Reklama

Agresywny i chamski lekarz vs znajomość Piecha z gangsterami

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

30 grudnia 2014, 11:01 • 12 min czytania 0 komentarzy

Dziś polska prasa żyje jednym tematem – tym, co w szpitalu w Świdnicy nawywijał Arkadiusz Piech. W Przeglądzie Sportowym pisze, że relacje świadków nie są jednoznaczne, że część pacjentów wstawiła się za piłkarzem i jego kolegami. Jedna z osób twierdzi, że to lekarz był agresywny i chamski, a Piech „tylko” go wyzywał. Z kolei w Fakcie można przeczytać: – Już na wejściu zaczął się awanturować i ubliżać personelowi. Mówił, że dużo zarabia i płaci olbrzymie składki, dlatego nie ma zamiaru czekać – relacjonuje Faktowi pokrzywdzony lekarz Andrzej C. – Krzyczał, że jest „orłem powiatu świdnickiego” oraz, że ma rozległe znajomości, w tym wśród lokalnych gangsterów

Agresywny i chamski lekarz vs znajomość Piecha z gangsterami

FAKT

W pierwszej kolejności w dziale Wydarzenia trafiamy na tekst o Arkadiusz Piechu. Lekarz twierdzi, że piłkarz groził mu mafią.

Image and video hosting by TinyPic

Co mu strzelił do głowy?! Arkadiusz Piech (29 l.), napastnik Legii Warszawa, rzucił się z pięściami na Andrzeja C., lekarza z ostrego dyżuru szpitala „Latawiec” w Świdnicy (woj. dolnośląskie). Jakby tego było mało, z relacji pokrzywdzonego wynika, że piłkarz groził pracownikom zwolnieniem, a nawet powoływał się na znajomości z lokalnymi gangsterami! Awantura miała miejsce około 3.40 w nocy z piątku na sobotę. Arkadiusz Piech pojawił się na ostrym dyżurze z dwoma ledwo trzymającymi się na nogach kolegami, z których jeden miał rozbitą głowę. Mężczyzna domagał się natychmiastowej pomocy dla rannego kompana. – Już na wejściu zaczął się awanturować i ubliżać personelowi. Mówił, że dużo zarabia i płaci olbrzymie składki, dlatego nie ma zamiaru czekać – relacjonuje Faktowi pokrzywdzony lekarz Andrzej C. – Krzyczał, że jest „orłem powiatu świdnickiego” oraz, że ma rozległe znajomości, w tym wśród lokalnych gangsterów – dodaje medyk. Gdy napastnik Legii zrozumiał, że krzykiem nic nie wskóra, postanowił sprawę rozwiązać inaczej. Zamachnął się na lekarza uderzając go pięścią w podbródek. Na szczęście cios nie wyrządził rosłemu medykowi większej krzywdy. Piech trafił na komisariat, gdzie badanie alkomatem wykazało blisko 2 promile alkoholu w organizmie. Personel szpitala jest w szoku.

Reklama

A w dziale sportowym na dzień dobry znajdujemy mały tekścik o piłkarzu Górnika, który nie ma pieniędzy na bilet do domu.

Większość naszych ligowych piłkarzy wypoczywa po świętach i przygotowują się do sylwestra. Tymczasem pomocnik Górnika Dzikamai Gwaze (25 l.) jest załamany. Nie ma za co wrócić do domu. Jak trudna jest finansowa sytuacja klubu z Zabrza, pokazuje przykład Gwaze. Piłkarz z Zimbabwe w Górniku gra od początku roku. Jak większość graczy, tak i on chciał polecieć na święta do domu. Nic z tego jednak nie wyszło, choć piłkarz w kontrakcie ma klauzulę, że klub zobowiązany jest wykupić mu bilet lotniczy. Zabrzanie nie wywiązali się jednak z tego obowiązku. – Przez dwa tygodnie chodziłem do działaczy Górnika i pytałem o bilet lotniczy do domu. Sprawa była odkładana, aż wreszcie dałem spokój. W Zimbabwe, jak ktoś nie chce czegoś zrobić, to zostawiamy to. Szkoda, że nie powiedziano mi wcześnie, że nie będzie pieniędzy na mój bilet – mówi Gwaze.

Image and video hosting by TinyPic

Młodzi, zdolni, niepotrzebni – to o kilku polskich piłkarzach.

Paweł Wszołek (22 l.), Mateusz Klich (24 l.) i Dominik Furman (22 l.) – wszyscy grali już w reprezentacji Polski, Klich był nawet podstawowym zawodnikiem naszej kadry i to jeszcze we wrześniu. Niestety, ci piłkarze nie tylko przestali się rozwijać, ale wręcz znacząco się cofnęli. A wszystko przez to, że w ogóle nie grają. Klich i Furman nie łapią się nawet na ławki rezerwowych w swoich klubach, niemieckim Wolfsburgu i francuskim Toulouse. Z kolei Wszołek leczył kontuzje, a gdy doszedł do zdrowia, to nie ma dla niego miejsca w składzie Sampdorii Genua. (…) Teraz ci młodzi zawodnicy muszą zdecydować, co robić. Czy wracać do Polski, czy dalej walczyć na Zachodzie o zmianę swojego statusu. Jeśli jednak nic nie zmienią, to będą na najlepszej drodze, by zmarnować swoje talenty.

GAZETA WYBORCZA

Reklama

Co może spotkać Bielika w Arsenalu? Ciekawy tekst o angielskim klubie, ich wizji, no i o Wengerze.

Image and video hosting by TinyPic

Klub z Londynu chce zapłacić za 17-letniego środkowego pomocnika Legii 2 mln euro. Arsenal dba o wizerunek klubu, który daje szansę nastoletnim piłkarzom, ale i tam znajdziemy zawodników, którzy uchodzili za utalentowanych, a wielkiej kariery nie zrobili. Juniorzy z obcym paszportem masowo pchają się na Wyspy skuszeni wysokimi kontraktami i wizją gry w Premier League, by zwykle po paru latach wrócić z podkulonym ogonem do ojczyzny. Niektórych kilkuletni pobyt w akademiach angielskich klubów i ciągłe wypożyczenia potrafią rozstroić na tyle, że nie robią karier nawet u siebie. – Gdyby to była Chelsea, która kupuje piłkarzy na tony i wypożycza ich w Europie, byłoby łatwiej przekonać go do pozostania, bo miałbym argumenty sportowe. Ale w Arsenalu niemal natychmiast można dostać szansę w pierwszej drużynie – mówił niedawno „Wyborczej” prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Gilles Grimandi, kiedyś piłkarz, dziś skaut Arsenalu, tłumaczy, że młodzi chętnie przychodzą na Emirates Stadium, bo ufają trenerowi Arsene’owi Wengerowi. – On jest naszą wizytówką. Młodzi wiedzą, że dostaną szansę. To jeden z głównych argumentów w rozmowach – mówi. Wenger przekonywał niedawno Bielika, że chciałby jak najszybciej zacząć z nim pracę. Obiecał mu też treningi z pierwszym zespołem. Wprawdzie Wenger uważa, że piłkarze na pozycji Bielika stają się najlepsi w wieku 26-32 lat, ale dodaje, że „wyjątkowe talenty łamią tę zasadę i ustalają własną”. Dla Francuza Arsenal jest „jedynym klubem spośród 10 największych w Europie, które dają szansę gry, a gdy jesteś młody, idziesz tam, gdzie czujesz, że możesz grać”. Ale Bielik musi wiedzieć, że Wenger takich rozmów odbywa wiele, realia akademii Arsenalu też są brutalne. Co sezon szansę w seniorach dostaje pięciu-sześciu zawodników wychowanych w szkółce lub ściągniętych do niej w wieku 16-17 lat, którzy później nie robią kariery w seniorskiej piłce. Nawet pod okiem Wengera przygoda wielu juniorów kończy się tak smutno jak historia holenderskiego supertalentu Nacera Barazite. W wieku 16 lat trafił do Arsenalu z NEC Nijmegen, lecz tylko trzy razy zagrał u Wengera. Siedem lat później po kilku zakrętach i wypożyczeniach kopie piłkę w przeciętnym holenderskim Utrechcie. Wenger nie musiał też przekazać Bielikowi, że w ostatnim czasie nieco zmienił strategię – ściąga więcej doświadczonych piłkarzy, młodzi dostają mniej szans.

SUPER EXPRESS

Arkadiusz Milik i jego szalony rok. Zaczynamy od kalendarium polskiego napastnika.

Image and video hosting by TinyPic

Marzec
Jego pozycja w Augsburgu jest coraz słabsza. Trzy mecze, wszystkie z ławki rezerwowych, bez gola. W niektórych spotkaniach nawet nie wchodzi do gry. Trener Augsburga woli stawiać na tych, którzy zostaną w klubie. 26 marca rozgrywa ostatni mecz w barwach Augsburga, 1:3 z Baye-rem Leverkusen.

Kwiecień
Pełne upokorzenie Milika. Wychowanek Rozwoju Katowice ogląda ostatnie dwa mecze Bundesligi z ławki rezerwowych. Trener nie daje mu ani minuty gry. Już wiadomo, że wypożyczenie do Augsburga nie było dobrym pomysłem.

Maj
Zalicza występ w towarzyskim meczu z Niemcami w Hamburgu (0:0). Dziś trudno w to uwierzyć, ale hierarchia była wtedy taka, że w pierwszym składzie wybiegł. Marcin Robak, a Milik zastąpił go w 53. minucie. 15 maja ogłasza, że przyszły sezon spędzi w Ajaksie.

W Superaku jest jeszcze tekst o sprawie Arkadiusza Piecha. Piłkarz nie chciał rozmawiać z dziennikarzem, przysłał tylko SMS-a: Sytuacja przedstawiona w prasie znacznie mija się z prawdą. Nikogo nie uderzyłem i nie mam nic na sumieniu. Informacje o rzekomym pobiciu są nieprawdziwe.

SPORT

Zaglądamy do Sportu.

Image and video hosting by TinyPic

Podsumowanie roku reprezentacji i kolejny tekst o Piechu (zacytujemy jeszcze tylko ten z Przeglądu Sportowego) odpuszczamy. Kierujemy wzrok na rozmowę z Bartoszem Bosackim.

Problemy w drugiej linii tuszuje trochę wielki harmider, jaki rozpętał się wokół Grzegorza Krychowiaka.
– Szum wokół jego osoby jest w ostatnim czasie spory, ale nie widzę w tym nic zdrożnego. A nawet się cieszę. On sam poczuje się dzięki temu pewniej, a inni – mam na myśli tych młodszych – będą chcieli mu dorównać. Mam nadzieję, że Grzesiek utrzyma dobrą dyspozycję z mijającego roku. Nie szukałbym na siłę problemów akurat w linii pomocy, bo słabsze punkty znaleźlibyśmy w każdej formacji. Bardziej martwiłbym się o formę poszczególnych graczy. Jeśli wszyscy będą odpowiednio przygotowani do gry we właściwym czasie, to indywidualne braki będzie o wiele łatwiej zniwelować.

Do tej pory z trwogą mówiliśmy o środku obrony. Wygląda jednak na to, że doczekaliśmy się solidnej pary stoperów na lata.
– Wstrzymajmy się jeszcze z generalnymi ocenami. Przecież jeszcze pół roku temu na tych samych zawodnikach wieszano psy. W eliminacjach defensywa spisywała się stabilnie. Ale co będzie jak ktoś z tego duetu popełni pierwszy błąd, który skończy się utratą gola? Rozmawiałem niedawno z trenerem Nawałką i apelował dokładnie o to samo – z wszelkimi podsumowaniami zaczekajmy do końca gier eliminacyjnych. Dobrze, że mamy takich zawodników jak Kamil Glik i Łukasz Szukała. Powinniśmy jednak dysponować nie dwoma, a czterema równorzędnymi stoperami, a tak na razie nie jest.

Image and video hosting by TinyPic

Siedem najważniejszych wydarzeń 2014 roku dla Piasta Gliwice? Wystarczy wypisać: duet na walizkach, Anioł na ratunek, czas pożegnań, zmiany gabinetowe, szał transferów, wielcy na kolanach, runda „człowieka w masce”… Jeśli mamy coś jeszcze zacytować, niech będzie to szał zakupów w Tychach.

Przed świętami GKS Tychy „zaklepał” Łukasza Grzeszczyka i Tomasza Porębskiego. Tuż po świętach grono nowych zawodników powiększyło się o kolejne dwa nazwiska. Trzecim wzmocnieniem, zgodnie z naszymi zapowiedziami, został Sebastian Janik. (…) Jeszcze solidniejszym transferem wydaje się powrót na Górny Śląsk Jakuba Bąka. 21-letni pomocnik został wypożyczony z ekstraklasowej Pogoni do końca sezonu. (…) Tomasz Hajto i dyrektor sportowy Marcin Adamski nie tracą – jak widać – czasu, na razie tyski klub działacza najprężniej na rynku transferowym spośród wszystkich pierwszoligowców. – Czasu nie mamy zbyt wiele, stąd musimy być bardzo konkretni – mówi nam Adamski. Nie ukrywa, że negocjacje z kandydatami do drużyny nie są łatwe. – Bo jesteśmy w strefie spadkowej pierwszej ligi. Cieszę się jednak, że jest grono zawodników, którzy chcą nam zaufać i podjąć się zadania uratowania ligi dla Tychów – dodaje. Zmiany w tyskim klubie będą jeszcze większe, bo to nie koniec zimowych transferów. – Prowadzimy wiele rozmów. Mamy swoje listy i wytypowanych kandydatów. Nie chcę rzucać liczbą, ile jeszcze transferów można się spodziewać. Zobaczymy, jak potoczą się negocjacje. Na pewno kilka pozycji wymaga wzmocnienia. Chcielibyśmy jak najszybciej skompletować kadrę, by trener Hajto mógł przygotowywać się z drużyną do rundy wiosennej – podkreśla dyrektor Adamski.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Tak wygląda okładka.

Image and video hosting by TinyPic

A tutaj pełna wersja tekstu o problemach Polaków w zagranicznych klubach.

Równie kiepsko wygląda los Tomasza Kupisza w Chievo. W jego przypadku nie jest to jednak zaskoczenie – już w zeszłym sezonie było podobnie. W 2014 roku tylko raz wszedł na boisko. Jako rezerwowy. – Szukamy Tomkowi innego klubu, nie tylko w Italii. W Chievo „nie pasuje” do koncepcji trenera – mówi menedżer piłkarza Jarosław Kołakowski. Nie gra też Paweł Dawidowicz, tyle, że jego przypadek jest szczególny. Trafił do mocnego klubu, ma dopiero 19 lat i przynajmniej gry – ale jako zmiennik – w rezerwach Benfiki występującej w drugiej lidze portugalskiej. Z młodych piłkarzy rzadko pojawiają się na murawie także Łukaszowie Skorupski i Teodorczyk, Rafał Wolski oraz Sebastian Steblecki. Ten pierwszy jechał do Romy ze świadomością, że będzie zmiennikiem Morgana De Sanctisa i nic pod tym względem się nie zmieniło. Gdy jechał Włoch leczył kontuzję, Polak pokazał, że można na niego liczyć. Grał mało, ale zaliczył przynajmniej prestiżowe występy – z Manchesterem City (1:1) i Bayernem (0:2) w Lidze Mistrzów oraz z Juventusem (2:3) w Serie A.

Image and video hosting by TinyPic

Co jeszcze wiemy o sprawie Piecha? Więcej informacji dostarcza Michał Wyrwa.

Relacje świadków nie są jednoznaczne. Część pacjentów szpitala wstawiła się za piłkarzem oraz jego kolegami. – To lekarz był agresywny i chamski. Arek go wyzywał, ale do niczego więcej nie doszło – powiedziała nam jedna z osób. We wtorek w godzinach południowych spotkaliśmy Piecha pod szpitalem. Wraz ze swoim menedżerem dyskutowali z dyrektorem placówki, po czym udali się na oddział, na którym doszło do zdarzenia. Nie spotkali tam jednak poszkodowanego lekarza. – To wszystko jakieś wielkie jaja. Nie uderzyłem go. Media piszą kłamstwa, a ja na pewno będę dochodził prawdy – rzucił w naszą stronę zawodnik Legii. Dłużej nie chciał rozmawiać Swoje stanowisko podtrzymuje lekarz. – Mogę potwierdzić, że na pewno zostałem uderzony przez Arkadiusza Piecha – komentuje 35-latek. Niewiele w rozstrzygnięciu sprawy pomoże szpitalny monitoring. Na ujęciach z kamer zainstalowanych na korytarzu widać jedynie moment, w którym piłkarz i jego koledzy wchodzą do gabinetu. Co miało miejsce w środku, najprawdopodobniej rozstrzygnie sąd. Czy piłkarz uległ manipulacji? Działacze Legii do rozstrzygnięcia sprawy bronią swojego zawodnika. – Obecnie nie ma żadnych podstaw do tego, by rozważać rozwiązanie kontraktu z Arkiem. Musimy poczekać, aż zostanie dokładnie ustalone, co wydarzyło się w szpitalu w Świdnicy – mówi prezes klubu Bogusław Leśnodorski.

Nie wiadomo, co dalej będzie z Koroną. Klub ma poważne problemy.

Prezydent Kielc Wojciech Lubawski przy ustalaniu budżetu miasta na 2015 rok uwzględnił autopoprawkę. Mowa w niej była o dofinansowaniu Korony kwotą 7,8 mln. złotych. Na wczorajszej sesji radni nie zgodzili się, by przekazać taką sumę na konto klubu. Zabrakło jednego głosu. – Muszę ochłonąć. Ze spokojem podejść do tego co się stało – Paprocki unikał komentarzy. Dodał jednak: – Tak, istnieje możliwość ogłoszenia upadłości klubu. Załamany decyzją radnych był także prezydent Lubawski: – Serce mi pęka, płakać mi się chce! Wiele lat broniłem tego klubu, pomagałem kieleckiemu futbolowi, jak mogłem, a tu taki klops. Nie wiem, co będzie dalej. Usiądziemy z prezesem Paprockim i przeanalizujemy wszystkie aspekty. Na razie nie widzę jednak przyszłości w optymistycznych kolorach. Inaczej do tematu podchodzi radna Agata Wojda. – Brak zgody na dotację to efekt ignorowania naszych wniosków, blokowania dostępu do informacji. Nie miałam moralnego prawa, by przekazać klubowi kolejne miliony, nie mając pewności co do celowości ich wydatkowania. Jestem za wsparciem Korony. Przecież to reklama dla miasta, piłkarze mają na koszulkach logo Kielc – mówi radna opozycji. Dotacja z miasta to największy zastrzyk finansowy dla klubu. Bez niej organizacyjne kłopoty Korony rozpoczną już w styczniu. Kasa jest pusta, a piłkarzom trzeba wypłacić pensje, również te zaległe. Pod znakiem zapytania stanął wyjazd na obozy przygotowawcze.

Co poza tym?
– Gwaze nie ma jak wrócić do domu (czytaliście w Fakcie)
– Bobo Kaczmarek uważa, że powrót Mili do Lechii jest przesądzony

Image and video hosting by TinyPic

Z kolei Michał Masłowski wszystko zaczyna od początku.

Trener powierzy panu funkcję kapitana. Stało się to krótko po powrocie.
– Byłem w szoku. Mamy w zespole wielu doświadczonych zawodników. W przeszłości byłem kapitanem, ale w niższych ligach, a nie w ekstraklasie.

Mimo wszystko zgodził się pan.
– Długo się wahałem. Nie jestem typem człowieka, który lubi wychodzić przed szereg. Rozmawiałem z chłopakami w szatni, co o tym myślą. Stwierdzili, że to fajny pomysł. Przemyślałem sprawę i zgodziłem się.

(…)

Dużo zawdzięcza pan właścicielowi Zawiszy Radosławowi Osuchowi?
– Wszyscy wiedzą, że Radek Osuch znalazł mnie w niższej lidze i dal szansę. Trafiłem do Zawiszy, który ukształtował mnie piłkarsko. Nigdy mu tego nie zapomnę, bo od nikogo tej szansy wcześniej nie dostałem.

Szczerze powiedziawszy, jest to niezbyt wciągająca rozmowa.

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...