Reklama

Pierwszy poważny wpis do CV? Nie, dziękuję

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

29 października 2014, 00:57 • 3 min czytania 0 komentarzy

Doskonale znacie nasze zdanie na temat Pucharu Polski. Po pierwsze, prestiż. Coraz większy, o co zaciekle stara się walczyć Polski Związek Piłki Nożnej i – od tego sezonu – Polsat, który opakowuje ten produkt. Po drugie, najkrótsza droga do europejskich pucharów. Jeszcze lepiej wiecie, co sądzimy na temat trenerów, którzy machają na to wszystko ręką. Żenada. Franciszek Smuda powiedział wprost, że Puchar się nie liczy. Robert Warzycha i Leszek Ojrzyński byli co prawda nieco bardziej subtelni – zamiast juniorów wypuścili na boisko liczne grono rezerwowych – ale koniec końców przyklasnęli trenerowi Wisły.

Pierwszy poważny wpis do CV? Nie, dziękuję

O pożegnanie z turniejem prosili się obaj. Niestety odpaść mogła tylko jedna drużyna. W podstawowym składzie Górnika zagrało tylko pięciu piłkarzy z drużyny, która wystąpiła ostatnio w lidze. W Podbeskidziu – jeszcze o jednego mniej. Naprawdę rozumiemy rotację. Rozumiemy chęć, by dać pograć zawodnikom, którzy w lidze nie mają ku temu zbyt wielu okazji. Jednak, do jasnej cholery, mówimy o turnieju, po którym można wstawić trofeum do klubowej gabloty. Kosmetyczne zmiany? Zgoda, to naturalne. Wymiana połowy składu? Ktoś tu chyba pomylił poważną piłkę z dziecięcą zabawą.

Drużyna Roberta Warzychy przegrała dwa ostatnie spotkania w lidze. Nie strzeliła przy tym bramki. Niejeden trener pomyślałby, że zaczyna robić się nerwowo. Drużyna stanęła. Była doskonała szansa, by spróbować się odkuć. Niestety próba nie została nawet podjęta. Obejrzeliśmy skład, który równie dobrze można było wystawić w III-ligowych rezerwach i trzecia porażka z rzędu stała się faktem. Mamy tylko nadzieję, że trener weźmie to na klatę i zestawienie drużyny nie będzie wymówką. Leszek Ojrzyński teoretycznie może triumfować, bo udało mu się awansować najmniejszym nakładem sił. Niby zwycięzców nie powinno się sądzić, ale również gratulujemy podejścia.

Skoro już trenerzy zaproponowali nam przegląd swoich kadr, to z niechęcią, ale wyzwanie przyjęliśmy. Udało nam się obejrzeć tylko pierwszą połowę. W drugiej widzieliśmy tylko tyle…

Reklama

Gdybyśmy byli szczególnie złośliwi, to napisalibyśmy, że to nawet lepiej, że nie widzieliśmy jak Patejuk i reszta kopią się po czole. Był to radosny futbol. Coś jak 4-4 w meczu pomiędzy Arką Gdynia a Miedzią Legnica. Festiwal pomyłek i pokaz nieudolności, które z boku wyglądają na całkiem atrakcyjne spotkanie. Nie ma jakości, ale nudzić też się nie można. Oczywiście piłkarzy usprawiedliwiają poniekąd warunki. Teraz zrobienie „typowego Ćwielonga” miałoby jakiś sens.

Jeśli mamy odnotować jakiś pozytyw, to należy wspomnieć, że całkiem przyzwoicie w pierwszej połowie wypadł młody Bośniak Armin Cerimagić. Ma coś z piłkarza, ale jeszcze nie do końca wiemy, co to jest.

To tyle. Z dziennikarskiego obowiązku odnotujmy jeszcze, że Podbeskidzie zagra w ćwierćfinale ze zwycięzcą pojedynku pomiędzy Piastem Gliwice a GKS-em Bełchatów.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...