Reklama

Szósty raz Kasperczaka w PNA. Finał albo powrót na emeryturę?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 stycznia 2015, 16:10 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kiedyś zaprosił mnie do siebie jeden z ministrów Wybrzeża Kości Słoniowej. Mieliśmy rozmawiać o premiach za turniej, więc on wyciąga mi listę, żebym zobaczył, jak to było dotychczas. Patrzę, ale nie znam kilku nazwisk. No to pytam, wskazując na kartkę: 

Szósty raz Kasperczaka w PNA. Finał albo powrót na emeryturę?

– Co to za ludzie?
– To nie piłkarze, to marabu – odpowiada minister.
– I to oni tyle dostają? Najwięcej w drużynie!?
– Ale oni są ważni.

Marabu, wirus Ebola i Seydou Keita – to trzy charakterystyczne akcenty, które ewidentnie najbardziej interesują dziennikarzy przed szóstym występem Henryka Kasperczaka na mistrzostwach Afryki. Jutro, jako selekcjoner Mali, zainauguruje Puchar Narodów Afryki 2015 meczem z Kamerunem.

Marabu, czyli afrykańskich szamanów – tu lekkie rozczarowanie – wokół reprezentacji Mali jednak nie będzie. Mimo że presja wyniku i ambicje przed turniejem sięgają… ścisłego finału. Kasperczak – którego doświadczeniem w PNA przewyższa jedynie Claude LeRoy, ośmiokrotny uczestnik tych mistrzostw – prowadził już Mali przed trzynastoma laty. Zajął czwarte miejsce, wówczas uznane za dobre. Dostał nawet nagrodę… Dużą działkę ziemi w okolicach stolicy kraju Bamako. Teraz oczekiwania jednak są wyższe niż wtedy, bo „Orły” dwie ostatnie imprezy kończyły z medalem.

– Dlatego teraz liczy się tylko finał. Chociaż to też specyfika Afryki – tu każdy czuje się kandydatem na mistrza. Jak byłem niedawno na losowaniu grup turnieju… Przecież tam byli sami przyszli mistrzowie! Wszyscy przekonani, że mogą coś zdziałać – przyznaje Kasperczak.

Reklama

Zdobywał już medale z różnego kruszcu, ale nigdy całego turnieju nie wygrał. Kiedy wydawało się to mocno prawdopodobne – w 2008 roku – on i jego zespół zawiedli kompletnie. Senegalczycy przez cały rok poprzedzający Puchar Narodów Afryki przegrali tylko jedno towarzyskie spotkanie. Mieli w składzie poważnych piłkarzy – pokroju El Hadji Dioufa czy Henriego Camary, France Football wybrał ich najlepszą reprezentacją kontynentu, ale rzeczywistość okazała się inna.

Zrzut ekranu 2015-01-19 o 16.00.41

Dziś Kasperczak ma znacznie więcej problemów niż wtedy.

Pierwszy – kontuzje. Z udziału w turnieju wypadł mu podstawowy bramkarz Mamadou Samassa. Został więc więc z trójką golkiperów, spośród których dwóch gra na co dzień w lidze malijskiej, a trzeci niedawno przeniósł się do Iranu. Seydou Keita, podstawowy gracz Romy, niezmiennie ma być liderem drużyny, ale w przednich formacjach też nie widać wielkiego urodzaju. W związku z poważną kontuzją kolana, z kadry wyleciał Cheick Diabate (Bordeaux), wobec czego lista napastników zawęziła się do czterech nazwisk robiących – delikatnie mówiąc – umiarkowane wrażenie. Będą to:

Modibo Maiga z Metz,
Mustapha Yatabaré z Trabzonsporu,
Abdoulaye Diaby z Lille,
Mohamed Traoré grający w Sudanie.

Kasperczak mocno przemeblował skład. W porównaniu z poprzednią edycją PNA, w kadrze pojawiło się 11 nowych piłkarzy. Choć nie jest tajemnicą, że „Henry” obserwował ich najczęściej z fotela, na co dzień rezydując w Saint-Etienne. Przy pomocy telewizji, internetu i programów skautingowych, z których mógł „wyjąć” sobie statystyki i kompilacje zagrań poszczególnych piłkarzy. – Pracuję do późna, ale często z domu, bo technika teraz na to pozwala. Umówmy się może na 23., to będzie już po ostatnim meczu – proponował, kiedy próbowaliśmy z nim porozmawiać. Wyjeżdżał od czasu do czasu. W Mali pomagali mu powołani przez federację asystenci, więc nie był to najważniejszy kierunek. Poza tym – w Bamako odnotowano już pierwsze śmiertelne przypadki wirusa Ebola.

Reklama

Wybrał się między innymi do Barcelony, porozmawiać z młodym Adamą Traore. Wcześniej tego samego próbowali działacze federacji, ale 19-latek urodzony w Hiszpanii (jego rodzicę przenieśli się do Europy w latach 80-tych) nie zdecydował się na występy dla Mali.

10906550_860478273973465_85505326451555544_n

Drużyna Kasperczaka od 6 stycznia trenowała w Libreville w Gabonie – wszyscy piłkarze grający na co dzień w Europie razem z selekcjonerem przylecieli na miejsce z Paryża. Pierwotnie mieli udać się na zgrupowanie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale Gabon nie dość, że tańszy to sąsiaduje z Gwineą Równikową i można tam było popracować w podobnym klimacie.

Aktualny kontrakt Kasperczaka obowiązuje do końca lutego, tak więc jego przyszłość jest ściśle związana z wynikim osiągniętym na trwającym od przedwczoraj turnieju. Malijczycy sam awans wywalczyli w bólach – niespodziewanie przegrywając w Malawi, gdzie drużynę gości miała przywitać „murawa, na której nie dało się grać w piłkę, a szatnia były takie, że nie wiadomo czy wszyscy się do niej zmieścili”. Później jednak odbili sobie trzy punkty na pewnej awansu Algierii.

Kasperczak do całego zamieszania zdaje się podchodzić z dystansem. Nie emocjonuje go ani fakt, że po raz szósty sprawdzi się w mistrzostwach Afryki – „bo w piłce tyle już widział, że ciężko się jeszcze stresować”, ani Ebola, na którą „po prostu trzeba uważać”, ani awaryjne przenosiny pucharu do Gwinei Równikowej, w której trudno o stadiony, dobre boiska do treningu czy nawet miejsca w hotelach. W Afryce przeżył już wiele – nawet mecze w Liberii, pogrążonej w wojnie domowej, kiedy w związku z godziną policyjną trzeba było „na sygnał” gasić światła w pokojach, a regularna armia nie odstępowała drużyny na krok. No więc teraz też – nerwy na wodzy.

Wczytując się w opinie lokalnych dziennikarzy – reprezentacja Mali pod jego wodzą do tej pory rozczarowywała. Zwłaszcza stylem gry i brakiem skuteczności pod bramką rywali. W losowaniu grup PNA szczęścia zabrakło. Trafiła na Gwineę, Kamerun i Wybrzeże Kości Słoniowej i jeśli nie uda jej się zająć miejsca pierwszego albo drugiego, z niczym zostaną i zawodnicy, i trener. Ci pierwsi bowiem premie mają obiecane dopiero za wejście do ćwierćfinału turnieju.

PM

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...