Reklama

Dopingowa afera zakończy karierę Dawida Nowaka?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 grudnia 2014, 10:23 • 15 min czytania 0 komentarzy

– Nowak nie ukrywa, że zdaje sobie sprawę, iż jeśli zostanie zdyskwalifikowany na dwa lata, jego powrót na boiska ekstraklasy będzie praktycznie niemożliwy. – Im dłuższa pauza, tym jest trudniej wrócić. Wiem coś o tym, bo choćby podczas ostatniego sezonu spędzonego w Bełchatowie miałem rok przerwy z powodu kontuzji. Na razie nie dopuszczam do siebie tej myśli, ale wkrótce przyjdzie taki moment i trzeba będzie się zastanowić, co dalej. Nie jestem już młodym zawodnikiem, więc każda przerwa jest dla mnie bardzo niekorzystna. Wrócić będzie bardzo trudno – mówi były już napastnik Pasów. O powrót byłoby tym trudniej, że zgodnie z przepisami zdyskwalifikowany zawodnik nie może nawet trenować z żadnym zespołem należącym do PZPN – pisze dziś Przegląd Sportowy, analizując po raz kolejny dopingową aferę wokół Dawida Nowaka. Zapraszamy na środowy przegląd prasy.

Dopingowa afera zakończy karierę Dawida Nowaka?

FAKT

Zaczynamy od Faktu, który dziś wygląda dość ciekawie. Na pierwszej stronie rozmowa z Adamem Nawałką. Ładnie mówi zwłaszcza o głodnym sukcesów Miliku.

Według Jana de Zeeuwa w Holandii mówi się, że prawa noga Arkadiusza Milika jest jak u jego teściowej. Co pan na to?
– Nie wypada mi tego komentować. Pytają, to odpowiada, ale przecież nie widział Arka podczas treningu, nie analizował szczegółowo jego gry w meczach ligowych i reprezentacyjnych, a ja tak. Arek to piłkarz ze znakomitą lewą nogą, ale prawa wcale nie jest taka zła. Lubimy mówić, zwłaszcza w przypadku piłkarzy lewonożnych, że druga noga jest im potrzebna do wsiadania do tramwaju, a to krzywdzące i nie odpowiadające prawdzie podejście. W przypadku Milika już w Górniku Zabrze mocno pracowaliśmy nad grą obiema nogami, choć wiadomo, że jeśli jest okazja na dłuższe przygotowanie strzału, jak na przykład przy rzutach wolnych, to wybierze tę dominującą. To naturalny odruch. W zagraniach sytuacyjnych nie ma jednak problemu, aby używał niemal w równym stopniu nogi słabszej.

Jak bardzo przez ostatnie pół roku rozwinął się Milik?
– Postępy są wyraźne, ale nie sprowadzałbym jego rozwoju do ostatnich sześciu miesięcy. Arek jest w takim wieku, że rozwija się bardzo szybko. Chłonie piłkarskie umiejętności jak gąbka. Na pewno wzrosła jego zdolność poruszania się po boisku i świadomość taktyczna, co świadczy o zwiększającej się sile psychicznej i dojrzałości piłkarza. Musi wciąż pracować, ale z tym nie ma problemu, bo zawsze miał duży zapał do pracy. Na treningu jest fantastyczny. Wręcz trzeba go tonować…

Reklama

Już oficjalnie: Błaszczykowski traci opaskę kapitana.

Selekcjoner biało-czerwonych zastanawiał się, czy po długiej nieobecności w kadrze Błaszczykowskiego (29 l.), podczas której zbudował zespół na swoich zasadach, kapitanem na stałe uczynić „Lewego”. Taka decyzja miała zapaść już w czerwcu przed towarzyskim meczem z Litwą, ale po publikacji „Przeglądu Sportowego” informującej o tym zamiarze, Nawałka się wycofał. Postanowił poczekać i przyjrzeć się drużynie podczas meczów eliminacji Euro 2016. Dobra postawa zespołu, prowadzenie w grupie D i widoczny lider w postaci Lewandowskiego tylko utwierdziły go w przekonaniu, że warto zmienić zasady, które ustalił na początku swojej pracy z kadrą. Przypomnijmy, że w listopadzie 2013 roku Nawałka zdecydował, iż zespół na boisko będzie wyprowadzał reprezentant, który ma najwięcej występów w kadrze. A tym z kręgu jego zainteresowania wciąż jest Błaszczykowski

W ramkach:

– Kuba zagrał kilka minut w Lidze Mistrzów
– Ruch nie odda zimą Kuświka
– Sadzawicki z Górnika zerwał więzadło
– Białorusin Sawickij zagra w Jagiellonii.

Dawid Nowak już nie wróci do piłki? Choć walczy o to, żeby udowodnić, że nie przyjął stanozalolu z premedytacją. Na dziś brak winy trudno jednak mu udowodnić.

Reklama

Nowak nie ukrywa, że zdaje sobie sprawę, iż jeśli zostanie zdyskwalifikowany na dwa lata, jego powrót na boiska ekstraklasy będzie praktycznie niemożliwy. – Im dłuższa pauza, tym jest trudniej wrócić. Wiem coś o tym, bo choćby podczas ostatniego sezonu spędzonego w Bełchatowie miałem rok przerwy z powodu kontuzji. Na razie nie dopuszczam do siebie tej myśli, ale wkrótce przyjdzie taki moment i trzeba będzie się zastanowić, co dalej. Nie jestem już młodym zawodnikiem, więc każda przerwa jest dla mnie bardzo niekorzystna. Wrócić będzie bardzo trudno – mówi były już napastnik Pasów. O powrót byłoby tym trudniej, że zgodnie z przepisami zdyskwalifikowany zawodnik nie może nawet trenować z żadnym zespołem należącym do PZPN. – To sprawia, że utrzymanie formy będzie jeszcze trudniejsze. Ale wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nigdy się nie poddaję i zawsze angażuję się na całego. Najpierw poczekajmy jednak do zakończenia sprawy – dodaje Nowak.

Arsenal zaprasza do siebie Krystiana Bielika – ten temat rozwałkowaliśmy już wczoraj, więc poczytajmy jeszcze o tym jak Marcin Adamski rzucił stocznię dla GKS-u Tychy.

Marcin Adamski (39 l.) do niedawna pracował w Niemczech w firmie zajmującej się budową jachtów. Były obrońca wolał jednak wrócić do Polski i zostać dyrektorem GKS Tychy. Były zawodnik m.in.: Rapidu Wiedeń i ŁKS od dwóch lat nie gra w piłkę. Adamski (39 l.) postanowił szukać szczęścia w innej branży i w innym kraju. Przeniósł się do Niemiec, do Bremy. – Pracowałem w firmie, która zajmuje się budową jachtów – opowiada Adamski, który mimo dobrych warunków nie wahał się wrócić do Polski i podjąć wyzwanie w Tychach. – Mój niemiecki szef nie robił problemów, bo jak sam powiedział, zobaczył błysk w moich oczach. Dostałem jeden dzień na pozałatwianie formalności i przyjechałem na Górny Śląsk. Praca w roli dyrektora sportowego była moim marzeniem – wyjaśnia były piłkarz.

GAZETA WYBORCZA

Dziś nietypowo – na łamach Wyborczej mamy wywiad z Davidem De Geą, bramkarzem Manchesteru, przeprowadzony przez niejakiego Davida Ruiza. No to cytujmy:

Początki miał pan jednak trudne. To prawda, że myślał o ucieczce z Manchesteru?
– Tak. Gdyby Alex Ferguson nie zaopiekował się mną jak ojciec, gdyby nie powtarzał, że we mnie wierzy, różnie mogłoby być. Słyszałem gwizdy kibiców i czytałem negatywne opinie prasy – w tym rodzaju, że ten młody Hiszpan nigdy nie będzie bramkarzem kalibru odpowiedniego dla United. Cierpiała także moja rodzina. Ale Ferguson to człowiek tak fanatycznie kochany i uwielbiany na Old Trafford, że jeśli on ręczy, iż ktoś się nadaje, to reszta milknie. Dostałem od niego czas, by pracować w spokoju, dorastać do rozmiaru wymaganego od gracza w takim klubie. Uchodzi za człowieka z wyjątkowo ciężką i twardą ręką, ale w rzeczywistości jest dla piłkarzy jak ktoś z rodziny.

Jakieś zasługi może pan przypisać także sobie?
– Bramkarz to niewdzięczna pozycja, jego błędy dostrzega się najłatwiej, jest pierwszym kandydatem na kozła ofiarnego. To pozycja dla wyjątkowo odpornych. Jeśli czymś mogę się pochwalić, to tym, że po fali krytyki szedłem nazajutrz na trening z jeszcze mocniej zaciśniętymi zębami. A trening jest dla mnie frajdą, uwielbiam się w nim pogrążyć, zamiast rozpamiętywać każdą interwencję z minionego meczu. To pomogło mi przetrwać.

Podobno jest pan nawet wdzięczny krytykom?
– Żalu do nich nie mam, zmotywowali mnie do ciężkiej pracy, dziś jestem znacznie lepszym bramkarzem niż wtedy, gdy przybywałem z Madrytu. Krytyka kształtuje charakter, dlatego lepiej traktować ją poważnie i pozytywnie.

Dzisiejszą Ligę Mistrzów zapowiada zaś Dariusz Wołowski.

W 2006 roku po raz ostatni Barcelona zajęła drugie miejsce w grupie LM. Broniąca trofeum drużyna Franka Rijkaarda dała się wyprzedzić Chelsea prowadzonej przez José Mourinho, który świętował, jakby to był finał – w eleganckim garniturze padł na kolana i przejechał po murawie kilkanaście metrów. Wiedział, co robi. Zwycięstwo w grupie dało Chelsea słabszego rywala w 1/8 finału (FC Porto). Barcelona trafiła wtedy na bardzo mocny Liverpool i odpadła – zespół z Anfield Road dotarł aż do finału. Przez kolejne siedem lat Barca zawsze kończyła fazę grupową na szczycie tabeli. I była rozstawiana w losowaniu. W środę grozi jej złamanie tej serii. Jeśli nie wygra, znów będzie druga i wystawi się na groźbę trafienia w 1/8 finału na Chelsea albo, co gorsza, na Bayern. W Paryżu przegrała 2:3. Nowy trener Luis Enrique chce się uchwycić każdego symptomu pozwalającego wierzyć, że znalazł klucz do odbudowania drużyny. W 2012 r. zespół z Camp Nou, wcześniej europejski hegemon, zaczął popadać w dekadencję. Piłkarze wolniej biegają i wolniej myślą, stali się przewidywalni dla rywali wielkich i średnich. Sprowadzono za gigantyczne pieniądze Neymara i Luisa Suáreza, ale odpowiedzialność za wynik wciąż opiera się na Leo Messim. Argentyńczyk miewa przebłyski geniuszu, został niedawno najskuteczniejszym graczem w historii ligi hiszpańskiej i Pucharu Europy. Ale zdarzają mu się mecze, że niknie w przeciętności i nie jest w stanie wydobyć z niej kolegów. Tak było, gdy Katalończyków…

SPORT

Opaska dla Lewandowskiego.

W samym tekście nie ma wiele ciekawego. Zbigniew Boniek po cichu popiera decyzję selekcjonera. Jan Tomaszewski uważa, że Błaszczykowski to najlepszy reprezentant Polski ostatniej dekady, ale na kapitana się nie nadawał. Cytowany jest też Kazimierz Węgrzyn, który niedawno twierdził, że kapitan jest, trzeba tylko poczekać aż wróci do gry po kontuzji.

Kamil Kosowski mówi: Na miejscu Bielika nie zastanawiałbym się nad transferem ani minuty. Barwnie mówi też o ciężkiej sytuacji Górnika Zabrze, który potrzebuje Mikołaja.

– Trzeba łapać szansę. 16 lat to nie jest już taki wiek, żeby bać się wyjazdu. Właśnie teraz Bielik może się najwięcej nauczyć i powinien z takiej okazji korzystać. Popatrzmy na Wojtka Szczęsnego, który w tym samym wieku przeniósł się do Londynu. Trzeba mieć jednak na uwadze charakter zawodnika, jakie ma cele sportowe, czy nie boi się wyzwań. Teraz przed Bielikiem kluczowe cztery lata, zadecyduje się czy będzie gwiazdą czy „ekstraklasowcem”.

Z Zabrza odszedł ostatnio Małkowski. To początek rozsypki klubu?
– Zawodnicy dograją jeszcze do końca roku, ale trudno powiedzieć, co będzie później. Małkowski rozwiązał kontrakt z winy klubu, a pewnie każdy mógłby tak zrobić. Jeśli sytuacja w Górniku się nie poprawi, zostaną tylko ci, którzy nie chcą się nigdzie przeprowadzać. A żeby poprawiła się sytuacja, do Zabrza musiałby przyjechać jakiś święty Mikołaj.

Mamy też rozmowę z Grzegorzem Kuświkiem.

Ma pan 8 goli, rekord z poprzedniego sezonu mocno zagrożony?
– Mam nadzieję. Bariera 12 bramek jest dla mnie minimum, które chcę wykonać. Ile jeszcze zostało spotkań, 19, tak? Wierzę, że się uda.

W meczu z Podbeskidziem stracił pan kilka minut na… wymianę butów. Co się stało?
– To w ogóle dziwna historia. W pierwszej połowie pękła mi sznurówka w butach, w których grałem. Poprosiłem ławkę o nową parę, lecz przyniesiono mi trzeci komplet, w którym nie chciałem grać. Ubrałem inne, ale w przerwie postanowiłem wymienić sznurówki w moich podstawowych butach, no i strzeliłem gola. Poza tym sędzia techniczny nie chciał mnie wpuścić na murawę. Może bał się, że strzelę?

Gdy rozmawiałem z panem kilka tygodni temu mówił pan, że nie czuje się najlepiej i to nie jest forma, o której pan marzy. Teraz jest trochę inaczej?
– Myślę, że to widać z trybun. Nie tylko ja czuję się lepiej, ale i cała drużyna trochę odżyła. Wyglądamy lepiej i dzięki temu poprawiliśmy nasz dorobek punktowy. Oby z Wisłą się udało.

Co jeszcze z ekstraklasy?

– Angielskie kluby zainteresowane piłkarzami Legii
– Kamil Radulj z Mielc na testach w Koronie
– Wilczek to najbardziej niezawodny piłkarz Piasta.

A Górnik Zabrze może zacząć karać za obejrzane kartki.

W Białymstoku z powodu kartek nie zagra Seweryn Gancarczyk. W tym sezonie został – podczas meczu z Legią – ukarany po raz… ósmy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ten doświadczony obrońca kartki dostaje przede wszystkim za dyskusje z sędziami i rywalami. Tak było nie tylko w Poznaniu i w piątkowym meczu z Legią. Gancarczyk aż pięć z ośmiu kartek dostał za niesportowe zachowanie, co jest absolutnym rekordem ligi. Wcześniej Łukasza Madeja z gry przeciwko Lechowi wyeliminowała kartka za odkopnięcie piłki w meczu z Cracovią. W Zabrzu powoli mają dość takich zachowań na boisku, więc klub poważnie zastanawia się nad wprowadzeniem finansowych kar za podobne zachowanie. Kary mają być rosnące, więc każdy kolejny przypadek otrzymania kartki za zachowanie niezwiązane bezpośrednio w grą będzie dla zawodników coraz kosztowniejsze. 

SUPER EXPRESS

Na łamach Superaka na pierwszy rzut idzie dość specyficzny materiał o chłopcu, który ma 12 lat i biją się o niego Lech i Legia. Zapewne ani on pierwszy, ani nie ostatni.

– Kubuś to złote dziecko. Ma nieprawdopodobny start do piłki, szybkość, technikę. Na dwóch metrach potrafi wkręcić w ziemię dwóch, trzech przeciwników – chwali Kamińskiego trener trampkarzy Szombierek Adam Skorzec (37 l.). Szkoleniowiec podkreśla, że chłopiec w tak młodym wieku już imponuje świetną koordynacją. – To zasługa rodziców. Tata Kuby, Paweł, wykłada akrobatykę sportową na katowickim AWF-ie, a mama Jolanta była w tej dyscyplinie w reprezentacji Polski. Dzięki akrobatycznym treningom Jakub jest taki gibki i wygimnastykowany – wyjaśnia Skorzec. – Przez kilka lat zajęć akrobatycznych Kuba biegał też na treningi piłkarskie. Ale rok temu poszedł w ślady brata Kacpra (14 l.), też gracza Szombierek i postawił na futbol – mówi mama zawodnika, pani Jola. – Nie sprzeciwialiśmy się. Niech uprawia dyscyplinę, która daje mu szczęście. Grając w roczniku 2001 (jest o rok młodszy od kolegów), Kuba w czternastu jesiennych meczach zdobył pięć goli i zaliczył siedem asyst.- To najlepszy młody piłkarz na Śląsku. Chciałbym, żeby u nas został, ale żeby się rozwijać, musi wyjechać. My nie mamy nawet boiska.

Henryk Kasperczak niezmiennie nie obawia się wirusa Ebola. Mimo perturbacji w eliminacjach, niedługo jedzie jako trener na swoje szóste mistrzostwa Afryki.

Nie boi się pan pracować w Mali?
– Nie. Staram się być ostrożny, postępować tak, jak zalecają. Częste mycie rąk, jedzenie ciepłych potraw, a nie zimnych, unikanie środowisk, które są bardziej narażone na zachorowanie. Na szczęście w Mali ebola się nie rozprzestrzeniła, choć w pewnym momencie zrobiło się groźnie. Jeden z Malijczyków pojechał samochodem do Gwinei, gdzie zaczęła się epidemia, po chorego rodaka. Przywiózł tego chorego do Mali i wtedy się zaczęło. Zarażony zmarł, podobnie jak opiekująca się nim osoba. Ci, którzy mieli z nimi kontakt, poddani zostali kwarantannie, ale więcej ofiar nie było.

A jak wyglądały wasze podróże na mecze wyjazdowe?
– Za każdym razem byliśmy badani po wylądowaniu. Na lotnisku każdemu z nas mierzono temperaturę i dopiero po przejściu tego testu wpuszczali do kraju. Ebola wpłynęła też na afrykańską piłkę, bo Marokańczycy ze strachu, że kibice przywloką tam wirusa, wycofali się z organizacji mistrzostw. Spotkała ich za to surowa kara: wyrzucono ich z finałów, nie mogą też startować w eliminacjach do kolejnych.

Mali awansowało dzięki wygranej w ostatnim meczu z Algierią…
– Z Etiopią graliśmy bardzo dobrze, ale nie zawsze lepszy wygrywa. Nie wyszedł nam natomiast mecz w Malawi. Na szczęście z Algierią wszystko było jak trzeba i jadę na moje szóste mistrzostwa Afryki.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Lewy znaczy kapitan.

Nawałka zdecydował. Ale była to operacja przeprowadzona delikatnie i starannie.

Decyzja o wydaniu takiego oświadczenia zapadła kilka dni temu. Temat zmiany kapitana Nawałka od dłuższego czasu konsultował z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewem Bońkiem i swoimi najbliższymi współpracownikami. Wszyscy doszli do wniosku, że powierzenie opaski Lewandowskiemu to właściwe rozwiązanie. – Rozmawialiśmy o tym kilka dni temu i trener poinformował mnie o swojej ostatecznym postanowieniu. Wie najlepiej, co jest najlepsze dla jego drużyny. Musi trzymać ją w ręku. Do tej pory dokonał wiele trafnych posunięć. Kuba to dojrzały zawodnik i myślę, że rozumie sytuację. Czekam na jego powrót do kadry, bo to da nam jeszcze więcej jakości. To fajny człowiek, wszyscy jesteśmy z nim. Kiedy doznał kontuzji, od razu do niego zadzwoniłem z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. A może ta zmiana wywoła w nim jeszcze większą motywację? – powiedział nam Boniek. W poprzednim tygodniu, od czwartku do niedzieli, selekcjoner przebywał z kapitańską misją w Niemczech. Rozmawiał w Dortmundzie z Błaszczykowskim, pojechał też do Monachium do Lewandowskiego przy okazji odwiedzając kontuzjowanego ostatnio Artura Jędrzejczyka, który operację przechodził w stolicy Bawarii.

W ramce mamy też element historyczny mówiący o tym, że częściej z opaską kapitańską w kadrze wychodził tylko Kazimierz Deyna – 57 razy. Błaszczykowski nosił ją w 31 meczach. Wypowiadają się też Jacek Zieliński i Waldemar Prusik, chwaląc posunięcie selekcjonera.

Później wspomniana rozmowa z Nawałką. Głównie o Miliku.

Widział pan u niego potencjał na wielkiego piłkarza?
– Muszę wiedzieć, co dany piłkarz może sobą prezentować za jakiś czas. Prognoza rozwoju jest niezwykle ważna. Nigdy nie miałem problemu z tym, żeby ocenić, co będzie z Arkiem w bliższej lub dalszej perspektywie. Widziałem go codziennie na treningach i było widać, że idzie w dobrym kierunku, że rozwój będzie prawidłowy. Każdy piłkarz ma swoje wzloty i upadki. Zwłaszcza gdy jest młody, przeżywa różne fazy, ale Arek ma na tyle mocną psychikę, że potrafi być przygotowany na trudne momenty. Taki ma już chyba za sobą. Proszę mi uwierzyć, często z nim rozmawiam i o jego poprawne nastawienie jestem zupełnie spokojny. Będziemy mieli z niego pociechę na lata.

Rozmawiał pan o nim z Frankiem de Boerem?
– Nie, ale miałem kontakt telefoniczny z dyrektorem sportowym Markiem Overmarsem.

Co powiedział na jego temat?
– Ajax jest z niego bardzo zadowolony. W klubie cieszą się, że regularnie gra w kadrze. W styczniu wybieram się do Amsterdamu, więc będzie okazja bliżej poznać środowisko Arka. Zależy mi na dobrym kontakcie z zawodnikami, dlatego staram się odwiedzać ich w klubach. Robię to także dlatego, że warto rozwijać relacje z ich klubowymi trenerami i wymienić wiedzę na temat kadrowiczów. Taka współpraca to ważny element pracy z reprezentacją.

Jak widać, wiele tematów sygnalizowaliśmy już przeglądając Fakt. Można poczytać o tym jak Błaszczykowski wrócił wczoraj do gry po kontuzji. Albo lepiej o Dawidzie Nowaku, który próbuje walczyć o oczyszczenie się z zarzutów dopingowych. Czy ma szanse?

– Gdybym dysponował dowodem jednoznacznie wykluczającym winę Nowaka, mógłby on całkowicie uniknąć kary – mówi Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. – Jednak znalezienie takiego dowodu jest bardzo trudne. Dziś niczego takiego nie ma. Łatwiej będzie piłkarzowi udowodnić, że nie dokonał należytej staranności – dodaje. To byłaby okoliczność łagodząca. Śledztwo jest w toku, więc zeznania świadka nie zostały ujawnione, ale skoro rzucają na sprawę nowe światło, można wnioskować, że w mniejszy lub większy sposób zdejmują z piłkarza odpowiedzialność za użycie dopingu. Komisja do Zwalczania Dopingu przebadała jedną z odżywek dostarczonych przez piłkarza. Są to środki zakupione przez Nowaka bez wiedzy klubu. Ten trop okazał się na razie fałszywy – w pierwszej nie wykryto stanozololu, wkrótce mają być przebadane kolejne. W sprawie wciąż jest kilka znaków zapytania. Jeden z nich to motyw. Jaki sens miałoby świadome stosowanie przez Nowaka takiego środka jak stanozolol? Zawodnik nie miał żadnej potrzeby, by sięgnąć akurat po taką formę dopingu. Stanozolol to steryd, który powoduje przyrost mocy, sieje za to spustoszenie w stawach. 

Z drobnicy ligowej:

– Śląsk nie musi sprzedawać Sebastiana Mili
– Kuświk zostaje w Ruchu do czerwca.

Na koniec coś o Legii: Vrdoljak gra, Bielik podgląda.

Niezmordowany Vrdoljak jest jak terminator. Nie do zdarcia – w całym poprzednim sezonie wystąpił w 41 meczach (3162 minuty), w tym poprawi osiągnięcie już w lutym. Tej jesieni, oprócz Chorwata i Słowaka, ponad dwa tysiące minut mają „w nogach” jeszcze tylko Łukasz Broź, Tomasz Jodłowiec i Jakub Rzeźniczak. Z klubów ekstraklasy tę granicę przekroczyło jeszcze tylko czterech zawodników Ruchu Chorzów, którzy latem dotarli do IV rundy eliminacji Ligi Europy. Vrdoljaka podpatruje w Legii młodszy o prawie 15 lat defensywny pomocnik Krystian Bielik, który podczas świąteczno-noworocznej przerwy leci do Londynu. Na zaproszenie i koszt Arsenalu, który chce zauroczyć 16-latka ośrodkiem treningowym i stadionem. Bielik obejrzy ligowy mecz „Kanonierów” z QPR.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...