Reklama

PZPN jedzie po bandzie, tęcza, cukier, gwiazdy z nieba

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2015, 15:06 • 2 min czytania 0 komentarzy

Na początek lojalne ostrzeżenie – pozakręcajcie wszystkie butelki, odłóżcie na bok herbatę, kawę i yerba mate, jeśli w pobliżu macie jakieś ostre potrawy – wszystko wynieście do kuchni. Przed wami bowiem tekst, który osłodzi wam cały dzień, który sprawi, że nawet sok z cytryny będzie smakował jak mleko zagęszczone, a z nieba znikną wszystkie chmury, które zastąpią całe zastępy tęczowych flag.

PZPN jedzie po bandzie, tęcza, cukier, gwiazdy z nieba

PZPN pojechał po bandzie. Na swojej stronie laczynaspilka.pl zamieścił list od anonimowego czytelnika, Jacka K. z Warszawy, który wylewa na organizację, jej prezesa i wszystkich pracowników kilkanaście ton lukru, miodu i cukru. Słodycz płynie na tyle wartkim strumieniem, że nawet te bardziej sensowne pochwały giną w gąszczu wymuszonych komplementów. PZPN jest sprawcą „najprzyjemniejszych”, „najlepszych”, „najsympatyczniejszych” i „naj-fantastycz-fenomenalniejszych” chwil w życiu Jacka, a istnieje spore zagrożenie, że bez obecnego związku słońce przestałoby w ogóle wychodzić zza chmur, a kraj ogarnęłaby noc polarna.

Pozwólmy sobie zacytować:

W PZPNie pracują ludzie, których jak fan piłki nie muszę się wstydzić. Są kompetentni, pełni energii, pracowici. Jednym słowem nie ma wiochy, której miałem już dość w ostatnich latach. Czy Panu tamto bydło odpowiadało? Przecież takiego wieśniactwa nie było nawet na Wiejskiej w Warszawie! Pierwszy raz od wielu lat utożsamiam się z Reprezentacją, w stu procentach. Wierzę w nich i wiem, że to nie tylko efekt historycznego zwycięstwa z Niemcami. Zapamiętałem taki tytuł, nie pamiętam gdzie. Chyba po meczu ze Szkocją. „Piłkarz! To znowu brzmi dumnie!” I o to właśnie chodzi.

O to właśnie chodzi! Pan Boniek, Pan Dorna, reszta Panów z PZPN-u – gdyby nie oni, piłka nożna byłaby niszowym sportem, którym ekscytowałaby się pewnie garstka zapaleńców gdzieś na zabitych dechami suburbiach. Poza obfitym tęczowym deszczem, pan Jacek K. daje jeszcze kilka pstryczków Adamowi Godlewskiemu, pamiętając, że ci, co wbijają prezesowi szpilki… To nie ludzie. To wilki.

Reklama

Co najgorsze – wariatem w tym wypadku nie określilibyśmy pana Jacka, który w przypływie euforii postanowił wykrzyczeć całemu światu swoją miłość do PZPN-u. Okej, ma do tego prawo, tym bardziej, że część z jego pochwał to fakty, a nie gorące epitety. Wariatem jest jednak ten, kto postanowił ów list wrzucić na oficjalny portal związku. Onanizm wyższego poziomu, ewentualnie nadgorliwość stażysty, który za mocno przejął się swoją rolą.

Warto chyba przypomnieć ludziom z PZPN-u – choć sami bardzo cenimy ich robotę – że pycha kroczy przed upadkiem. Zamiast odsłuchiwania i upubliczniania kolejnych nagrań Wacława Jarząbka, wypadałoby kontynuować pracę – wyzwań z pewnością nie brakuje.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...