Reklama

Tomasz Lis daje rady Legii. Ale może zacząłby od rasizmu u siebie?

redakcja

Autor:redakcja

01 grudnia 2014, 15:59 • 4 min czytania 0 komentarzy

Tomasz Lis domaga się od władz Legii, by wytoczyły zdecydowaną wojnę „kibolstwu”. Na portalu natemat.pl znajdziecie jego tekst, w wielu fragmentach całkiem słuszny, w kilku mocno przejaskrawiony. Może mnie dziwić, że przy Łazienkowskiej Tomasz Lis nie czuje się bezpiecznie (zwłaszcza w loży VIP), może mnie dziwić, że nie mógł znieść natężenia przekleństw i chamstwa, ale nie mam prawa protestować: to w końcu jego osobiste odczucia. Każdy człowiek ma inną odporność na ból i inną tolerancję na reakcje tłumu.

Tomasz Lis daje rady Legii. Ale może zacząłby od rasizmu u siebie?

Sprawą całkowicie niejednoznaczną jest to, czy jakikolwiek klub piłkarski może odpowiadać za zachowania swoich kibiców, zwłaszcza, gdy mecz rozgrywany jest nawet nie w Warszawie, tylko w innym kraju. Są ludzie, którzy uważają, że karanie klubu to jedyna słuszna koncepcja, inni natomiast nie widzą sensu w tym, by spółka zajmująca się prowadzeniem działalności sportowej odpowiadała za każdego imbecyla, który tę spółkę polubił. Są więc tacy, którzy obwinią Atletico Madryt za niedzielne morderstwo i tacy, którzy działaczom Atletico będą współczuć.

Najwidoczniej Tomasz Lis jest zwolennikiem pierwszej opcji. Sam napisał tak:

Za chwilę Legia poniesie za to kary. Zapewne dotkliwe. I słusznie. Rozumiem, że klub ma umiarkowany wpływ na kiboli, ale też uważam, że klub Legia robi zdecydowanie za mało, by mieć wpływ większy.

Istnieje takie wydawnictwo, jak Ringier Axel Springer. To bardzo potężna firma – właściciel portalu onet.pl, wydawca między innymi „Faktu” i „Newsweeka”. To właśnie z tą firmą Radosław Sikorski, aktualnie marszałek sejmu, toczy długi spór o antysemickie treści w komentarzach. Mecenas reprezentujący wydawnictwo skomentował: – Usunęliśmy wpisy i przeprosiliśmy pana Sikorskiego. Co jeszcze mielibyśmy zrobić, skoro zrobiliśmy już więcej niż nakazuje nam prawo?

Reklama

Wykładnia wydawnictwa jest następująca: wpisy usunięto, gdy pokrzywdzona osoba o nich poinformowała. I koniec, kropka, po sprawie. Czyli – wydawnictwo nie może odpowiadać za to, co piszą czytelnicy, nawet jeśli w komentarzach pomawiają lub obrażają inne osoby.

Ale już klub piłkarski może. W jednej i drugiej sytuacji mamy do czynienia z „klientem”, który robi to, co mu się podoba. A Legia przecież mogłaby wyjść z takim samym przekazem: – Nikt już nie śpiewa, a bramkarza Lokeren przeprosiliśmy.

Tomasz Lis jest redaktorem naczelnym „Newsweeka”. Postanowiłem wejść na stronę internetową tego tygodnika i sprawdzić, czy im tam „publiczność” dopuszcza się rasizmu, tak jak na stadionie w Belgii. Wykonałem najprostszy możliwy test – w wyszukiwarce na stronie wpisałem nazwisko najbardziej znanego w Polsce Murzyna, czyli posła Godsona. Kliknąłem w pierwszą informację na jego temat i wyskoczył taki oto komentarz…

Zrzut ekranu 2014-12-01 o 15.05.24

A potem kliknąłem w drugi tekst i zobaczyłem coś takiego…

Zrzut ekranu 2014-12-01 o 15.30.31

Reklama

Są to artykuły dość stare – jeden z lutego, a drugi z czerwca. „Newsweek” miał więc kilka miesięcy, by usunąć rasistowskie komentarze. Usunął? Nie. Czy Tomasz Lis jest odpowiedzialny za to, że takie komentarze w ogóle zostały tam zamieszczone? Jeśli wczytać się w jego interpretację rasizmu na stadionach, to jak najbardziej. Warto w tym momencie zaznaczyć, że odsetek rasistowskich komentarzy o Godsonie jest znacznie większy niż odsetek kibiców w Lokeren, którzy udawali (?) małpy.

Myślę, że jest znacznie łatwiej stworzyć taki system komentarzy, by nie dało się zamieścić rasistowskich treści lub by te treści „wisiały” na stronie krótko, niż zmusić do przyzwoitego zachowania kilka tysięcy młodych ludzi, którzy często lekko pijani albo upaleni oglądają mecz piłki nożnej. Zwłaszcza, że prawo nie pozwala w sposób nazbyt swobodny odmawiać ludziom wejścia na mecz, natomiast nie ma prawa, które zabraniałoby selekcji komentarzy.

Tomasz Lis mógłby więc napisać nie o działaczach Legii, tylko o samym sobie. Później mógłby napisać o stronie onet.pl, gdzie też przecież w komentarzach dużo się dzieje. Wystarczy np. kliknąć w informację, że Robert Biedroń został prezydentem Słupska. Nie brakuje tam treści homofobicznych. Lis napisał tak…

Rozumiem dylemat właścicieli, także biznesowy. Przeraźliwie wyglądał ten stadion, gdy Legia grała mecze przy częściowo pustych trybunach. I trzeba oddać kibicom Legii, że potrafią stworzyć atmosferę, o której kluby w takiej lidze hiszpańskiej, nawet te najlepsze, mogłyby tylko pomarzyć. Ale cena za to jest chyba zbyt wysoka. Oczywiście dylemat właścicieli polega na tym, że rygorystyczna walka ze stadionowym chamstwem może mieć bardzo wysoki koszty dla właścicieli. Nie tylko finansowe.

No to ja napiszę tak…

Rozumiem dylemat właścicieli, także biznesowy. Przeraźliwie wyglądał ten portal, gdy pod tekstami było pusto, żadnych komentarzy. I trzeba oddać czytelnikom, że potrafią pisać inteligentnie, że potrafią stworzyć atmosferę strony, o której portale w Hiszpanii, nawet te najlepsze, mogłyby tylko pomarzyć. Ale cena za to jest chyba zbyt wysoka. Oczywiście dylemat właścicieli polega na tym, że rygorystyczna walka z internetowym chamstwem może mieć bardzo wysoki koszty dla właścicieli. Nie tylko finansowe.

Zawsze naprawianie świata lepiej zacząć od własnego ogródka. Bo w ogóle naprawianie świata jest takie proste, prawda?

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...