwach świata do lat 17, gdzie wybrano go najlepszym piłkarzem turnieju. Później, z racji gry w Gremio, porównywano go chociażby do Ronaldinho. Selekcjoner Brazylijczyków, Dunga, prorokował, że w ciągu kilku lat stanie się jednym z najlepszych piłkarzy globu. W 2008 roku wybrano go najbardziej obiecującym młodym zawodnikiem Europy. Już wtedy miał na koncie mistrzostwo Anglii i wykorzystany rzut karny w wygranym przez Manchester United finale Ligi Mistrzów z Chelsea. Karny, który został właściwie jedynym znaczącym śladem jego obecności w United. Pierwszy sezon w Anglii był dla Andersona tym najlepszym. W miarę upływającego czasu stawał się coraz bardziej ociężały, chaotyczny. Coraz trudniej było dotrzeć do niego poza boiskiem.

Na Wyspach miał sielankę, dopóki Ferguson nie odszedł na emeryturę. W nim miał największego sojusznika. U Davida Moyesa i Louisa van Gaala prędzej czy później definitywnie wypadał z obiegu. Obaj mieli zastrzeżenia do jego prowadzenia się, nadwagi czy nawyków żywieniowych. Rio Ferdinand i Patrice Evra kręcili publiczną bekę z tego, że notorycznie obżera się hamburgerami. Ratowało go poczucie humoru. Był dobrym duchem szatni, nakręcał atmosferę. Jeden z dziennikarzy określił go mianem najdroższej maskotki w historii futbolu. Za Moyesa został odesłany na wypożyczenie do Fiorentiny. We Włoszech miał udowodnić swoją przydatność, ale eksperyment zakończył się kompletną klapą. Van Gaal szybko dał mu do zrozumienia, że na grę w Premier League jest ewidentnie za słaby. Aż w końcu wylądował w rezerwach.

Premier League – za słaby. Serie A – za słaby. Do tego dla większości zdecydowanie za drogi. Proponowano go wielu klubom, ale w Europie chętnych właściwie nie było. Ci znaleźli się dopiero w Brazylii, gdzie podpisał czteroletni kontrakt. Ma zarabiać ok. 25 tys funtów miesięcznie. Do tej pory flagową postacią i nieoficjalnym liderem grupy transferowych niewypałów United był Bebe. Teraz wreszcie możemy odtrąbić spodziewane od dawna przekazanie pałeczki. Łącznie prawie 50 milionów funtów wydanych na transfer i pensję. Wzamian pięć bramek w ciągu 7,5 sezonu.

Kurtyna.

Reklama

Najbardziej nieprawdopodobne jest to, że w międzyczasie zdobył dziesięć trofeów.

Najnowsze

Anglia

Anglia

Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Damian Popilowski
9
Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...