Reklama

Trytko ratuje Koronę. Brzmi jak żart, a to tylko ekstraklasa

redakcja

Autor:redakcja

26 września 2014, 20:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

Takich meczów jak ten jest w naszej ekstraklasie mnóstwo. A jednak to dzisiaj mamy zamiar lekko się poznęcać i napisać, że wszystko, co widzieliście w Kielcach można podpiąć pod przymiotnik „slow”. No może poza golem Trytki. Szczęście, że w takim meczu ktoś trafił do siatki. Super, iż zrobił to właśnie on. Niezłomny. Twardy. Ciągle prący do przodu. Przemysław Trytko.

Trytko ratuje Koronę. Brzmi jak żart, a to tylko ekstraklasa

To zabawne, że akurat on uratował dziś drużynę, która w tym sezonie przegrała już siedem razy i przez większość część meczu zapowiadało się, że przegra ósmy. Korona nie była lepsza od Piasta, a mimo to rzutem na taśmę się udało. Duża zasługa w tym Janoty, który wziął grę na siebie i udanie rozprowadzał kolejne ataki. Chiżniczenko okazał się niewypałem i dopiero dwójka rezerwowych przechyliła szalę na korzyść gospodarzy. Dośrodkowywał Kiełb, strzelał Trytko, a cała piłkarska Polska lekko się uśmiechnęła. No tak, w tak dołującym spotkaniu trafić do siatki mógł tylko on. A najśmieszniejsze jest to, że wszystko zaczęło się od zmiany Izvolta za Szeligę. Facet tak długo odczepiał z ręki bransoletkę (rzemyk ozdobny?), że Piast grał w dziesiątkę. I wtedy stracił gola.

Detale i niuanse. Hobby-futbol.

Piast przegrał, bo w pewnym momencie odpuścił. Kiedy dominował na boisku, nie potrafił przekuć tego na gole. Czasami kłody pod nogi rzucał im asystent (spalonego Jurado nie było), częściej sami jednak przerzucali na siebie problemy. Zawiodło przede wszystkim trio Badia – Wilczek – Jurado. W ostatnich spotkaniach to oni ciągnęli wózek do przodu, a teraz wszyscy zagrali rolę statystów. Śmiesznie brzmiał komentujący to spotkanie Piotr Laboga, gdy porównywał zawodników Piasta do Atletico, taktykę Pereza do idei cholisimo. Jakie to było cholismo, każdy widział. A te wzmianki o egzemplifikacji i deliberowaniu też strasznie męczące.

Oczywiście to niuanse, rzeczy poboczne. Najważniejszy fakt z tego meczu to przełamanie Korony. Oddech Tarasiewicza, no i ten Trytko. W wywiadzie pomeczowym wyglądał, jakby w uszach grało mu „sweet hallelujah”. Mówił, iż długo czekał na tego gola. No nie tak długo, bo półtora miesiąca, ale ok, czapki z głów.

Reklama

Korona wygrywa. Trytko strzela. Kapo ogląda mecz zza szyby. Takie rzeczy tylko u nas.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...