Reklama

Jak w Tbilisi Polska efektownie pokonała Polskę

redakcja

Autor:redakcja

14 listopada 2014, 22:02 • 2 min czytania 0 komentarzy

Lubimy bagatelizować nasze zwycięstwa. Chętnie mówimy: a, rywal był słaby jak nigdy! Grał najgorszy mecz od dawna! Kiedyś miał pakę, teraz to ogórki! Teoretycznie, możemy każde z tych zdań zastosować do Gruzji. Ale przestrzegam przed takim traktowaniem dzisiejszego wyniku, bardzo przestrzegam. Pokłócę się z każdym, kto powie, że dzisiaj tylko zrobiliśmy swoje. O nie, widzę w naszym zwycięstwie znacznie większy ciężar i wymiar.

Jak w Tbilisi Polska efektownie pokonała Polskę

Przede wszystkim, rywalem w Tbilisi nie była Gruzja, tylko my sami. Tak samo dobrze jak ja wiecie, że polskie drużyny posiadają tendencję do robienia kupy w majtki zupełnie bez przyczyny. Potrafią frustrować, wywrócić się na skórce od banana chwilę po spektakularnym skoku. I nie oszukujmy się, element tego wszystkiego także był dziś obecny. Pierwszą połowę meczu Polska – Polska, meczu z naszymi słabościami, z presją faworyta, z koniecznością prowadzenia gry, zaryglowania bramki, przegrywaliśmy.

Kontrolowaliśmy wtedy Gruzję tak, jak facet z 20 zł kontroluje jednorękiego bandytę. Oglądałem i myślałem: to ma więcej wspólnego z Lotto niż futbolem. My w słupek, poprzeczkę, oni z paru metrów nad bramką. My skrzydłem raz, drugi, oni środkiem trzeci, czwarty, wykorzystując czerwony dywan rozłożony od środkowej linii aż po nasze pole karne. Martwiło mnie, bo różnicy w kulturze gry nie widziałem za grosz.

A potem ta fantastyczna druga połowa. Gdzie Gruzinów złapaliśmy za gardło, gdzie zagoniliśmy ich do narożnika i punktowaliśmy raz po raz. Gdyby to był pojedynek na zasadach UFC, sędzia przerwałby go po drugiej bramce – oni wtedy już odklepali. Takich reguł jednak nie przewidziano i osiągnęliśmy historyczny wynik, bo Gruzja nigdy nie przegrała tak wysoko u siebie o punkty. Tak jest, ani Hiszpania, ani Francja, ani żadna inna potęga wizytująca Tbilisi, nie dała rady do tego stopnia się zabawić.

Nasz popis po zmianie stron tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że Gruzja nie była dziś żadnym przeciwnikiem, jedyną przeszkodą byliśmy my sami. Dlatego to nie 4:0 nad Kecbają i Lorią, to 4:0 nad naszymi kompleksami, nad naszymi blokadami, brakiem pewności siebie, wątpliwościami. Diabelnie ważne, wartościowe zwycięstwo.

Reklama

Dzięki któremu przestanę pytać: czy mecz z Niemcami był jednorazowym wyskokiem? Ten scenariusz jest już nieaktualny. Coś na gruncie tamtego triumfu zdążyło wyrosnąć, bo elementy wygranej z 11 października widziałem zarówno w końcówce ze Szkocją jak i dzisiaj.

Pytanie zmieniło charakter. Już nie pytam czy coś tu wyrośnie, ale jak bardzo.

Leszek Milewski

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
1
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...