Reklama

Tekst czytelnika: Paryż traci swą magię

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

13 stycznia 2015, 10:46 • 8 min czytania 0 komentarzy

Gdy w maju 2011 roku władzę w klubie ze stolicy Francji przejmowało katarskie Qatar Sports Investments z Nasserem Al-Khelaifim na czele, cele były jasno nakreślone – wziąć szturmem Ligue 1, a w ciągu pięciu lat zwyciężyć w Lidze Mistrzów. Pomóc urzeczywistnić te odważne plany mieli Zlatan Ibrahimović oraz Thiago Silva, ściągnięci w duecie w trakcie letniego okienka transferowego przed sezonem 2012/13, który, jak się później okazało, był przełomowym dzięki zdobyciu pierwszego od dziewiętnastu lat mistrzostwa kraju.

Tekst czytelnika: Paryż traci swą magię

Kiedy w czerwcu poprzedniego roku, tuż przed Mistrzostwami Świata w Brazylii, a chwilę po udanej obronie tytułu mistrzowskiego (89 punktów, najwięcej w historii ligi), David Luiz za rekordową – jak na środkowego obrońcę – sumę transferową wzmocnił i tak niezwykle szczelną defensywę paryskiego zespołu, nikt nie wyobrażał sobie innego kandydata do końcowego triumfu. Przekaz był prosty – Paris Saint-Germain zdobędzie tytuł. Kropka.

Jakim więc cudem PSG na dzień dzisiejszy okupuje miejsce poza podium?

W jakie słowa ubrać kryzys, który, bez dwóch zdań, dopadł drużynę (wydawałoby się) bez wad? Jak wytłumaczyć to, co się obecnie dzieje z PSG?

Kłopoty w raju

Reklama

Dziewiętnasta kolejka francuskiej Ligue 1, ostatnia rundy jesiennej, zaskoczyła wszystkich niespodziewanym rezultatem – Paris Saint-Germain utraciło pozycję wicelidera na rzecz Olympique Lyon, samemu spadając na miejsce trzecie. Najniższe od pięciu sezonów. Rok 2015 zaczęli jednak udanie, od pewnego zwycięstwa 3:0 w Pucharze Francji z ekipą Montpellier – zwycięstwa, jak wiemy z dzisiejszej perspektywy, będącego tylko złudnym i tymczasowym odwróceniem uwagi od prawdziwego problemu. Oto bowiem pięć dni później mierzyli się z jedną z najsłabszych drużyn ligi, dziewiętnastą w tabeli Bastią, podchodząc do spotkania w roli oczywistego faworyta. Pierwsze dwadzieścia minut przebiegło w znanym nam od kilku sezonów scenariuszu – dwie szybkie bramki pozwoliły objąć prowadzenie, uspokajając grę oraz wiecznie krewkich fanów na Korsyce. Patrząc w tamtym momencie na twarz Laurent Blanc, szkoleniowca PSG, nie można było zauważyć żadnych oznak zadowolenia, w zasadzie – żadnych emocji. Wystarczyły jednak następne 24 minuty, by ujrzeć mieszankę niedowierzania, bezradności oraz zrezygnowania.

„Graliśmy dobrze przez 20 minut i wtedy nastąpiło coś, czego nie rozumiem. Prowadząc 2:0, przegrać 2:4… Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego. Musimy się obudzić.”

Zlatan Ibrahimovic nie potrafił się wytłumaczyć, trener Laurent Blanc nie chciał nic tłumaczyć, natomiast fani drużyny nie chcieli w ten wynik uwierzyć. Ostatni raz cztery bramki Paryżanie stracili prawie trzy lata temu, w marcu 2012 roku. A liga? Ostatnie trzy ligowe spotkania to wspomniana wyżej porażka 2:4 z Bastią, bezbramkowy remis z Montpellier oraz przegrana 0:1 z Guingamp (!). Jeden punkt w trzech spotkaniach i w konsekwencji czwarte miejsce w tabeli – wynik niegodny mistrza Francji.

Blanc, Blanc i jeszcze raz Blanc

Hashtag #BlancOut jest jednym z najczęściej używanych haseł w dyskusjach o przyczynach słabych wyników klubu. O co w nim chodzi i co jest przyczyną? O szacunek. A w zasadzie, jego skromną ilość. Tajemnicą poliszynela jest, że Blanc nie ma większej kontroli nad szatnią (o tym się mówi od spotkania z Chelsea w zeszłym sezonie). W ostatnich dniach więcej jest zgrzytów, niż motywacyjnych sloganów. Niezadowoleni, ex-zawodnicy Napoli, czyli Edinson Cavani oraz Ezequiel Lavezzi, spóźniający się na zimowy obóz treningowy i odbywający karę odsunięcia od pierwszego zespołu, czy otwarcie mówiący o chęci odejścia z klubu Thiago Motta, niezgadzający się z opiniami kilku starszych zawodników oraz zarządem, są tego najlepszym przykładem. Wymowny jest także fakt, że prezydent klubu, Nasser Al-Khelaifi, osobiście zjawił się w Marrakeszu, miejscu zimowego zgrupowania, by poprzeć trenera. Czy bez niego doszłoby do większych spięć?

blanc

Reklama

Często można się też spotkać z sugestią, że udana obrona tytułu mistrzowskiego przez drużynę Blanca była tak naprawdę zasługą poprzedniego szkoleniowca, Carlo Ancelottiego. Według tych sugestii, Laurent Blanc wszedł do drużyny, poklepał po plecach i kazał grać dalej swoje, zmieniając niewiele – tylko Edinson Cavani oraz David Luiz są autorskim pomysłem Francuza oraz jedyną zmianą od czasów kadencji Włocha. Kwestią sporną jest zresztą, czy były to ruchy trafione – Urugwajczyk nie potrafi odnaleźć sobie miejsca na boisku, chcąc występować na szpicy linii ofensywnej, miejscu zarezerwowanym przecież dla Ibrahimovicia, natomiast Brazylijczyk dostał się do klubu na podstawie… prośby kapitana, Thiago Silvy. Przyjaźń łącząca obu zawodników jest faktem dobrze znanym, tak jak i liczba oraz częstotliwość złych wyborów Davida Luiza. W efekcie, notujący – gdy zagra – bardo dobre występy Marquinhos, młody środkowy obrońca (także z Brazylii), musi pokornie siedzieć na ławce rezerwowych, zerkając nierzadko na proste błędy swoich starszych kolegów (vide David Luiz kryjący Maxwella, zamiast jednego z rywali przy bramce wyrównującej dla Bastii).

Niechęć wobec Francuza widoczna jest na francuskich, a nawet polskich, forach związanych z drużną PSG. W wielkim skrócie, możemy przeczytać, że: nie jest twardy, nie potrafi motywować, nie potrafi się porozumieć z gwiazdami, nie dokonuje odpowiednich korekt w zespole, nie potrafi znaleźć ustawienia dla duetu Ibra – Cavani, nie zmienia taktyki, nie reaguje na boiskowe zdarzenia, nie umie się postawić, nie myśli długofalowo. Nie, nie i nie. Same zaprzeczenia.

Pieniądze to nie wszystko

Często problemem bogatych mistrzów jest to, że… wiedzą, że są mistrzami. Bogatymi. Niejednokrotnie więc w trakcie piłkarskich spotkań stajemy się świadkami sytuacji, gdy gigant męczy się niemiłosiernie z maluczkim z dna tabeli. Nazywamy to wtedy brakiem ambicji. Piszemy: nie docenili rywali. Łatwo rzucić utarty slogan, pasujący jak ulał do naszej koncepcji. Tylko że… tak się właśnie często dzieje w przypadku mistrzów Francji. Jeśli przejrzycie terminarz spotkań i wyniki paryskiego klubu, zauważycie pewną zależność, pewną stałą – porażki często zdarzają się im z drużynami z dołu tabeli, a nie z jego topu – jak Guingamp i Bastia w tym sezonie, Evian w poprzednim czy Sochaux, Reims lub Nicea dwa lata wcześniej.

„Brakuje ducha mistrzów. Brakuje umiejętności mistrzów. Brakuje mistrzów.” Zapytajcie się fanów PSG o przyczynę słabej formy klubu – zapewne 97% z nich odpowie wam: brak zaangażowania. Niektórym zawodnikom zwyczajnie się nie chce i co gorsza, im się nawet nie chce tego ukrywać. Jasne, są mistrzami kraju przez dwa lata z rzędu i zrozumiałym jest ich pragnieniem gry z Barceloną czy Chelsea, nie, z całym szacunkiem, z Metz, Lens czy Evian. Jednak im się nie może nie chcieć. Każdemu, tylko nie im. Nie na tym poziomie.

Rok temu, a dziś

Gdy w poprzednim sezonie klub z Paryża zdobywał mistrzostwo kraju, notując w dodatku rekordową ilość zebranych punktów, na czele wszelkich pochwał i komplementów widniało nazwisko Zlatana Ibrahimovicia. Szwed, niekwestionowana gwiazda i lider zespołu, zgarnął koronę króla strzelców, zdobywając 26 bramek, o 10 więcej od drugiego w klasyfikacji strzelców Andre-Pierre Gignaca. W blasku świateł i na fali zachwytów często umniejszano wkład najważniejszej formacji w taktyce PSG, czyli środka pomocy. Thiago Motta, Blaise Matuidi oraz Verratti, czyli siła, wytrzymałość i wizja. Moc, nieustępliwość oraz technika. Fantazja, waleczność, kreatywność. Mieszanka cech, zabójczych cech, które jak trzygłowy potwór prowadziły grę drużyny. Cerber, pożerający rywala za rywalem.

Dziś brakuje jednej głowy. Silnik ekipy Blanca się zatarł, a dokładnie jeden z jego ważnych elementów. I to ten najmniej doceniany – Thiago Motta.

Thiago

Włoch nie rzuca się w oczy obserwatorom futbolu lubującym się w dryblingach i pięknych bramkach. Wręcz przeciwnie, zawsze przebywa gdzieś z tyłu, umiejętnie rozdzielając piłki w odpowiednie sektory boiska i starając się stale podpowiadać swoim kolegom. Aż chciałoby się napisać: Pirlo z wadliwym pijarem. Kłopot w tym, że Motta nagle przestał podejmować tylko dobre decyzje. Od kilku tygodni, te dobre łączy na przemian ze złymi. I na jego nieszczęście, te złe mają bardzo często negatywny skutek.

W związku drzemką trzygłowego potwora, Blanc stara się na nowo znaleźć odpowiednie proporcje wcześniej wspomnianej mieszanki. Coraz częściej na placu gry widzimy najróżniejsze kombinacje, począwszy od Cabaye – Matuidi – Verratti, na Rabiot – Chantome – Cabaye kończąc. Częste zmiany, częste rotacje często przynoszą dobry skutek, częściej jednak całkiem odwrotny. Wtedy słaba dyspozycja środka ratowana jest przez jednego ze skrzydłowych lub napastnika.

Wina leży pośrodku

Błędnym założeniem sporej grupy kibiców piłkarskich jest przypisywanie etykiet na podstawie utartych przekonań. Dlatego też, kiedy rzucane jest hasło kryzys w PSG oraz zła atmosfera w szatni, na usta wielu osobom aż ciśnie się Zlatan Ibrahimović, szalone dziecko i boiskowy gangster z dzielnic Rosengard. Nic bardziej mylnego. Pierwszym, który wyraził niezadowolenie z wyników oraz stylu zespoły był… jej kapitan, Thiago Silva. Zastanawiające jest w zasadzie to, że gdy większość właśnie po Zlatanie spodziewała się wszelkich odruchów buntu czy niezadowolenia, on stara się scalić grupę i obniża znaczenie każdego z wytykanych palcami przez media skandali. Doszło nawet do tego, że Ibra jest wymieniany jako jeden z nielicznych kolegów Edinsona Cavaniego, wykluczonego z szatni i niezaakceptowanego przez wielu członków składu. Stwierdzenie, że Ibrahimović jest prawdziwym liderem szatni i jej dobrym duchem nie jest popularne. A tak właśnie jest w Paryżu.

Nie da się też ukryć, że „Wielkie Paris Saint-Germain” powoli traci swą wielkości, przynajmniej w oczach rywali. W obu mistrzowskich sezonach w trakcie przedmeczowych wywiadów można było przeczytać, że trenerzy rywali: „Postarają się wykraść punkcik”, „Dadzą z siebie 250%”, czy „Mają nadzieję, że uda im się zrobić niespodziankę”. Dało się wyczuć duże pokłady szacunku oraz sporą niepewność w korzystny rezultat. Dziś, brzmi to inaczej: „PSG to wielki zespół, ale my nie mamy się czego wstydzić” lub „Na pewno są faworytami, ale nie czujemy się słabsi”. Początkowy szok związany z głośnymi nazwiskami zastąpiła pełna koncentracja, zaś różnica, czy wręcz przepaść finansowa przestała mieć znaczenie.

Dodatkowo, rewolucja klubu (wejście katarskich właścicieli), która wymuszała częste zmiany – trenerów, taktyki i zawodników – dobiegła końca. Paris Saint-Germain nie jest już projektem w toku, jest na ostatniej prostej. Stąd nasze i przeciwników przyzwyczajenie do systemu 4-3-3 oraz filozofii i stylu trenera Blanca, która nie zmienia się niezależnie od rywala, co jest zresztą kolejną z zarzucanych mu pretensji.

„Paris est magique” (czyt. Paryż jest magiczny), czyli hasło śpiewane przy okazji każdego ze spotkań drużyny PSG, ma w sobie wielkie przesłanie i przez ostatnie lata było motywem przewodnim każdej ze zmian tego klubu. Nie da się ukryć, że od kilku tygodni tej magii tam brakuje.

Jakub Golański

Autor pisze na vivelaligue1.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
0
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał
Anglia

Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Damian Popilowski
0
Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Francja

Komentarze

0 komentarzy

Loading...