Reklama

Klopp znów przegrał i dobił do dychy. Pozytyw? Ten rok właśnie się skończył

redakcja

Autor:redakcja

20 grudnia 2014, 18:30 • 3 min czytania 0 komentarzy

Odwróć tabelę, Dortmund na czele. Pisaliśmy tak już niedawno i być może napiszemy to jutro raz jeszcze. A wszystko dlatego, że Borussia nie zrobiła nic, by poprawić swoją beznadziejną sytuację – właśnie przegrała dziesiąty (!) mecz w lidze i ma tylko punkt przewagi nad ostatnim Freiburgiem. Jedyna dobra wiadomość dla trenera, piłkarzy i kibiców jest taka, że ten rok w końcu się skończył.

Klopp znów przegrał i dobił do dychy. Pozytyw? Ten rok właśnie się skończył

Viktor Skripnik, trener Werderu, wesoło podskakiwał po końcowym gwizdku sędziego. Zaczął biegać po murawie, a brakowało już tylko, żeby zrobił zwycięskie okrążenie z flagą Ukrainy. A tak poważnie, trudno się dziwić jego radości. Odkąd przejął zespół z Bremy, w czterech meczach u siebie ugrał dziesięć punktów. Pokonał już Stuttgart, pokonał Paderborn, zremisował z Hannoverem, no i ograł Borussię. Tę samą Borussię, która wyszła z grupy Ligi Mistrzów z pierwszego miejsca, a w Bundeslidze sąsiaduje w tabeli właśnie z Werderem. Po dzisiejszym meczu jest już niżej od tego rywala, a jutro – w zależności od wyniku Freiburga z Hannoverem – może być najniżej w kraju.

Image and video hosting by TinyPic

Edward Durda rzucił na antenie: „Dzisiaj wielki Dortmund został ograny”. I w tym właśnie rzecz: nie jest to wielki Dortmund. Nie w tym sezonie, no i na pewno nie dziś. Najlepiej pokazuje to dziesięć przegranych przez BVB meczów – nikt w Bundeslidze nie ma ich aż tylu, sam Klopp w żadnym sezonie do dychy nie doszedł, a to przecież dopiero półmetek!

Ciężko napisać, co dziś w Dortmundzie dobrze funkcjonowało. Najłatwiej chyba byłoby stwierdzić, że nic. W środę oglądaliśmy zupełnie inną Borussię – taką, która walczyła, była agresywna, naprawdę chciała i pragnęła sukcesu. Kilka dni później widzimy powrót do stanu poprzedniego, do ludzi złych, zniechęconych i sfrustrowanych. Dwukrotnie stracone prowadzenie z Wolfsburgiem tę frustrację musiało spotęgować. Goście przegrali dziś z Werderem już w szatni, potem „poprawili” to na boisku. Kto „poprawiał”? Właściwie każdy. Ofensywa w ogóle nie istniała, Grosskreutz był kompletnie bezużyteczny, Immobile podobnie, Aubameyang nawet w tym swoim stylu nie biegał. Kehl z Kirchem zbyt często przegrywali w środku pola, nie zatrzymywali kontrataków gospodarzy. Prawdziwym żartem była jednak postawa obrony. Piszczek i Schmelzer zbyt często byli spóźnieni, Ginter zapomniał, co oznacza linia spalonego, a Hummels biegał tak ociężale, jakby chciał, a nie mógł. Chociaż nie, po nim nawet nie widać było, żeby chciał. Kontaktowy gol i próba poderwania kolegów do walki nie zmieniają obrazu, jaki kapitan BVB tworzył przez ponad godzinę.

Reklama

Pierwszy gol? Selke. Drugi gol? Bartels, ale po podaniu Selke. Tak, my jeszcze dwa słowa o 19-letnim napastniku Werderu, który z obrońcami Borussii robił wszystko to, na co akurat miał ochotę. Minąć jednego – nie ma problemu. Minąć dwóch czy trzech – też nie. Chłopak zagrał dziś mecz życia, od „Bilda” otrzymał najwyższą możliwą notę (w Dortmundzie, poza bramkarzem, same „5” i „6”) i pokazał, że warto mieć na niego oko.

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Robert Gumny ma już sezon z głowy. Poważna kontuzja obrońcy Augsburga

Arek Dobruchowski
4
Robert Gumny ma już sezon z głowy. Poważna kontuzja obrońcy Augsburga

Komentarze

0 komentarzy

Loading...