Reklama

„Kiedyś przyniesiesz nam chłopcze fortunę. Liczymy na Ciebie”

redakcja

Autor:redakcja

14 listopada 2014, 19:54 • 8 min czytania 0 komentarzy

Na początek zagadka. Którzy spośród angielskich snajperów są obecnie najskuteczniejsi w Premier League? Strzelicie pewnie w ciemno, że może Rooney? Skąd. Przebieracie nerwowo oczami i stawiacie na Sturridge’a? Też źle, Danny jest kontuzjowany. Zabrakło pomysłów? Podpowiemy – Saido Berahino i Charlie Austin. Ten pierwszy już w zeszłym sezonie zdradzał sygnały, że będzie z niego kawał piłkarza, a przynajmniej solidny ligowiec. Kim jest natomiast Charlie Austin? Śmiało można rzec, że to młodsza wersja Rickie’ego Lamberta, byłej gwiazdy przetwórni buraczanej.

„Kiedyś przyniesiesz nam chłopcze fortunę. Liczymy na Ciebie”

Co prawda historia Austina nie ma żadnego związku z burakami, ale Charlie’emu bliżej do Lamberta, niż myślicie. Podobnie jak Rickie, zanim wystartował do wielkiej kariery, parał się innymi zajęciami. Austin jeszcze kilka lat temu pracował jako murarz, nie myśląc o grze Premier League. Ba, jakiej Premier League? Austin nie spodziewał się, że będzie w ogóle żyć z piłki, a tymczasem coraz śmielej przymierza się go do gry w kadrze. To fakt – Anglii przydałby się nowy postawny snajper, wobec chronicznych problemów ze zdrowiem Andy’ego Carrolla oraz braku formy wspomnianego wcześniej Rickie’ego Lamberta.

A jak zaczęła się ta krzepiąca historia, która każdemu z nas pozostawia jeden procent nadziei, że na prawdziwą karierę piłkarską nigdy nie jest za późno? Zaczęła się od chłodu, promów i męczących podróży.

Cofnijmy się o sześć lat, do grudnia 2008 roku, a konkretnie pewnego środowego popołudnia. Po całym dniu układania cegieł, Charlie pojechał na południe do Lymington, gdzie przesiadł się na prom, płynący na wyspę Wight. Stamtąd wraz z innymi piłkarzami Poole Town (wtedy dziewiąta liga) udał się autokarem w głąb wyspy, by zmierzyć się z drużyną Brading Town. Umęczony Austin strzelił trzy bramki, a Poole Town wygrał 4:2. Oznaczało to, że utrzymał się na czele Wessex Premier Division – ligi, gdzie kopali tacy jak on – pół profesjonaliści, łączący sport i pracę.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Euforia po triumfie nie mogła trwać zbyt długo. O 23.30 drużyna miała bowiem powrotny prom, a w domu Austin zameldował się tuż przed pierwszą nad ranem. Myślicie, że się wyspał? Skąd. Do 9 to śpią piłkarze Premier League, gwiazda ligi Wessex wstawała już o 5.30, by ponownie pójść do pracy. Gole były jedynie osłodą ciężkiego życia, większą jego część stanowiło bowiem układanie cegieł w firmie ojca, która nazywała się „Austin Brickworks”. Niezła szkoła życia dla 19-latka, ale Charlie dawał radę.

Austin po latach nie wspomina tego jednak aż tak źle: „Ok, to ciężka praca od 7.30 do 16.30, wstaje się gdy jeszcze jest ciemno, a na budowę jedzie się małym vanem z 10 innymi pracownikami. Mimo wszystko byłem szczęśliwy chodząc tam każdego dnia. W piątki odbierałem tygodniówkę, w sobotę grałem w lidze – za co też dostawałem kasę – a w niedzielę byczyłem się za to na kanapie, oglądając Premier League. A w poniedziałek od nowa…”.

Czy oznacza to, że piłkarz nie miał ambicji? To nie do końca prawda, po prostu trzeźwo oceniał całą sytuację: „Nie przejmowałem się swoimi ambicjami, chciałem jedynie grać dla Poole… Skauci? Jacy skauci? Kto miał przyjechać? Oczywiście przychodzili jacyś ludzie patrzeć na moją grę, ale to wszystko”.

Mylił się. Jego lokalna sława rosła szybko, a skauci rzeczywiście zaczęli przyjeżdżać, by przyglądnąć się bliżej obiecującemu młodzianowi. Wysłannicy klubów mieli go za futbolowego naturszczyka, ale to także okazało się bzdurą. Charlie odebrał solidną futbolową edukację w akademii Reading, do której dołączył w wieku 10 lat. Dlaczego nie został w tym klubie na dłużej? W wieku 15 lat zwolniono go, ponieważ był za… niski i zbyt wątły. To swoisty paradoks, ponieważ dzisiaj Austin mierzy prawie 190 centymetrów wzrostu, a jego waga oscyluje wokół 86-87 kilogramów.

Image and video hosting by TinyPic

Pierwszym klubem, który skusił się na robiącego furorę w dziewiątej lidze Austina był lokalny AFC Bournemouth (wtedy czwarta liga), czyli drużyna, gdzie dzisiaj występuje Artur Boruc. Charlie nie zrobił tam jednak kariery, więcej – nie zagrał nawet żadnego oficjalnego spotkania. Mimo, że trener Eddie Howe bardzo chciał go pozyskać, na przeszkodzie stanęło ówczesne embargo transferowe „The Cherries”. Gdy wydawało się, że napastnik zostanie w Poole, zgłosił się po niego trzecioligowy Swindon Town. Kariera Charlie’ego potoczyła się ekspresowo. Podczas 10-dniowych testów strzelił hat tricka w meczu rezerw przeciwko Swansea, dlatego ekspresowo zaoferowano mu kontrakt do końca sezonu.

Reklama

Jak natomiast Austin trafił do Swindon? Ta historia obrosła już w legendę. Postacią, której piłkarz zawdzięcza najwięcej jest szef skautów Swindon Ken Ryder, którzy docenił talent tego byłego już murarza, zapraszając na testy w klubie. Charlie nie zaprzepaścił danej mu szansy i odwdzięczył się z nawiązką, zdobywając 34 gole w 51 meczach. Czy przeszkadzało mu to, że przeskoczył aż sześć lig w górę, do poziomu League One (trzecia liga w Anglii)? Skąd, Austinowi było obojętne czy grał przeciwko amatorom z Brading Town czy przeciwko Swansea. On chciał tylko zdobywać gole, ale – niestety – nie obyło się bez sodówki.

Dobra forma strzelecka zaczęła przyciągać zainteresowanie drużyn z The Championship (druga liga), ale Swindon nie chciał za nic puścić Austina. Ten pokłócił się z włodarzami klubu i zażądał transferu. W końcu zaakceptowano ofertę Ipswich Town, ale do transakcji nie doszło. Dlaczego? Charlie chciał za dużo pieniędzy. Wymagania finansowe piłkarza spełnił jednak nieoczekiwanie Burnley i Austin zawitał na Turf Moor. Sam przyznaje jednak, że nie zachował się zbyt dobrze wobec Swindon, czyli klubu, któremu zawdzięcza przecież tak wiele: „To wszystko odbyło się w zły sposób. Myślę, że było to niedojrzałe z mojej strony. Teraz postąpiłbym inaczej”.

Image and video hosting by TinyPic

Transfer do drugiej ligi przyniósł jednak korzyść dla obu stron. Swindon Town otrzymał za piłkarza pieniądze, a sam Charlie także się zmienił. Dzisiaj mówi, że „zmiana otoczenia pozwoliła mu dojrzeć emocjonalnie”. Już nie był młodym murarzem kopiącym w trzeciej lidze, a poważnym piłkarzem, któremu szybko zaczęły przyglądać się kluby z Premier League. Nic dziwnego, podczas dwóch lat w Burnley Austin strzelił aż 41 bramek na zapleczu ekstraklasy.

Ręce zacierali za to niektórzy znajomi piłkarza oraz kibice Poole Town. Dlaczego? Uwierzyli oni w Austina i postawili po 150 funtów na to, że ten… strzeli kiedyś gola w kadrze Anglii. Jak widać mieli nosa, bo powołania Charlie’ego do kadry domaga się coraz więcej osób – zarówno zwykłych kibiców, jak i ekspertów telewizyjnych. Ludzie związani z Poole Town liczą zatem na pomyślny dla nich ciąg zdarzeń, ponieważ w razie strzelenia przez Austina gola dla reprezentacji wygrana wyniesie aż 7,500 funtów na głowę. Jeden z kibiców mówił nawet w wywiadzie dla angielskiej telewizji: „Kiedyś przyniesiesz nam chłopcze fortunę. Liczymy na Ciebie!”.

Wracając do Burnley – snajper nie zawiódł, strzelając bramkę za bramką. Dla wszystkich oczywistym stał się fakt, że następnym krokiem będzie Premier League. Droga do pierwszej ligi wiodła jednak przez The Championship, a wybór padł na spadkowicza QPR. Cztery miliony funtów wydane na Austina wydają się dzisiaj promocją, ponieważ napastnik walnie przyczynił się do powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej, strzelając 17 goli. To nie koniec, ponieważ w obecnym sezonie ten były już murarz udowodnił, że nie istnieją dla niego żadne granice.

Image and video hosting by TinyPic

Mówi się, że jest ogromny przeskok pomiędzy pierwszą, a drugą ligą w Anglii. Może i jest, ale póki co nie dotyczy on Austina. W 10 kolejkach obecnej kampanii napastnik zdążył trafić do siatki rywali już sześć razy udowodniając, że znakomicie nadaje się do gry w Premier League . Z przenosinami piłkarza do QPR wiąże się również ciekawa historia. Sześć lat temu Harry Redknapp spotkał dziadka piłkarza, który namawiał go, by ten dał młodemu szansę. „Arry” znany jest z wyciągania piłkarzy z niższych lig, ale wtedy odpuścił. Nie wiedział jeszcze, jak bardzo się wtedy pomylił.

Skąd w ogóle Redknapp znał dziadka Charliego, który ma na imię Allistair? Poznał go ponad 20 lat temu w jednej z restauracji w Bournemouth, kiedy Harry był trenerem „The Cherries”. Allistair nosił ksywę „Ozzy” i tak został zapamiętany przez Redknappa. Jakież musiało być zdziwienie dzisiejszego trenera QPR, kiedy w zeszłym roku postanowił kupić napastnika Burnley i okazało się, że to ten sam młokos, którego kiedyś oferował mu „Ozzy”? Kwota transferu wyniosła cztery miliony funtów, a mógł go mieć przecież za darmo i to już dawno temu…

Niektórzy dziennikarze w Anglii pisali nawet, że jeśli Redknapp wziąłby Austina parę sezonów wcześniej, ten grałby już dawno w kadrze dumnych synów Albionu. Oczywiście to tylko gdybanie, ale może coś w tym jest? Charlie już nie raz udowodnił, że żadna futbolowa góra nie jest dla niego zbyt wysoka.

To naprawdę pozytywna i krzepiąca historia, niemal bliźniacza do tej z udziałem Rickie’ego Lamberta. Jest tylko jedna różnica – Austin jest młodszy i jego gra dla reprezentacji Anglii jest bardzo realna, a w wypadku Lamberta to raczej jedynie ciekawy epizod. Transfer do Liverpoolu pokazał, że Rickie szczyt swoich umiejętności ma już dawno za sobą, a kolejne powołania do kadry są całkowicie bezpodstawne. Można by rzecz: „Był gość od buraków, pora na murarza”.

Image and video hosting by TinyPic

Austina w koszulce Anglii domaga się wielu, ostatnio głos zabrał nawet kolega z QPR, Joey Barton: „Jeśli nadal będzie tak trafiał do siatki, całe to gadanie o jego powołaniu będzie zwyczajnie zbędne. On po prostu zdobywa bramki, to forma sztuki. Robi to wszędzie, dla niego poziom jest nieważny, to nie ma znaczenia”. Sam Austin jeszcze w zeszłym sezonie jedynie marzył o Premier League, ale cele zmieniają się bardzo szybko. W styczniu Charlie mówił w wywiadzie: „Naprawdę chcę grać w pierwszej lidze, a później kto wie? W ciągu ostatnich pięciu lat moje życie zmieniło się diametralnie, dlatego ciężko przewidzieć, co przyniesie następnych pięć”.

Charlie Austin spełnia swoje marzenia konsekwentnie. Nie tylko już gra w Premier League, ale gra w niej tak, jak jeszcze kilka lat temu w dziewiątej lidze w Wessex, czyli bez kompleksów, odważnie i przede wszystkim świetnie. Od czasów murarki zmieniło się wiele – zyskał sławę i bogactwo, a każdy jego gol powtarzany jest dziesiątki razy w telewizji. Nie zmieniło się za to tylko jedno – napastnik nadal strzela gola za golem, przychodzi mu to z łatwością. Sam, o sobie mówi, że jego kariera to sen, a „limitem jest tylko niebo”.

Co teraz? Pozostał ostateczny krok, czyli strzelanie goli dla kadry Anglii. Czy się uda? Wątpliwości nie mają na pewno ludzie z Poole, którzy już dawno temu uwierzyli i postawili na Charlie’ego po 150 funtów. Skoro ich były kompan doszedł tak daleko, dlaczego miałby zatrzymać się na ostatniej prostej, tuż przed metą? Czas zatem na ruch selekcjonera dumnych synów Albionu, Roya Hodgsona. Bo to, że Charlie coś ustrzeli, jest niemal pewne. W końcu robi to od małego z powodzeniem.

Kuba Machowina

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
1
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”
Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
3
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

Komentarze

0 komentarzy

Loading...