Reklama

Iwan de la Pena vs czekanie na efekt nowej miotły

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2014, 16:15 • 3 min czytania 0 komentarzy

W przyrodzie zawsze musi być równowaga – to powiedzenie znalazło dziś zastosowanie w Ekstraklasie. Wypada ci ze składu król strzelców? Wskakuje bardzo utalentowany młody napastnik. W środku pola masz gościa przerastającego kolegów – znajdzie się ktoś, kto nawali w obronie i zaprzepaści cały twój wysiłek. Górnik zalicza już trzeci mecz z rzędu bez zwycięstwa. Tym razem jednak po naprawdę przyzwoitej grze i pewnie można byłoby myśleć nawet o wygranej, gdyby nie fakt, że obrona zespołu z Zabrza opiera się na słupie, który przydaje się jedynie przy stałych fragmentach. Słupie, który dziś udowodnił, że ograniczony jest nie tylko piłkarsko.

Iwan de la Pena vs czekanie na efekt nowej miotły

Błażej Augustyn. Postać cokolwiek zagadkowa. Człowiek, którego kilku dziennikarzy widziało niedawno nawet w kadrze, a który może faktycznie byłby klasowym obrońcą, gdyby tylko potrafił bronić i gdyby nie wyłączało mu się myślenie. W dzisiejszym meczu Błażej napotkał na dwa problemy – pierwszym był Zwoliński, drugim… jego własny mózg. Jedynie Augustyn potrafiłby bowiem wytłumaczyć, dlaczego w drugiej połowie dokonał zamachu na Murawskim, jakiego nie powstydziłby się ani Witsel, ani Keane, ani nawet Vinnie Jones. Skandaliczne zagranie, którym powinna się zająć Komisja Ligi. Nad stoperem powinien się też zastanowić trener Warzycha, bo trudno myśleć o regularnej, stabilnej grze, gdy defensywa opiera się o taki zapalnik. Zachara z Madejem mogą robić sporo wiatru, ale co z tego, gdy całe ustawienie sypie się po czerwonej kartce i – by je odbudować – z boiska musi zejść reżyser Iwan.

O to jednak, że Augustyn wyglądał, jak wyglądał, zadbał dziś też Łukasz Zwoliński, który raz za razem wytrącał go z równowagi. Już w przedmeczowej zapowiedzi przewidywaliśmy, że warto rzucić na niego okiem i choć dziś 21-latek do siatki nie trafił, to jednak dostał plusa w NC+ i był zdecydowanie najlepszym piłkarzem w swojej drużynie. Mało tego – przy każdej jego akcji dochodziliśmy do wniosku, że nawet Robakowi wcale nie musi być łatwo z nim rywalizować – to raz, a dwa – tego typu napastnik przydałby się Lechowi jako zastępstwo Teodorczyka. Silny, odważny, dobry z piłką przy nodze, z zastawką… Zwolińskiemu zabrakło dziś w zasadzie tylko gola, bo asystę „zabrał” mu w pierwszej połowie Murawski. W ofensywie niewiele natomiast dali Murayama i Kun, a wyrównanie padło po klasycznym „pinballu” w polu karnym, gdzie najlepiej odnalazł się Matras.

Sam mecz dał też odpowiedź na jedną kwestię – w Zabrzu istnieje życie bez Sobolewskiego. Dziś zastąpił go Bartosz Iwan, który wjechał w to spotkanie z buta. Już w pierwszej minucie nieźle uderzył z dystansu, chwilę później zmarnował dwustuprocentową sytuację, a po kilku minutach zaliczył chyba najładniejsząą asystę drugiego stopnia w tym sezonie. Taką a’la inny Iwan – ten, którego nasi młodsi czytelnicy mogą nie pamiętać. Ivan de la Pena z Barcelony. Podobnych penetrujących podań Bartosz szukał też w później, ale bez efektu, bo i obrońcy Pogoni wiedzieli już, jak się ustawić.

Ogółem za nami naprawdę ciekawe spotkanie. Nie jakaś typowa ligowa rąbanka (wyłączając oczywiście Augustyna), ale fajny mecz o dość wysokiej kulturze piłkarskiej. W Pogoni jednak na efekt nowej miotły trzeba jeszcze poczekać, a i terminarz w najbliższych kolejkach nie napawa zbyt dużym optymizmem. Najpierw Legia, potem Podbeskidzie, następnie Śląsk. Kocian tym razem ma jednak z czego lepić. Kadra Pogoni to mimo wszystko nie Ruch Chorzów.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...