Reklama

„Hit I ligi”. Ładna nazwa, gorzej z grą

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

04 października 2014, 20:46 • 4 min czytania 0 komentarzy

Często łapiemy się na tym, że używanie wielkich słów w odniesieniu do polskiej piłki wypada po prostu komicznie. Przykład? Nigdy nie przyszłoby nam do głowy, że spotkanie pomiędzy Olimpią Grudziądz a Stomilem Olsztyn można nazwać hitem. Nie byłoby jeszcze najgorzej, gdyby robiono to z przymrużeniem oka, z pełną świadomością nieadekwatności określenia do sytuacji, ale przyjrzeliśmy się konkurencyjnym mediom, a tam wszyscy śpiewali jednym głosem: hit, hit, hit. Tak, mamy świadomość, że spotkały się ze sobą dwie drużyny z czołówki ligowej tabeli, ale mimo wszystko, uśmiechaliśmy pod nosem, gdy ktoś próbował nadać tej potencjalnej kopaninie miano szlagieru.

„Hit I ligi”. Ładna nazwa, gorzej z grą

Nie pomyliliśmy się. Piłkarze obu drużyn solidarnie postanowili wylać kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy ludzi tworzących szumnie zapowiedzi. Łupanka jak każda inna, a nie żaden hit.

Ktoś kiedyś powiedział, że idealny mecz to taki, który skończy się wynikiem 0-0. Obie drużyny unikną błędów i perfekcyjnie zrealizują założenia taktyczne, więc gole nie padną. No, to w Grudziądzu było dziś trochę inaczej. Gole co prawda nie padły, ale nie dlatego, że piłkarze Jabłońskiego i Kubickiego zagrali tak solidnie, a z powodu bijącej po oczach nieudolności strzeleckiej. Obrońcy mylili się często, okazji nie brakowało, ale konkurs na najgorsze pudło trwał w najlepsze. Wystartowali w nim kolejno: Arkadiusz Aleksander, Wołodymyr Kowal, Denis Popović, Marcin Kaczmarek, ponownie Aleksander i ponownie Kowal.

Nie będziemy rozstrzygać, kto wygrał, ale średnio bawiliśmy się oglądając te zawody. Niby to pierwsza liga, więc powinniśmy być już przyzwyczajeni, ale wybaczcie – zawsze irytujemy się w sytuacji, gdy zawodowy piłkarz walczy z przyjęciem piłki, zamiast pytać bramkarza, w który róg ją posłać. Tak już mamy. Jednak – żeby nie było, że tylko krytykujemy – doceniamy, że w pierwszej połowie mecz był toczony w tempie, które uniemożliwiało nam zaśnięcie. Chociaż tyle.

Koniec końców, z rezultatu mogą się cieszyć najbardziej w:
a) w Olsztynie, bo Stomil był od Olimpii słabszy
b) w Niecieczy, bo jutro będzie szansa, by odskoczyć od obecnego wicelidera na 10 punktów
c) w Lubinie, bo po ewentualnej wygranej w Ząbkach, Zagłębie wskoczy na drugie miejsce

Reklama

***
Dość ciekawe wyniki padły w pozostałych dzisiejszych meczach. Bytovia, która w ostatniej kolejce wygrała z Sandecją 6-1, tym razem przegrała (2-3) z GKS-em Tychy po bramce samobójczej w 93. minucie spotkania. Przy okazji tego meczu sprawdziliśmy, jak na Kaszubach wiedzie się Danielowi Gołębiewskiemu. Bardzo średnio. Z reguły nie łapie się podstawowego składu (tylko trzy razy w pierwszej jedenastce), zdarza mu się – razem z Piotrem Kulisem – grywać w czwartoligowych rezerwach z takimi firmami jak Start Miastko czy Amator Kiełpino, a gole dla Bytovii strzela niejaki Janusz Surdykowski. Dziś trafił dwa razy. Wracając do Gołębiewskiego, chyba w Kielcach nie mają prawa żałować, że odpuścili sobie tego zawodnika. I piszemy to z pełną świadomością tego, że w ataku tej drużyny grywają Trytko i Chiżniczenko.

Piłkarze GKS-u Katowice chcieli zrewanżować się kolegom po fachu z Chrobrego Głogów za porażkę w Pucharze Polski, ale nie wyszło. Podopieczni Kazimierza Moskala tylko zremisowali z beniaminkiem, nie wykorzystując tym samym szansy na zrównanie się liczbą punktów z Olimpią Grudziądz.

W Łodzi – mimo zmiany trenera – sytuacja raczej nie drgnęła. Jeśli już to na gorsze, bo do tej pory Widzew na własnym boisku co prawda nie wygrywał, ale również nie przegrywał (pięć remisów), a dziś uległ Wiśle Płock. Drużyna Rafała Pawlaka zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. A zaraz nad nią Miedź Legnica, z którą powoli żegna się duet Stawowy-Przytuła. Nie będziemy pisać o tiki-tace, po prostu – nie wyszło. W piątek Miedź przegrała u siebie z Chojniczanką, a to oznacza, że szkoleniowiec z wąsem prawdopodobnie wróci na bezrobocie, a asystent będzie mógł skupić się na pracy NC+.

A skoro jesteśmy już przy drużynach w kryzysie, jeszcze jedno info: Arka przegrała u siebie z Wigrami. Jeśli Grzegorz Niciński po cichu liczył, że dzięki dobrym występom zostanie trenerem na dłużej, to jego podopieczni strzelili mu dziś w potylicę. To co teraz? Bogusław Baniak? Na boisku gorzej raczej nie będzie, a na konferencjach na pewno będzie ciekawiej.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
2
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...