Reklama

Cóż to była za beznadziejna kopanina… z tak pięknym finiszem

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

28 września 2014, 20:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Najdziwniejsze derby Krakowa w ostatnich latach? Bardzo możliwe! Jeszcze skrót pierwszej połowy trwał nawet nie kilkanaście, a kilka sekund. Wystarczył, by zmieścić dwa celne strzały Wisły, a trzeciego Cracovii – oddanego w ostatniej minucie – nawet nie pokazywać. Jankowski błyskotliwie tłumaczył, że niewiele sytuacji wzięło się stąd, że więcej było walki. Z kolei realizator, rozglądając się z nudów po trybunach, natrafił na dziecko, które z nudów zasnęło. Warto było jednak obudzić się na ostatnią akcję meczu.

Cóż to była za beznadziejna kopanina… z tak pięknym finiszem

Tak, to jest urok pisania tekstów „na czas” – takich, żeby puścić zaraz po końcowym gwizdku sędziego. Całość już przygotowana, wnioski z 90 minut gry kopaniny wyciągnięte, przeczytane dziesiątki opinie nawet o „najgorszym meczu w historii futbolu” i… wszystko wzięło w łeb. Teraz trzeba kasować, poprawiać i edytować. Ale za to kochamy ten sport, prawda?

Tylko, że dziś miłości było niewiele – i na trybunach, co w pełni zrozumiałe, i na boisku. Niewiele było w ogóle piłki. Wisła rozgrywała jeden z najsłabszych, a już na pewno najnudniejszy mecz w sezonie, po Cracovii – mówiąc wprost – fajerwerków się nie spodziewaliśmy. Ale przynajmniej dziś, to pocieszenie akurat dla trenera Podolińskiego, meczu nie próbował nawet ożywić żaden z jego obrońców.

Pierwsze 45 minut wyglądało tak: Głowacki staranował Rakelsa, Podoliński pomachał mu, żeby wstawał, chociaż ten mocno się krzywił, trzymając się za kark. Rakels, jakby w rewanżu, porządnie przyłożył Urydze, na którego uwagę, że wciąż leży, zwrócił dopiero po paru sekundach Głowacki. Kapustka wsadzał palce w oczy Jankowskiego, a Covilo tego samego rywala próbował nadepnąć w okolicach pachwiny. Żeby było ciekawiej, to Marciniak, żeby nie dać się ograć, odbił piłkę tuż przed szesnastką ręką, z kolei Sadlok – już po przerwie – wybijając futbolówkę spod bramki próbował się chyba zabić, a cudem nie wybił jej we własną rękę.

Komentatorzy przyznawali, że najlepszy jest ostatni kwadrans. Sami pytaliśmy siebie: czy ktoś do tego momentu jeszcze dotrwał? Tamta dziewczyna na trybunach pewnie właśnie przewracała się na drugi bok. W międzyczasie Nowak walił z przewrotki dwadzieścia metrów nad bramką, a finał najładniejszej akcji Wisły wyglądał tak: jeden z zawodników oddaje strzał i trafia w nogę kolegi, następny poprawia i trafia w plecy kolegi, no i jeszcze kolejna, trzecia już próba wędruje wysoko nad poprzeczką. Rzeczywiście, nieprawdopodobne emocje…

Reklama

Cała ławka Cracovii zdążyła wstać. Podoliński wpatrywał się, jak jego podopieczni wykonują ostatni w meczu rzut rożny, ale pewnie sam czuł, że plan minimum został wykonany – nie przegrał derbów i nie pozwolił po takim meczu wskoczyć Wiśle na fotel lidera. Tymczasem rezerwowy Cetnarski wrzucił na głowę najlepszego na boisku Covilo, Buchalik zdążył świetnie na linii obronić, ale piłka odbiła się tak, że została chyba w bramce. Chyba, bo sędzia nie był pewien – gola najpierw nie uznał, a potem jednak uznał. I dobrze, bo futbolówka była w siatce.

Czyli co, najnudniejszy mecz z najpiękniejszym zakończeniem?


Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...