Reklama

Holandia w depresji – koniec „nie-do-końca-złotej” epoki?

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2014, 18:54 • 4 min czytania 0 komentarzy

Guus Hiddink gra w otwarte karty – jeśli dziś z Łotwą Holandia się nie obudzi, on zrezygnuje z prowadzenia reprezentacji. Zrezygnuje z próby wykrzesania nowej energii z brązowych medalistów Mistrzostw Świata, zrezygnuje z próby obudzenia w nich ducha zwycięzców, który prawdopodobnie został zgaszony przez Argentyńczyków. Hiddink powie pas w kampanii o Euro 2016, ale wraz z jego rezygnacją nie zniknie najpoważniejszy problem Holendrów. Problem – można by rzec – naturalny. Problem ze starzeniem się roczników 1983 i 1984…

Holandia w depresji – koniec „nie-do-końca-złotej” epoki?

Dorastali w wyjątkowej atmosferze. Najpierw van Basten i Gullit, mistrzostwo Europy w 1988 roku, później sukcesy ich rodaków w klubowych rozgrywkach, wreszcie wielki Ajax, który na ich oczach zdobywał Puchar Zdobywców Pucharów, Puchar UEFA, a w końcu i Puchar Europy, najważniejsze klubowe trofeum kontynentu. Na dokładkę jeszcze szał w związku z organizacją Euro 2000, dokładnie w momencie, gdy wchodzili w dorosły futbol.

Im wróżono porównywalne sukcesy. Mieli to wszystko powtórzyć, a kto wie, może i przebić. Złote pokolenie. Roczniki 1983 i 1984, holenderska generacja urodzonych zwycięzców, która… niczego nie wygrała.

Arjen Robben, Klaas-Jan Huntelaar, Robin van Persie, Wesley Sneijder, Rafael van der Vaart, John Heitinga, Demy de Zeeuw, Nigel de Jong. Urodzeni na przestrzeni 24 miesięcy, przechodzący wszystkie szczeble szkolenia w czasach, gdy Holandią co i rusz wstrząsały piłkarskie sukcesy – czy to tercetu Rijkaard-Gullit-van Basten, czy później, te związane ze złotą generacją Kluiverta, Bergkampa, braci de Boer, Davidsa i Seedorfa. Wychowani w renomowanych szkółkach piłkarskich, ogrywani w najlepszych zespołach, sprzedawani za miliony. W klubach osiągali niesamowite sukcesy – tak Sneijder, prowadzący Inter do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, jak i Robben odnajdujący się w Bayernie po latach straconych na leczeniu kolejnych kontuzji, czy van Persie wygrywający pod wodzą Sir Alexa Fergusona upragnione mistrzostwo Anglii. De Jong, van der Vaart, Huntelaar – większość z nich poznała smak złotych medali w swoich klubach, zdobywając kolejne puchary, jeśli nie te najważniejsze, europejskie, to chociaż na własnych podwórkach.

Tylko w kadrze zawsze było jakieś „ale”. Jasne, chyba każdy piłkarz na świecie chciałby skończyć karierę z dwoma medalami Mistrzostw Świata, nawet jeśli to medale w kolorze srebnrym i brązowym, jednakże patrząc na ich historię, szczególnie w ostatnich latach, gdy byli już doświadczonymi, spełnionymi zawodnikami – trudno nie powstrzymywać uczucia zawodu. Szczególnie, że wciąż rósł kompleks hiszpańskich rówieśników, których „złota generacja” naprawdę zebrała sporo złota do reprezentacyjnych gablot.

Reklama

Symbolika jest niesłychanie wymowna – to Hiszpanie dali tym zawodnikom największą lekcję, ogrywając w dogrywce finału MŚ 2010. To Hiszpanie skarcili brak skuteczności Robbena, to Hiszpanie wykorzystali ich błąd w ostatnich minutach. Wreszcie to Hiszpanie stanowili pierwszy płotek na ich drodze do zemsty cztery lata później. Holendrzy rozbili swoich rywali w pył, zdominowali ich i upokorzyli. Wydawało się, że po takim starcie zwyczajnie muszą odpalić, muszą wreszcie wznieść w górę trofeum w pomarańczowych, reprezentacyjnych koszulkach.

Dalszą historię wszyscy znają doskonale. Wszyscy wiedzą, jak Holendrzy pod wodzą – wydawałoby się – genialnego van Gaala przeszli przez fazę grupową, jak walczyli w kolejnych spotkaniach, jak przegrali po niesłychanie bezbarwnym meczu z Argentyną, tradycyjnie, w rzutach karnych. Jak „jedenastkę” zmarnował Vlaar (on akurat z rocznika 1985), jak zepsuł ją Wesley Sneijder.

Holendrzy, nawet jeśli nie mówili o tym głośno, musieli zdawać sobie sprawę – jeśli nie teraz, to kiedy. Jeśli nie w apogeum formy Robbena, jeśli nie z wciąż sprawnymi i skutecznymi van Persiem i Sneijderem, jeśli nie z harującym Kuytem – kiedy!

Van Gaal odszedł do Manchesteru United, zastępujący go Guus Hiddink otrzymał gości, którzy przeżyli już wszystko, a swoje największe marzenia przegrali kilkadziesiąt dni temu w serii rzutów karnych. Kolejne miesiące potwierdziły, że coś w reprezentacji Holandii dobiega końca.

Porażka z Czechami po dramatycznym golu w końcówce. Porażka z Islandią po fatalnej grze bez jakiegokolwiek pomysłu. Zniechęcenie. Przygaszony błysk w oczach. Świadomość nieuchronnie zbliżającej się piłkarskiej starości. Holenderska generacja złotych chłopaków już wie, że turniej we Francji wypada późno. Dla nich, wkraczających w wiek chrystusowy, zdecydowanie za późno. Patrząc na ich otępiałe spojrzenia, gdy otrzymywali kolejne ciosy od Islandii, patrząc na ich bezradność i brak jakiegokolwiek planu (bo „spójrzmy co zrobi Robben” ciężko nazwać dobrym planem) – widać, że trzeciej szansy już nie będzie.

Na razie jeszcze nie przyjmują tego do siebie, na razie jeszcze walczą, ale apel Hiddinka, ten krzyk rozpaczy o przebudzenie znudzonych rutyniarzy, to chyba jeden z ostatnich akordów TEJ reprezentacji. Jasne, prędzej w oceanach wyschnie woda, niż Holandii zabraknie utalentowanych zawodników, ale budować trzeba prawie od nowa. Wokół Depaya, wokół Blinda czy de Vrija, może Strootmana i Wijnalduma. Wokół zawodników otrzaskanych z grą na mundialu, wokół gości, którzy mimo wciąż młodego wieku mają już spore doświadczenie, ale których dotąd nie nauczono, co zrobić, gdy nie będzie Robbena. Van Persiego. Huntelaara. Sneijdera.

Reklama

Dziś z Łotwą wynik będzie bardzo ważny – przede wszystkim dlatego, że w końcu Holandia naprawdę może się nie dostać na francuskie Euro. Jeszcze ważniejsza będzie jednak postawa holenderskich wyjadaczy i tamtejszej młodzieży. Czy ci pierwsi naprawdę mają jeszcze ikrę, by po raz ostatni spróbować w Euro 2016? Czy ci drudzy naprawdę sobie poradzą, jeśli trzydziestolatkowie zapragną zejść ze sceny?

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

0 komentarzy

Loading...