Reklama

Gorąco na trenerskich stołkach. Flota chciała 100 tysięcy za Kafarskiego

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 października 2014, 08:50 • 16 min czytania 0 komentarzy

Gorąco na trenerskich stołkach – w ekstraklasie dzisiaj oficjalnie pracę stracić ma Dariusz Wdowczyk. Z kolei w pierwszej lidze za nami awantura na linii Flota Świnoujście – Miedź Legnica o Tomasza Kafarskiego. Niewykluczone, że on sam może na tym stracić. – To nienormalne, że szkoleniowiec z ważnym kontraktem jeździ na jakieś tajne negocjacje z klubem, który jest naszą konkurencją, bo gra w tej samej lidze. Gdzie ze strony Miedzi jakiekolwiek pismo z zapytaniem o zgodę i pieczątką? Jeśli komuś się wydaje, że biedne żuczki, które z trudem utrzymują się na powierzchni, nie będą się dopominać o swoje prawa tylko dlatego, że po naszego trenera zgłosił się ktoś, kto ma dużo pieniędzy, to się bardzo myli – mówi właściciel Floty. Zapraszamy na środowy przegląd prasy. Z pięciu tytułów prasowych wybraliśmy dziś najciekawsze artykuły o dużym zróżnicowaniu tematycznym.

Gorąco na trenerskich stołkach. Flota chciała 100 tysięcy za Kafarskiego

FAKT

Zaczynamy od Faktu, w którym układ jest dziś prosty. Najpierw dwie strony o Legii, później jeszcze jedna z innymi tematami. Tak jak wczoraj, musimy poczytać o brakach, absencjach i urazach.

Dossa Junior (28 l.), Miroslav Radović (30 l.), Tomasz Brzyski (32 l.) – oni nie zagrają przynajmniej przez miesiąc. To czas wielkiego testu dla Legii. Okres poznawania odpowiedzi na pytanie, czy mistrzowie Polski mają rzeczywiście tak szeroką i silną kadrę, jak wszystkim się wydaje. Jeśli legioniści poradzą sobie w Lidze Europy i ekstraklasie, trener Berg zostanie wielkim wygranym. Bo to będzie oznaczać, że zbudował zespół. Pierwszy sprawdzian dzisiaj w Kijowie bez kolejnego ważnego ogniwa Legii, czyli Michała Żyry (22 l.), pauzującego za czerwoną kartkę obejrzaną w meczu 2. kolejki z Trabzonsporem (1:0) (…) Berg i jego sztab medyczny (pracujący także z Urbanem) dziś są o wiele mądrzejsi. To na pewno przewaga obecnej Legii. Norweg nie ma wyjścia. Został bez lewego obrońcy, dlatego ustawi tam Łukasza Brozia (29 l.). Były kapitan Widzewa zagrał na tej pozycji w meczu ligowym z Piastem Gliwice (1:3) i zaprezentował się dobrze (jako jedyny na boisku). Na jego pozycji ma wystąpić natomiast Igor Lewczuk (29 l.), sprowadzany do Warszawy jako stoper – czytamy w pierwszym tekście.

Reklama

Nieobecny Radović wierzy w swoich kolegów i zapowiada, że wygrana da Legii awans.

– Nie ma co płakać. Szansę dostaną zawodnicy, którzy grali mniej. Teraz oni muszą zacząć pomagać. Pełnię ważną rolę w zespole, koledzy mogą na mnie liczyć, ale nie róbmy dramatu. Nie ma niezastąpionych (…) Kładziemy duży nacisk na Ligę Europy, czasem kosztem ligi, chociaż alarmu nie ma. Chcemy i musimy zdobyć tytuł, to nasza jedyna przepustka do eliminacji Ligi Mistrzów. A jeśli z Kijowa wrócimy z trzema punktami, to na 90 procent awansujemy do 1/8 finału.

W ramce mamy jeszcze szybki kawałek o właścicielu Metalista Charków – bardzo dużo pisano o nim już przy okazji dwumeczu Ruchu Chorzów. Przerzucamy kartkę i czytamy, jak Robert Lewandowski zdjął włoską klątwę, którą wczoraj sam Fakt mu wymyślił. Bayern zmasakrował Romę.

Klątwa została zdjęta. Robert Lewandowski (26 l.) wreszcie strzelił gola Włochom! Bayern pokonał w Rzymie Romę 7:1, a Polak zdobył trzecią bramkę meczu i zaliczył asystę przy czwartej. Dotychczas Polak miał pecha do drużyn włoskich. Walczył z nimi w barwach: Lecha Poznań, Borussii Dortmund i reprezentacji Polski. I nie udało mu się pokonać bramkarzy: Udinese, Włoch i Napoli, choć łącznie zaliczył pięć meczów przeciw zespołom z Italii. Tym razem strzelił pierwszego gola w Lidze Mistrzów dla Bayernu i pierwszego bramkarzowi drużyny włoskiej, a Bawarczycy zdeklasowali Romę. – Rzym jest pięknym miastem. Ale nie przyjechaliśmy tu w celach turystycznych, tylko biznesowych – powiedział trener Bayernu Josep Guardiola (43 l.). Nie dane było Lewandowskiemu strzelić gola Łukaszowi Skorupskiemu (23 l.). Bramkarz Romy tym razem usiadł na ławce rezerwowych, bo do zdrowia wrócił podstawowy golkiper rzymian Morgan de Sanctis (37 l.). I całe szczęście.

Reklama

W ramce na samym dole strony zmieściła się też wieść ze Szczecina: Wdowczyk wyrzucony.

Umowa została rozwiązana za porozumieniem stron, a oficjalne pożegnanie szkoleniowca z zespołem ma się odbyć jutro. Z nieoficjalnych informacji wynika, że następcą Wdowczyka ma być Jan Kocian. Słowacki szkoleniowiec w połowie września zwolniony został z funkcji trenera Ruchu Chorzów. Zastąpił go były selekcjoner reprezentacji Polski Waldemar Fornalik. Wdowczyk pracował w Pogoni od marca zeszłego roku. Pod jego wodzą Portowcy rozegrali 60 meczów ligowych. Ich bilans to 19 zwycięstw, 22 remisy i 19 porażek. W bieżących rozgrywkach drużyna radzi sobie bardzo przeciętnie. Piłkarze ze Szczecina w 12 spotkaniach wywalczyli 16 punktów. Zostawia Pogoń na 10. miejscu.

GAZETA WYBORCZA

Wyborcza dziś kibica nie rozpieszcza. W wydaniu ogólnopolskim mamy tylko dwie nieduże ramki. Pierwsza io osłabieniach Legii i poważnym chaosie w Metaliście Charków.

O pladze kontuzji, takiej jak rok temu, mówić nie można, ale ubytki są znaczne – nieobecność Brzyskiego wymusi przesunięcie na lewą stronę Łukasza Brozia i ustawienie na prawej Igora Lewczuka. Juniora zastąpi Inaki Astiz, z którym na środku zagra Jakub Rzeźniczak – taką czwórką w obronie Legia grała w tym sezonie przez 45 minut w Gliwicach. I pierwszą połowę przegrała 0:2. Radović i Żyro to najlepsi ofensywni gracze Legii, którzy razem strzelili dziewięć z 17 goli mistrzów Polski w ośmiu pucharowych meczach (Legia wygrała siedem z nich). Z Metalistem zastąpią ich Orlando Sá oraz najpewniej Jakub Kosecki. Ale Legia w tym sezonie – nawet osłabiona, nawet gdy gra słabo – potrafi zwyciężać. Z Lokeren i Trabzonsporem warszawiacy wygrywali po 1:0, w piątkowym meczu z Lechią w lidze zwycięską bramkę zdobyli dopiero w 87. minucie (Sa wbił piłkę do siatki plecami, po dośrodkowaniu Dudy z rzutu wolnego). Metalist jest w gorszej sytuacji. – Sytuacja zespołu z Charkowa odzwierciedla to, co dzieje się w całym naszym futbolu – powiedział kilka dni temu jeden z ukraińskich piłkarzy. Tylko lider ligi Dnipro Dniepropietrowsk i zajmujące drugie miejsce Dynamo Kijów nie mają wielkich problemów. Szachtarowi Donieck nie brakuje pieniędzy, ale nie może grać na swoim stadionie. W Metaliście, czwartym z potentatów, nawet o normalności, czyli regularnych wypłatach czy transferach, już dawno zapomniano.

Druga o wczorajszych wynikach w Lidze Mistrzów, nie będziemy tego cytować. Rzucimy okiem na tekst o rozkładzie ukraińskiego rywala Legii – o tym krótki kawałek w w GW stołecznej.

W obecnym składzie Metalista próżno szukać gwiazd. Na dodatek przeciwko Legii nie zagra najbardziej wartościowy i najskuteczniejszy zawodnik Brazylijczyk Cleiton Xavier. Ofensywny pomocnik przed tygodniem wyjechał do ojczyzny i ślad po nim zaginął. Absencję swojego lidera trener charkowian tłumaczy kontuzją i potrzebą leczenia w Ameryce Południowej. Na kogo zatem warszawianie muszą uważać najbardziej? Na pierwszy plan wysuwa się doświadczony środkowy pomocnik Edmar. Urodzony w Brazylii zawodnik na Ukrainę przybył przed 12 laty, pierwsze pięć sezonów spędził w Tawriji Symferopol, a w sierpniu 2007 roku został piłkarzem Metalista. Cztery lata później 34-letni dziś zawodnik otrzymał ukraiński paszport. Pomocnik znalazł się w szerokiej kadrze drużyny Olega Błochina na Euro 2012, ale w turnieju ostatecznie nie zagrał. Na naturalizowanego Brazylijczyka stawia za to obecny selekcjoner narodowej drużyny Mychajło Fomienko – Edmar w ukraińskich barwach zagrał 15 meczów i strzelił jednego gola. Z powodu trudnej sytuacji na wschodzie kraju, Brazylijczyk z ukraińskim paszportem dostał nawet… powołanie do armii. Służby udało mu się jednak uniknąć. Na uwagę zasługują też wypożyczeni z Szachtara skrzydłowy Wasyl Kobin i ofensywny pomocnik Sergiej Bołbat. Pierwszy na swoim koncie ma 11 występów w reprezentacji Ukrainy, drugi natomiast regularnie powoływany był do młodzieżowych drużyn narodowych. Największe międzynarodowe doświadczenie posiada Ayila Yussuf.

SPORT

Dublerzy do boju – wzywa dzisiaj Sport.

Zapowiedzi meczu akurat ze Sportu cytować nie będziemy. Przejdziemy do tematów, na których w katowickim dzienniku znają się znacznie lepiej. Najpierw będzie to rozmowa z Waldemarem Fornalikiem, który rzekomo ruszył w pościg za utraconą formą Ruchu.

Co najbardziej szwankowało w starciu z Pasami?
– Rzucał się w oczy brak przyśpieszenia i mało agresywna gra. To były nasze największe wady spotkaniu z Cracovią. Ruch zawsze cechowało wybieganie i walka od pierwszej do ostatniej minuty. Robimy wszystko, by dalej tak było.

Po ponad 2 latach wrócił pan do pracy z Niebieskimi i na starcie spotkał pana taki zawód.
– Nie będę ukrywał, że byłem mocno zawiedziony. Nie tak wyobrażałem sobie spotkanie z Cracovią. Nie tak miało być. A był to po prostu nasz nie najlepszy występ, choć paradoksalnie dostrzegłem też w naszej grze pozytywne akcenty.

Kiedy coś drgnie w grze Ruchu?
– Monitorujemy z dnia na dzień organizmy zawodników, by wychwycić problem. Ja już znam przyczyny, już zaczęliśmy leczenie.

Co dzieje się z jedynym kadrowiczem w Ruchu, Filipem Starzyńskim?
– Filip nie jest w najlepszej dyspozycji, co widać gołym okiem. Dlatego ma teraz indywidualne treningi i mam nadzieję, że wkrótce znów będzie ciągnął grę drużyny. Będzie jej liderem.

Wywiad spektakularny, jak to u Fornalika.

Kamil Wilczek jest poirytowany sytuacją z meczu ze Śląskiem, w której złamano mu nos. Dziwi się, że sędziowie nie widzą większości tego typu zdarzeń. Zamierza występować w masce.

Teraz muszę w błyskawicznym tempie zrobić sobie maskę, inaczej z Jagiellonią nie zagram – żali się nam Wilczek, który nigdy nie ukrywał, że fizyczny i siłowy futbol, to dla niego problem. Co rundę napastnik a to ma rozwalony łuk brwiowy, a to uszkodzi nos. 2014 roku szczególnie nie jest „przyjemny” dla 26-letniego zawodnika. Przypomnijmy, że w marcu tego roku Piast grał u siebie z Legią i w jednym ze starć Wilczek stracił ząb. – To było zupełnie poza akcją. Otrzymałem cios z łokcia w twarz i okazało się, że mam złamany ząb. Chodzi o jedynkę. Zwróciłem uwagę sędziemu. Ten powiedział mi jednak, że nie widział tego. Odpowiedziałem arbitrowi, że dziwne, że za mój faul na Dossie Juniorze otrzymałem żółtą kartkę, a piłkarza Legii za takie zachowanie nie spotkała żadna kara. Nie mogę zrozumieć takiego zachowania.

Czasem trzeba dostać po głowie – mówi po laniu z Wisłą Robert Warzycha.

Jak pan czuje się po tym pogromie?
– Mam niedosyt.

Tylko niedosyt?
– Wynik 0:5 był za wysoki. Rywale zagrali zdecydowanie lepiej w II połowie, a gole numer dwa i trzy były przypadkowe. Nasz bramkarz podał piłkę rywalowi na kolano i wiślacy to wykorzystali, a przy kolejnym trafieniu futbolówka krążyła w naszym polu karnym jak w bilardzie. Te bramki ustawiły cały mecz. Z drużyny zeszło powietrze, ale ja na tę przegraną patrzę również z innej strony. Przeciwnik obnażył nasze słabe strony i uświadomił, że czeka nas wciąż bardzo dużo pracy.

Czy poniósł już pan tak wysoką porażkę jako trener lub piłkarz?
– Nie przypominam sobie, ale wiem, że czasami przegrywało się 0:1 czy 0:2 po dużo gorszych meczach. I wtedy człowiek czuł się paskudnie. Nie można spoglądać tylko na wynik. W I połowie prezentowaliśmy się dobrze, w drugiej było zdecydowanie gorzej.

Analizował pan już ten mecz z drużyną. Dla pańskich podopiecznych to była tortura?
– Moim zadaniem nie było torturowanie graczy, ale pokazanie, co było dobre w ich wykonaniu, a co złe. Nie mogłem przecież dołować piłkarzy. Chociaż wiem, że u nas w kraju krytykowanie, obnażanie słabości itp. jest bardzo popularne. Nie temu służyło odtworzenie spotkania. Każdemu zdarzają się błędy i gorsze dni. Mecz z Wisłą to już przeszłość. Została zapisana, ale my spoglądamy przed siebie. Moi piłkarze znają swoją wartość. Nie przez przypadek Górnik był liderem rozgrywek. Czasami trzeba dostać po głowie, by później przekuć to w coś pozytywnego.

SUPER EXPRESS

Na łamach Superaka widzimy dziś trzy piłkarskie materiały, przy czym dwa tyczą się rzeczy, o których już wiemy. W takim razie zacznijmy od rozmowy z Bogusławem Leśnodorskim. Nie puści Sa z Legii.

Mecz z Metalistem zamiast w Charkowie zagracie w Kijowie. W związku z niepewną sytuacją na Ukrainie zamierzacie przedsięwziąć jakieś szczególne środki ostrożności?
– Polecieliśmy do Kijowa we wtorek, a wracamy w środę od razu po meczu. Nie zamówiliśmy dodatkowej ochrony. To niepotrzebne, bo w Kijowie życie toczy się normalnie. Nie ma co popadać w paranoję.

Rozmawiał pan z trenerem Bergiem na temat Orlando Sa? Portugalczyk gdy gra, to strzela gole. Sęk w tym, że gra mało, bo podobno szkoleniowiec za nim nie przepada.
– Nic mi na ten temat nie wiadomo. Naprawdę. Gdyby był między nimi jakiś konflikt, tobym o tym wiedział. Lud chce igrzysk, dlatego powstała plotka o tym, że Henning Berg nie widzi Sa w składzie. To bzdura, bo który trener robiłby sobie na złość, z premedytacją rezygnując z dobrego piłkarza?

Portugalczyk zimą nie odejdzie z Legii?
– Każdy nasz mecz ogląda masa dyrektorów sportowych i skautów z całej Europy. Pojawia się wiele pytań o piłkarzy, ale dziś nie ma tematu odejścia Sa. Nie zamierzam puścić go z Legii.

W dalszej części prezes przyznaje, że priorytetem Legii jest teraz zatrudnienie lewego obrońcy.

Dawid Nowak jak Ben Johnson. Echa dopingowej wpadki napastnika.

Dawid Nowak wpadł 26 września. Po treningu Cracovii został wyznaczony do kontroli antydopingowej. Wynik próbki A okazał się pozytywny. – Dawid jest załamany, nie chce z nikim rozmawiać. Wierzymy, że jest niewinny i cała sprawa szybko się wyjaśni – broni podopiecznego trener Cracovii Robert Podoliński (39 l.). W winę napastnika nie chcą również uwierzyć jego koledzy z GKS Bełchatów, poprzedniego klubu Nowaka. – Dawidek to za duża… pierdoła, by świadomie się „koksować”. Jeśli w jakiś sposób ta substancja znalazła się w jego organizmie, to na pewno bez wiedzy Nowaka – mówią (proszą o anonimowość). Ale inaczej patrzy na to dyrektor biura komisji ds. zwalczania dopingu w sporcie Michał Rynkowski (30 l.). – Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, by stanozolol został zażyty nieświadomie. Aplikuje się go w tabletkach albo w zastrzykach. Prawie niemożliwa jest także pomyłka przy analizie krwi. 

A na koniec kawałek o pobiciu Łukasza Załuski.

Napastników było dwóch. Według policji również grają w piłkę, bo jeden zanim uciekł taksówką, rzucił: „Jestem piłkarzem, nie powinno mnie tu być”. – Załuska najpierw otrzymał cios w bok głowy, a potem w twarz. Drugi napastnik trafił go w tył głowy i wtedy ofiara upadła. Była nieprzytomna przez trzy albo cztery minuty. Bałem się, że nie żyje – relacjonuje dramatyczne wydarzenia świadek. Polak, któremu towarzyszyła żona Magda, upadając, rozciął głowę o chodnik. Na miejscu byli też inni zawodnicy, m.in. Jim Goodwin z St. Mirren, kiedyś zawodnik Celtiku. – Poczekaliśmy aż pojawiła się policja i ambulans. Wszystko z Łukaszem było w porządku, gdy go zostawiliśmy – mówi.

PRZEGLĄD SPORTOWY

A oto i okładka PS.

Niemiecka perfekcja, przełamanie Lewego.

Nieprawdopodobne, niewiarygodne, niesamowite – można długo wymieniać różne słowa na określenie postawy Bayernu w Rzymie, a i tak nie odda się tego jak mistrzowie Niemiec zmiażdżyli wicemistrzów Włoch. Zrobili to w stylu jak reprezentacja Niemiec rozbiła na mundialu Brazylię (7:1).
Kibice w Rzymie, którzy w komplecie wypełnili ponad 70-tysięczne Stadio Olimpico, mogli przeżywać to samo, co fani w Belo Horizonte. A porównania do największego upokorzenia w historii brazylijskiego futbolu nie są przypadkowe. Manuel Neuer, Jerome Boateng, Philipp Lahm i Thomas Müller brali udział w deklasacji Canarinhos, a teraz wraz z kolegami rozjechali Romę. A przecież nie mówimy o przypadkowej drużynie. Daniele De Rossi, Francesco Totti, Ashley Cole – te nazwiska gwiazd rzymskiego zespołu zna każdy prawdziwy kibic w Europie. Oczywiście wszyscy są już po trzydziestce, ale upływ czasu jakby ich nie dotyczył. Prowadzoną przez weteranów Romę w tym sezonie zdołały zatrzymać tylko Juventus Turyn w Serie (przegrała 2:3) i Manchester City w Lidze Mistrzów (1:1). Pozostałe spotkania rzymianie wygrali. Na dodatek zwykle bardzo dobrze grali u siebie. W tym roku przegrali tam tylko raz, z Juventusem (0:1) w przedostatniej kolejce Serie A, która o niczym nie decydowała. Potrafili też nokautować rywali, jak CSKA Moskwa na inaugurację Ligi Mistrzów. Wówczas wygrali 5:1, a już po 25 minutach było 3:0. Teraz po upływie takiego okresu gry było 0:3… Po półgodzinie 0:4. Do przerwy 0:5.

Poza tym w Lidze Mistrzów:

– Milik nabił guza Pique
– Mistrzowie Anglii strzelili dwa gole i stanęli.

Ale dziś najważniejszy będzie mecz Metalist – Legia. Piłka w cieniu walki i brudnej polityki.

Przy wejściu na stadion Dynama wygodnie siedzi na ławce Walerij Łobanowski. Pomnik legendy i patrona obiektu jeszcze pachnie świeżością. Musiał zostać postawiony od nowa po wydarzeniach na Majdanie, które zmieniły układ sił politycznych. Żeby podejść bliżej, trzeba stąpać po wysokich schodach. Na jednym ze stopni widać czerwone plamy. To pozostałości po walce, która pochłonęła życie ponad 100 lub według innych szacunków nawet 700 osób. Po plecach przechodzą ciarki. Kiedy chodzi się ulicami Kijowa, także. Taksówkarz, prowadząc auto, co chwilę opowiada o tym, co się działo. – Tutaj było centrum walki, tutaj zginęło dwóch moich kolegów – mówi. Pokazuje też stadion Dynama, gdzie dziś Legia powalczy o trzecią wygrana w tej edycji Ligi Europy. Wspomina palone opony i regularną bitwę na obiekcie. Słuchając tego, trudno myśleć o futbolu. Zamiast tego człowiek przypomina sobie obrazki z telewizji i z jednej strony współczuje tym ludziom, a z drugiej cieszy się, że jego nie dotyczy.

Problemy kadrowe Legii mogą okazać się szansą dla Lewczuka, Koseckiego i Orlando Sa. Łukasz Broź zapewnia natomiast, że mistrzowie Polski zagrają inaczej niż ostatnio z Trabzonsporem. – Gramy na wyjeździe, musimy ten fakt wziąć pod uwagę. Nie będziemy wybijać piłki, będziemy chcieli ją mieć, ale grać spokojnie, być skoncentrowanym (…) Jestem gotowy zagrać na prawej obronie.

Co tymczasem w lidze?

– Wilczek złamał nos i będzie grał w masce
– Masłowski wrócił i od razu… puka do kadry
– Ojrzyński zaczął stawiać w Bielsku na młodszych zawodników.

Antoni Bugajski ostatnio non stop chwali. Dziś konkretnie zespół Śląska.

Od odejścia trenera Stanislava Levego mija raptem 8 miesięcy, ale skład Śląska zmienił się radykalnie. Z piłkarzy, którzy mogli liczyć na grę w podstawowej jedenastce za czasów Czecha, pozostali tylko Dudu Paraiba i Tomasz Hołota Ten ostatni leczył kontuzję, a jak był zdrowy, grał na innej pozycji. Dzisiaj w zespole ważną rolę odgrywa Sebastiana Mila. Pomocnik za czasów Levego też długo leczył kontuzję i jakoś nie potrafił po niej wrócić do normalnej dyspozycji, a trener wnioskował do zarządu, żeby się z nim rozstać. Natomiast Mariusz Pawełek, Paweł Zieliński, Krzysztof Danielewicz, Tom Hateley, Krzysztof Ostrowski, Mateusz Machaj, Flavio Paixao to piłkarze lansowani przez nowe władze Śląska i trenera Tadeusza Pawłowskiego. – Nie jest tak, że piłkarze, którzy wcześniej byli w śląsku, mi nie pasowali. Przeciwnie. Wiosną deklarowałem, że nie chcę, by ktokolwiek odchodził. Jednak zadecydowały względy finansowe – przyznaje trener Śląska i dodaje: – Nikomu nie zaglądam do kieszeni, ale nie może być tak, że jeden zarabia 130 tysięcy złotych miesięcznie, a drugi 5 tysięcy, bo w szatni konflikty murowane. Nowy prezes Śląska Wrocław Paweł Żelem proponował piłkarzom z kominowym wynagrodzeniem znacznie niższe uposażenie, a kiedy się nie zgadzali, mówiono sobie do widzenia. – Akceptowałem te działania, bo wiedziałem, jaka jest sytuacja finansowa klubu – mówi Tadeusz Pawłowski.

Już przedwczoraj ustaliliśmy, że stanozolol, który wykryto u Dawida Nowaka, brzmi jak wyrok. Pisze o tym dziś PS, ale pisze również o wyrzuceniu Dariusza Wdowczyka z Pogoni Szczecin. Chociaż dyrektor Grzegorz Smolny zarzeka się, że żadne decyzje nie zapadły, a mogą zapaść dopiero w środę.

Wdowczyk trenerem Pogoni został wiosną 2013 roku zastępując Artura Skowronka. Była to jego pierwsza praca w roli szkoleniowca po pięcioletniej dyskwalifikacji za udział w aferze korupcyjnej. Portowcy pod jego wodzą z trudem utrzymali się w ekstraklasie. Początek poprzedniego sezonu był jednak w wykonaniu Pogoni na tyle dobry, że Wdowczyka zaczęto wymieniać jako jednego z głównych kandydatów do objęcia posady selekcjonera po Waldemarze Fornaliku. Nawet prezes PZPN Zbigniew Boniek delikatnie sondował ten temat. Pomysł szybko jednak upadł, właśnie ze względu na korupcyjną przeszłość szkoleniowca. Jego następcą ma być Jan Kocian, który od czasu zwolnieniu w połowie września z Ruchu Chorzów przebywa w swoim mieszkaniu w Bańskiej Bystrzycy. Skontaktowaliśmy się z nim we wtorek wieczorem. – Czy otrzymałem ofertę z Pogoni? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi – mówił Słowak, który oglądał ostatnie spotkanie Portowców z Jagiellonią. – Po stracie kolejnych goli zespół się rozsypał i nie potrafił się podnieść. Główną bolączką Pogoni jest brak Marcina Robaka. Obok Pawła Brożka to najlepsza 9 w polskiej ekstraklasie. Potrafi wygrywać pojedynki jeden na jednego, dobrze gra głową i jest bardzo waleczny w polu karnym – ocenia snajpera Pogoni Kocian, który chciał mieć napastnika w Ruchu. 

Interesująco jest również w pierwszej lidze. Flota Świnoujście zażądała od Miedzi Legnica 100 tysięcy za „transfer” swojego trenera, choć sama jest mu winna pieniądze. Nowy właściciel Floty miał się wściec, gdy dowiedział się, że Tomasz Kafarski negocjuje za jego plecami z innym klubem. Wezwał trenera na dywanik i odbył z nim ostrą rozmowę. Łatwo w to uwierzyć czytając poniższy fragment:

– To nienormalne, że szkoleniowiec z ważnym kontraktem jeździ na jakieś tajne negocjacje z klubem, który jest naszą konkurencją, bo gra w tej samej lidze. Gdzie ze strony Miedzi jakiekolwiek pismo z zapytaniem o zgodę i pieczątką? Jeśli komuś się wydaje, że biedne żuczki, które z trudem utrzymują się na powierzchni, nie będą się dopominać o swoje prawa tylko dlatego, że po naszego trenera zgłosił się ktoś, kto ma dużo pieniędzy, to się bardzo myli. Zastanawiam się nawet, czy o metodach Miedzi, szczególnie pani prezes (Martyna Pajączek – dop. red.) nie powiadomić organów dyscyplinarnych PZPN. Co to są za metody? Gdzie tu jakaś etyka? – pyta Jerzy Woźniak, właściciel spółki.

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
1
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...