Reklama

Poniedziałki z reprezentacjami? Dziś nie było najgorzej

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 września 2014, 00:03 • 4 min czytania 0 komentarzy

Poniedziałek, godzina 20.45. Zwykle o tej porze „dyskutujemy o rajdach Janoty” lub „przeżywamy inne wydarzenia z zakończonej przed momentem kolejki”, a dziś kazali nam słuchać hymnów i oglądać jakieś reprezentacje. Warunki nie były sprzyjające, ale powoli przyzwyczajamy się do faktu, że mecze eliminacji do mistrzostw Europy rozłożone są na trzy dni. Oczywiście czynnikiem decydującym przy tej zmianie była zapewne kasa z tytułu praw telewizyjnych, ale kibice i postronni obserwatorzy chyba nie mają prawa zbytnio narzekać. Wczorajszy wieczór upłynął nam głównie pod znakiem występu Polaków, więc naturalnie poziom podniecenia był dziś mniejszy, ale też bez przesady – było na czym zawiesić oko.

Poniedziałki z reprezentacjami? Dziś nie było najgorzej

Zajrzeliśmy do „menu”, a tam dziewięć pozycji. Oczywiście mecze typu Estonia-Słowenia czy San Marino-Litwa zajmują nas mniej więcej w takim samym stopniu jak perypetie bohaterów „M jak miłość”, ale spotkaniem Szwajcarów z Anglikami ciężko pogardzić. Właśnie mecz w Bazylei wybraliśmy na dzisiejsze danie główne.

I bardzo długo szczerze żałowaliśmy tego wyboru. Niby spotkało się ze sobą dwóch uczestników mundialu, co powinno być – przynajmniej teoretycznie – gwarancją pewnego poziomu, ale przez pierwsze pół godziny oglądaliśmy bardzo denne widowisko. Tak bardzo, że tyle samo rozrywki dostarczyłoby chyba gapienie w wyłączony ekran telewizora. Rozczarowanie było słychać również z trybun – w miejsce „Seven Nation Army” dość szybko wjechała solidna porcja gwizdów.

Anglia w formie mundialowej, nudna i przewidywalna jak lista przebojów Radia Maryja. Szwajcaria cały czas udowadniała, że jest jedynie „reprezentacją aspirującą”. Teoretycznie – bardzo ciekawa drużyna, w praktyce – kompletny brak piłkarskiej pewności siebie i brak lidera na boisku. O pierwszej połowie można w ogóle zapomnieć. Coś tam pokopali i tyle . Za to w drugiej było trochę futbolu.

Anglicy skarcili Szwajcarów z kontry. I to dwukrotnie. Pierwsza bramka – podręcznik. Można by to pokazywać na wszelkiego rodzaju szkoleniach. Rooney, Sterling, a kończy Welbeck. Wszystko po bożemu, tak jak należy. Zawodnikowi Arsenalu pozostało tylko wepchnąć piłkę do pustej bramki. Po tym gongu obudzili się trochę Szwajcarzy. Zaangażowania na pewno nie można im odmówić. Systematycznie zawodził nas jedynie Shaqiri, bo to właśnie w nim upatrywaliśmy kozaka, który może Angoli pogonić. Najbliżej gola wyrównującego był Josip Drmić – minął nawet Harta, ale efektownym wślizgiem piłkę na linii zatrzymał Cahill. Może to głupie, ale przypomniał nam się Jurij Szatałow. Ciekawe, czy obrońca Chelsea za karę musiałby przynieść na trening ciasto…

Reklama

Koniec końców, Anglicy wygrali, ale dzisiejsza gra chyba nikogo nie przekonała, że dla kadry Hodgsona idą lepsze czasy. Było, jest i będzie topornie.


***
W Hiszpanii zaczyna się nowe rozdanie. Dziś w meczu z Macedonią na boisko w pierwszym składzie wybiegło tylko pięciu piłkarzy, którzy rozpoczynali mundial w Brazylii. Od początku zagrali Koke i Paco Alcacer, z ławki weszli Bartra, Isco, El Haddadi. Bardzo mokra murawa nie sprzyjała uprawianiu tiki-taki, ale gra Hiszpanów mogła się podobać. Miało to ręce i nogi. Fakt, przeciwnik mocno ogórkowy, więc wysoka wygrana to był dla Hiszpanów raczej obowiązek. Jednak – co tu dużo mówić – po takich golach jak chociażby ten na 2-0, zawsze będą nam się cieszyć mordy. W dodatku Ramos, który słynie z tego, że piłkę z karnego potrafi posłać poza koronę stadionu, strzelający jak Antonin Panenka. Świat stanął na głowie.


***
Co poza tym? – zapytacie. Ukraina przegrała ze Słowacją. Wiemy, że piłka jest ostatnią rzeczą, jaką zaprzątają sobie teraz głowy nasi wschodni sąsiedzi, ale przegrana drużyny Fomienki ze Słowacją to jednak coś, co wrzucamy do kategorii niespodzianek. To samo tyczy się Luksemburga i Białorusi. Trochę zazdrościmy Białorusinom w piłce klubowej, BATE w Lidze Mistrzów doprowadzi nas w końcu do kompleksów, ale na reprezentację byśmy się z nimi nie zamienili. Z dwojga złego, wybieramy już team Nawałki. Dziś nasi sąsiedzi co prawda stworzyli sobie trzydzieści sytuacji do zdobycia bramki, ale ostatecznie zremisowali z „potęgą z Luksemburgu”. Do podziału punktów doszło również w meczu Austria-Szwecja. Nie jesteśmy wielce zaskoczeni. Bardziej dziwimy się, że Zlatan nie strzelił gola. Ani piętą, ani nożycami. Wieczór ewidentnie stracił na jakości.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...