Reklama

W CV Zahorskiego pojawił się nowy wpis. Jego drużyna wygrała ligę

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 listopada 2014, 13:32 • 2 min czytania 0 komentarzy

W nocy dotarła do nas pewna wiadomość ze Stanów Zjednoczonych. Odbył się wielki finał North American Soccer League, a najlepszą drużyną rozgrywek została ekipa San Antonio Scorpions. Niby to nic szczególnie ciekawego, ale postanowiliśmy pochylić się nad tym faktem. Z jednego powodu – piłkarzem klubu z Teksasu jest przecież ulubieniec Leo Beenhakkera, ex-gwiazda Górnika Zabrze, Tomasz Zahorski. Jakby nie patrzeć, w CV Polaka w rubryce „sukcesy” pojawił się nowy wpis.

W CV Zahorskiego pojawił się nowy wpis. Jego drużyna wygrała ligę

Być może niektórzy z was zastanawiają się, czy to poważna sprawa. Szczerze mówiąc, nie do końca. Wygranie ligi nie oznacza, że Zahorski w przyszłym sezonie zmierzy się z największymi gwiazdami MLS, do której nabieramy coraz większego respektu. Nie będzie kopał z Thierrym Henrym, Davidem Villą, Landonem Donovanem i Frankiem Lampardem. NASL i MLS pod względem systemu awansów i spadków to niestety dwa odrębne twory.

Prestiż ligi, w której występuje Polak ciągle rośnie, ale w dalszym ciągu nie wypada porównywać jej z tymi bardziej prestiżowym rozgrywkami. Tempo zmian nie jest szczególnie zawrotne. Jest to raczej miejsce dla piłkarzy za słabych na MLS i podstarzałego szrotu z całego świata. Znajdziemy tam nawet kilku byłych piłkarzy Ekstraklasy (np. Georgi Christow), a to też o czymś świadczy. Duże nadzieje wiązano z włączeniem do rozgrywek legendarnego New York Cosmos (gra tam m.in. Marcos Senna), ale na razie nie przekłada się to na znaczący wzrost popularności.

W finale piłkarze San Antonio Scorpions pokonali ekipę Fort Lauderdale Strikers. Nie tak dawno komisarz ligi Bill Petersom mówił, że najważniejszym celem władz jest doprowadzenie do wzrostu frekwencji na meczach. Tymczasem najważniejsze wydarzenie sezonu nie przyciągnęło na trybuny nawet kompletu widzów (8300).

Reklama

Jeśli doszukiwaliście się na murawie Tomasza Zahorskiego, to niestety – Polak mecz finałowy przesiedział na ławce. Podobnie zresztą było w półfinale. Nie śledzimy zbyt dokładnie tych rozgrywek, ale wygląda na to, że popadł teraz w niełaskę trenera. Niemniej jakiś tam wpływ na zdobycie trofeum miał – w całym sezonie był drugim strzelcem zespołu. W dziewiętnastu spotkaniach zdobył sześć bramek.

Parafrazując: to jest „American dream” na miarę jego możliwości. Chyba lepsze to niż kopanie – przykładowo – w Chrobrym Głogów.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...