Reklama

Pogoń schodzi na ziemię. Pierwsza porażka Kociana

redakcja

Autor:redakcja

22 listopada 2014, 18:07 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jan Kocian dotąd suchą stopą przechodził przez szczecińskie bagienko. W trzech meczach zdobył siedem punktów, ograł Legię, ale każdy, kto widział tamto spotkanie zgodzi się, że dużo było w tym szczęścia, więc prędzej czy później musiało przyjść lekkie przygaszenie. Dzisiaj Pogoń w końcu schodzi na ziemię. Mieli piłkarze Kociana w tym spotkaniu kilka lepszych momentów, w drugiej połowie mogli nawet wygrać, ale suma farta zwykle równa się zero. W 92. minucie sędzia Jakubik słusznie podyktował karnego za rękę Frączczaka, a Iwański dał zwycięstwo Podbeskidziu.

Pogoń schodzi na ziemię. Pierwsza porażka Kociana

Typowy mecz naszej ekstraklasy. Drużyna jednego tygodnia wygrywa z mistrzem Polski, a za chwilę przegrywa z zespołem, którego trener otwarcie mówi: nie mamy, gdzie trenować. Podbeskidzie w trakcie przerwy reprezentacyjnej praktycznie nie trenowało z piłką, nie rozegrało żadnego sparingu, a dzisiaj w pierwszej połowie do 35. minuty spychało Pogoń do obrony, jakby naprzeciwko napotoczyła się wesoła gromadka z Zawiszy. Piłkarze Kociana w meczu z Legią pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie już w 12 sekundzie, a dziś po 40 minutach mieli w statystykach… jeden strzał, do tego niecelny.

Oczywiście inaczej wyglądało to w drugiej połowie. Dobrą zmianę dał Rogalski, miał swoją sytuację Kun, w ataku solidnie pracował Zwoliński, ale w tym wszystkich przydałoby się jeszcze trochę więcej jakości. Świetnie dysponowany dziś Murawski (wizja, prostopadłe podania, brak strat) to trochę za mało, żeby znowu zgarnąć pełną pulę. To zresztą byłoby zakłamanie obrazu. 10 punktów w czterech meczach Kociana przy tak nierówno grającej drużynie – no nie, nie potrafimy sobie tego wyobrazić.

Chwalono Pogoń za grę w obronie w ostatnim meczu z Legią, ale dziś proste błędy zabrały im punkty. Pierwszy gol – dwukrotnie zagubiony Matynia, drugi – ręka Frączczaka. Od razu może pochwalmy sędziego Jakubika, który w tak kluczowym momencie meczu nie zawahał się i podjął słuszną decyzję. Franciszek Smuda krzyczał ostatnio, że to kaleka, a on i jego asystenci mieli dziś kilka trudnych sytuacji i zawsze podejmowali dobre decyzje.

Słowo jeszcze Podbeskidziu. Dzisiaj to, co przeważyło na ich korzyść to nie jakaś wybitna gra, bo tej nie ma. Nie zryw indywidualności, bo poza Chmielem wszyscy grali w miarę równo, tylko właśnie organizacja gry i pressing. Gryzienie trawy tak samo jak niedawno z Lechem. I tam i tu, przyniosło to dobry rezultat. Trochę więc może zluzuje Leszek Ojrzyński z tym ciągłym gadaniem o meczach na krawędzi, o przekreślonych szansach na pierwszą ósemkę, bo przecież do końca jeszcze 14 kolejek, a w lidze spod znaku totolotka te same regułki będzie mógł powtórzyć również na wiosnę.

Reklama

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...