Reklama

Podoliński o pierwsze punkty, Górnik z Jagą o podtrzymanie serii. Piątek w Ekstraklasie

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 sierpnia 2014, 14:52 • 4 min czytania 0 komentarzy

Po ogromnych emocjach związanych z występami polskich piłkarzy – szczególnie jednego: Bereszyńskiego – w europejskich pucharach, czas wrócić na ligowe murawy w poszukiwaniu chociaż namiastki przyzwoitej piłki. Cracovia, która sezon zaczęła najgorzej jak tylko mogła zmierzy się z niewiele lepszą Koroną. Krwawy pojedynek o punkty gwarantowany. Później Górnik-Jagiellonia, a więc pojedynek drużyn, które w sezon weszły przyzwoicie. Jednak zanim dojdzie do konsumpcji tych widowisk, należałoby rozstrzygnąć parę kwestii.

Podoliński o pierwsze punkty, Górnik z Jagą o podtrzymanie serii. Piątek w Ekstraklasie

Czy Zjawiński okaże się wzmocnieniem na miarę Ekstraklasy?
To miał być układ idealny, automat żywcem przeniesiony z boisk pierwszej ligi. Podoliński i Zjawiński. Najlepszy trener na zapleczu Ekstraklasy i najlepszy piłkarz, a zarazem król strzelców. W Ząbkach wszystko działało bez zarzutu. W Ekstraklasie jak na razie, ni chuja, nie działa. Zjawiński zaliczył bardzo słabe wejście do ligi –  w meczach z Górnikiem i Legią był przede wszystkim nieskuteczny, a z Jagiellonią – ogólnie rzecz biorąc – tragiczny. Zawsze transferom z pierwszej ligi towarzyszy pewna niepewność. Wiele razy gwiazdy drugiego poziomu rozgrywkowego kompletnie zawodziły w elicie. Na razie Zjawiński podążą w tym samym kierunku.

A czy Rymaniak i Cetnarski okażą się wzmocnieniami na miarę Ekstraklasę?
Nie, nie okażą się. Nie do końca wiemy, czego spodziewała się Cracovia, ściągając do siebie zawodników, którzy z hukiem spadli z ligi. Można by to jeszcze uzasadnić, gdyby byli to wyróżniający się piłkarze swoich byłych drużyn. A nie byli. Tak więc, Rymianiak w Cracovii ustabilizował formę na poziomie noty „3”, a Cetnarski po meczu z Jagą powinien dostać zakaz stadionowy. Jak tak dalej pójdzie, to do swojego CV dorzucą po kolejnym wpisie w rubryce „spadek”.

Czy Deniss Rakels pójdzie za ciosem?
Nie nastawilibyśmy się zbytnio. W Polsce jest już długo, regularnie strzelał w pierwszej lidze i praskich dyskotekach, ale gol z Jagiellonią był jego premierowym trafieniem w Ekstraklasie. Podsumowując: osiemnaście spotkań, jedna bramka. Następna pewnie za kolejnych osiemnaście, czyli za dwa lata.

Czy komentatorzy dalej będą tłumaczyć piłkarzy Brazuką?
Nie powinni, bo po prostu nie wypada. Nie powinni, gdyż nawet jeden z uczestników dzisiejszego spotkania wytrąca im z ręki argumenty. Paweł Golański w wywiadzie z Weszło! o całym zamieszaniu mówi tak:

Reklama

Dociera to do nas, nawet dziś śmialiśmy się z tego w szatni, tylko jakoś nie słyszałem, żeby narzekali sami bramkarze. Czasem chłopaki w luźnej gadce powiedzą, że piłka zachowuje się czasem troszkę inaczej, niż wcześniej, ale też nie popadajmy w skrajności. Nie sądzę, żeby przez to bramkarze zaczęli mieć jakieś problemy, z którymi nie mogliby sobie poradzić.

Wiadomo, że słowo „ekspert” oznacza, że ktoś wie coś lepiej (przynajmniej teoretycznie), ale w tej kwestii zaufamy Golańskiemu. A, po całość obszernej rozmowy Tomka Ćwiąkały z obrońcą Korony wbijajcie do działu „Extra”.

Czy Augustyn zagra na miarę reprezentacji?
Rozegrał 270 poprawnych minut w tym sezonie i już wielu widzi w nim reprezentanta. O absurdalności tej kandydatury w tym momencie już pisaliśmy, ale powtórzymy apel: czekamy na 2700 minut na tym samym poziomie. Nie jest wcale tak, że teraz nerwowo będziemy wyczekiwać każdego potknięcia Augustyna, by wyszło na nasze. Wręcz przeciwnie, chcemy być miło zaskoczeni. Zegar tyka. Tik-tak.

Czy w Zabrzu znów czeka nas spektakl?
Bardzo rzadko zdarza się, że mecz Ekstraklasy można porównać do finału Ligi Mistrzów, ale tym razem tak było. Spotkanie Górnik-Jagiellonia z 28. kolejki poprzedniego sezonu przypominało Stambuł i pojedynek pomiędzy Milanem a Liverpoolem. Zabrzanie w pół godziny wyszli na prowadzenie 3-0, jednak nie dowieźli wygranej do końca. Jeszcze przed przerwą Jaga zdobyła jedną bramkę, a remis zapewnił Dawid Plizga, dziś zawodnik Górnika. Może by tak powtórka z rozrywki?

 Jak to jest z tym Tuszyńskim?
Czasami gdy go widzimy, mamy ochotę założyć korki i ruszyć na trening, bo skoro on może grać, to może każdy. Następnym razem – piłkarz pełną gębą. W sobotę nie może trafić w piłkę, przegrywa każdy pojedynek i porusza się jakby przez całe życie mama wypisywała mu zwolnienie z WF-u, a w następny piątek strzeli bramkę, zmasakruje stopera, a nawet spróbuje przewrotki. To dla nas zagadka. Jeden z najbardziej chimerycznych zawodników w Ekstraklasie. Czas trochę ustabilizować formę i pokazać, która twarz jest prawdziwa, bo na razie w Białymstoku jest dwóch Tuszyńskich.

Reklama


 

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...