Reklama

Rytualne wymachiwanie szabelką zaliczone. Detektyw Majewski dalej na tropie

redakcja

Autor:redakcja

24 lipca 2014, 20:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Stefanowi Majewskiemu można zarzucić bardzo wiele rzeczy, ale jednego o nim napisać po prostu nie wypada. A mianowicie tego, że nie jest konsekwentny. Otóż nie. Jest i to bardzo. Jest tak konsekwentny, że aż zabawny. O co chodzi? Oczywiście o sprawę, z którą każdy – niezależnie od tego, czy ją pochwala czy nie – przeszedł już do porządku dziennego. O fikcyjny podział ról w zarządzaniu drużyną Górnika Zabrze.

Rytualne wymachiwanie szabelką zaliczone. Detektyw Majewski dalej na tropie

Przypomnijmy: formalnie trenerem drużyny jest posiadający odpowiednie uprawnienia Józef Dankowski, nieformalnie – jest nim Robert Warzycha, który z powodu braku odpowiedniej licencji w klubie pełni funkcję dyrektora sportowego. Dankowskiego kierownik drużyny wpisuje się do protokołu meczowego, on zasiada na ławce rezerwowych oraz przychodzi na konferencje prasowe, ale za sznurki pociąga ten drugi, który w trakcie meczu siedzi na trybunach z przyłożonym do ucha telefonem komórkowym. O ile mecze Warzycha ogląda z wysokości trybun, o tyle w treningach bierze już czynny udział (co jest do sprawdzenia w galeriach zdjęć na oficjalnej stronie klubu). Zresztą nikt mu tego – jako dyrektorowi sportowemu – zabronić nie może.

Do czasu aż Warzycha uzupełni swoje wykształcenie i zapisze się na kurs trenerski (jak powiedział w wywiadzie z nami, stanie się to na wiosnę przyszłego roku), właśnie tak będzie funkcjonować Górnik Zabrze. Szopka? Oczywiście, że tak, ale ciężko coś z tym robić. Chyba, że jest się Stefanem Majewskim, który za nic w świecie nie przyzna, że Górnik coś pozoruje. Pamiętacie jak kilkanaście tygodni temu chciał wysłać na treningi drużyny z Zabrza niezapowiedzianą kontrolę, tylko najpierw zapowiedział ją na łamach ogólnopolskiego dziennika?

To dziś pan Stefan uderzył ponownie…

Na łamach Przeglądu Sportowego pan Stefan rzecze tak: Dla nas wszystko jest jasne. Pierwszym trenerem Górnika jest Józef Dankowski. To on zasiada na ławce, wypowiada się na konferencjach i prowadzi zajęcia. Jeśli kto chce kogoś oszukać, to niego spada odpowiedzialność moralna. My nie jesteśmy policją czy prokuraturą, żeby wszystko sprawdzać, ale jeśli będą do mnie dochodziły sygnały o nieprawidłowościach, Górnik musi się liczyć z poważnymi sankcjami. Jedną z nich może być wstrzymanie, czy nawet cofnięcie licencji trenera Dankowskiego.

Reklama

Bla, bla, bla.

Można powiedzieć, że stajemy się powoli świadkami nowego serialu w polskiej piłce – dyrektor Majewski pogrozi wszystkim palcem na łamach prasy, władze Górnika wzruszą ramionami i tak do kolejnego odcinka. W sumie jesteśmy ciekawi, o jakiego typu sygnałach Majewski mówi. Czy chodzi tu o raport ów „niezapowiedzianej kontroli”? Czy może pan dyrektor liczy na jakieś „taśmy prawdy”, na których będzie słychać, jak Warzycha każe Dankowskiemu wpuścić Plizgę w miejsce Zachary?

Wytłumaczcie nam, bo nie rozumiemy: po co stwarzać pozory? Albo mówimy: „sprawdzam” i na poważnie zajmujemy się Górnikiem, albo sobie odpuszczamy. W tę albo we w tę. PZPN to chyba trochę zbyt poważna instytucja, by wdawać się w takie gierki. Swój apel podtrzymujemy: nie twórzmy fikcji. Przynajmniej nie w większym stopniu niż już to zostało zrobione.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...