Reklama

„Stara bida” u Rangersów. Dosłownie i w przenośni

redakcja

Autor:redakcja

18 stycznia 2015, 23:00 • 4 min czytania 0 komentarzy

Może sześciuset kibiców z transparentami i głośnymi okrzykami to nie do końca powalający i paraliżujący rozmachem wyraz niezadowolenia, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Protesty fanatyków Glasgow Rangers pewnie nie wyszłyby poza lokalne gazety, gdyby nie ich powód. Nie drogie bilety. Nie zakazy stadionowe od władz klubu. Perspektywa ogromnej pożyczki na spłatę bieżących zobowiązań w tym… styczniowych pensji.

„Stara bida” u Rangersów. Dosłownie i w przenośni

Tak. Glasgow Rangers, które w glorii i chwale, z aureolą uczciwości nad herbem, rozpoczynało grę od IV ligi po spektakularnym bankructwie dziś… popełnia identyczne błędy. Miała być nowa jakość. Miało być oszczędnie, na czas, godnie i bez kredytów. Miało być tak, jakby szkocki gigant był zwyczajną prywatną firmą, której szefostwo nie może sobie pozwolić na wystawne życie ponad stan. Luksus i magia wielkiej marki potrafią jednak uzależnić. Rangersi wytrzymali w czystości krócej, niż bohaterki niemieckich filmów dodawanych do niektórych gazet.

O tym, że w klubie się nie przelewa wiadomo… właściwie od momentu, w którym Rangersi zdecydowali się na drogę odbudowy od niższych lig. Już sam fakt kombinowania ze spółką Sevco, próby obejścia przepisów i wywalczenia sobie miejsca w szkockiej elicie za pomocą armii prawników, a nie piłkarzy („The Gers” próbowali jako Sevco zgłosić się do ligi w miejsce „starych” Rangersów) świadczą o tym, że nawet tak mocna kara od szkockiej federacji nie jest w stanie powstrzymać cwaniakowania wokół klubu. Po degradacji wprawdzie wydawało się, że nauczka połączona z potężnym potencjałem marketingowym „nowego otwarcia” będzie impulsem, by zbudować klub na solidniejszych fundamentach, ale dziś już wiadomo – to bujda. Pic.

Potężny budżet szybko stopniał, a klub musiał się ratować m.in. sprzedażą kolejnych akcji. Poza niegospodarnością (piłkarze ze szkockiego topu w czwartej lidze…) w klubie działy się rzeczy o wiele bardziej zagadkowe. A to sprzedaż za bezcen praw do nazwy stadionu Mike’owy Ashleyowi (tak, to ten z Newcastle), a to dość niejasne spotkania biznesowe z ludźmi poszukiwanymi przez Interpol. Całość opisaliśmy dość gruntownie W TYM MIEJSCU. Co zmieniło się jednak od września, że kibice jasno zażądali głów całego zarządu?

Delikatnie rzecz ujmując, do tego bałaganu dołączano kolejne tajemnicze transakcje, kolejnych anonimowych biznesmenów oraz kolejne spekulacje, co do drogi, jaką powinni obrać Rangersi. Problemy finansowe urosły do tego stopnia, że zagrożone jest wypłacenie styczniowych pensji. Wśród dobrodziejów, którzy chcieliby uratować upadający (ZNOWU!) klub, znajduje się kilku typów z dość mglistą przeszłością. Weźmy choćby wspomnianego Ashleya, który najpierw kupił za bezcen prawa do nazwy obiektu. Dziś mówi się o pożyczce, jakiej miałby udzielić klubowi całej protestanckiej części Glasgow. Warunek? Zabezpieczeniem w tej pożyczce ma być… cały stadion Ibrox.

Reklama

Reakcja kibiców była łatwa do przewidzenia – odwołany z powodu opadów śniegu mecz z Hearts był świetną okazją, by pozostać pod siedzibą klubu i głośno wykrzyczeć swoje zdanie na temat używania kibicowskiej świątyni w charakterze zastawu. No… Nie tylko wykrzyczeć.

Pamiętajcie przy tym, że kibice protestują przeciwko traktowaniu ich ukochanego stadionu jako zastawu pożyczki. Sama pożyczka nie jest dla nich tak oburzająca, prawdopodobnie dlatego, że dziś w Glasgow trwa coś na kształt przetargu. Do klubu wpływają bowiem kolejne oferty biznesmenów, którzy chcieliby udzielić Rangersom kredytu na spłatę zobowiązań i dokończenie walki o szkocką ekstraklasę. Alternatywą dla Ashleya jest między innymi o połowę mniejsza pożyczka od Douglasa Parka i jego konsorcjum, które zamiast stadionu żąda „jedynie” miejsc w zarządzie oraz… zastawu w postaci bazy Murray Park, czyli treningowego kompleksu Rangersów.

W tle odbywają się jeszcze wewnętrzne gierki działaczy – Dave King, który posiada 15% akcji klubu nalega na zwołanie walnego zgromadzenia, które pozwoli przeczyścić władze klubu z ludzi, którzy są odpowiedzialni za obecną mizerię organizacyjną i finansową.

Gdy dodamy do tego wszystkiego fakt, że Rangersi tracą trzynaście punktów do lidera tabeli drugiej ligi szkockiej, Hearts… Cóż, wielka misja odbudowy może się zakończyć tak, jak wielka misja lokalnego rywala kroczącego do Ligi Mistrzów. Po dupie, wałek, jeszcze raz po dupie. Bez kilta.

Najnowsze

EURO 2024

Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Piotr Rzepecki
0
Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”
Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
2
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Komentarze

0 komentarzy

Loading...