Reklama

Życie jak w Madrycie. Biedny, bogaty i syty

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2014, 14:09 • 8 min czytania 0 komentarzy

Rewolwerowcy zawsze byli wyborowi. Nagle pojawił się także jeden dzielny Indianin z biało-czerwonego szczepu. Strzelanina długa i głośna. Nawet miejsce kręcenia się zgadza. „Biedny, bogaty i syty” to nie jest jednak kolejny spaghetti western Sergio Leone. Nie mamy do czynienia z niskobudżetową produkcją wyświetlaną na niszowych festiwalach. Oto, bowiem jesteśmy świadkami kultowego serialu, który po 22 odcinkach wciąż wgniata nas głęboko w fotele. Epilog przewidziany jest na maj, choć nie chce mi się wierzyć, że na planie nie będzie rannych, nie poleje się krew, że w końcu wszyscy trzej bohaterowie dotrwają do ostatniego ujęcia.Biedny z Bogatym mają poważne rachunki do wyrównania. W ciągu najbliższego tygodnia rozstrzygną między sobą awans do finału Pucharu Jego Królewskiej Mości Króla Futbolu (tego od polowania na tanzańskie słonie, prywatnie trzymającego kciuki za… Biednym). W dwóch ostatnich pojedynkach Biedny nie zawahał się ani na sekundę i rozstrzelał Bogatego na jego terenie, choć rewolwer z kabury wyciągał przez ostatnie 14 lat. Syty z Biednym starli się w tym sezonie już trzykrotnie, ale za każdym razem kule świstały ponad lub obok głowy. Ostateczne rozwiązanie zapadnie w ostatnim odcinku pośród katalońskiej scenerii. Bogaty kontra Syty to klasyk gatunku. Jatka w samo południe. Po raz pierwszy od 10 lat może się jednak zdarzyć, że dwaj czołowi kowboje z tego Dzikiego Hiszpańskiego Zachodu wykrwawią się nawzajem. A może pojedynczo oskalpuje ich Biedny Indianin?

Życie jak w Madrycie. Biedny, bogaty i syty

Biedny

125 milionów euro budżetu, 75 milionów na pensje dla 22 piłkarzy. Teoretycznie europejski środek tabeli – bez szału, ale i bez przymierania głodem. Klapki z oczu opadają ci dopiero, kiedy przeglądasz zestawienia finansowe z ostatnich lat. Weźmy na warsztat choćby sprzedaż Falcao i Aguero (w sumie 100 milionów). Otóż 80% zysku z dwóch najdroższych transferów w historii Biednego zajął hiszpański fiskus. Nieustanny zator podatkowy w klubie doprowadził między innymi do tak desperackich połowów na rynku transferowym jak te z lata 2012. Domingo Cisma, Cata Diaz, Emre Belozoglu – zapchajdziury, którymi mógłby zainteresować się średniak z angielskiej Championship, a nie pogromca Interu i Chelsea w Superpucharze Europy (2010, 2012).

Biedak, żeby finansowo nie stoczyć się kompletnie na dno i nie zostać Ł»ebrakiem, musi zapieprzać aż miło. Na boisku. To tam wywalczył sobie status Pana na europejskich salonach zdolnego, jako pierwszy z całej stawki awansować do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Drużyna Diego Simeone nie przegrała w 23 ostatnich meczach (ligowych i pucharowych), wyrównując najlepszą klubową serię (nota bene sprzed dwóch lat). Jest dziś samodzielnym liderem Primera Division – po raz pierwszy od rozgrywek 1995/96, w którym zdobyła podwójną koronę. W ostatnich 10 sezonach żaden klub oprócz Sevilli nie potrafił zepchnąć Bogatego lub Sytego z pierwszego miejsca w tabeli. Biednemu się udało. Udało się wejść na ośmiotysięcznika bez tlenu, a przy okazji: wykreować Courtoisa na najlepszego młodego bramkarza świata, wyrzeźbić Mirandę na lidera najszczelniejszej obrony w La Liga, udowodnić, że Gabi jest najbardziej niedocenianym hiszpańskim pomocnikiem i stworzyć z Diego Costy najdzikszą bestię wśród europejskich napastników. Każdy z tych czterech piłkarzy jest kluczowym kręgiem w kręgosłupie taktycznym Simeone. Jeżeli któryś z nich wypadnie, skutki będą opłakane, leczenie bardzo długie i bolesne.

Wbrew powszechnej opinii Biedny nie dysponuje urozmaiconymi manewrami na wypadek nieoczekiwanych wydarzeń na boisku. Tu nie ma szczegółowego planu B, C lub D, tu zamiast filozofii fizyki jest taktyczne prosto z mostu: wysoki pressing, szybki odbiór piłki, gol, przeczekanie, kontratak i dobicie rywala. Biedny nie jest dziś w pierwszej piątce klubów Primera Division z najwyższym procentem posiadania piłki, największą liczbą strzałów na mecz, najlepszą celnością podań, nawet pod względem odbioru piłki lepsze są Osasuna i Sevilla.

Reklama

Motywacyjny eliksir „Cholo” nie będzie trwał wiecznie. Choćby nie wiem jak długo w szatni Biednego recytować będą Aragonesowe zaklęcie „Wygrywać, Wygrywać, Wygrywać i jeszcze raz Wygrywać i Wygrywać” wymieszane z małyszowym podejściem „liczy się tylko najbliższy mecz”, w którymś momencie może przyjść przesilenie. W głowach piłkarzy może dojść do zwarcia – wystarczy jedno potknięcie w dwumeczu z Milanem, bądź kolejnym rywalem w Lidze Mistrzów, wystarczą dwa-trzy słabsze mecze w La Liga. Linia błędu jest bardzo cienka i napięta. Jeżeli Biedny jej nie przerwie Bogatym nie zostanie, ale wygra coś więcej – bilet do historii. W jedną stronę. Krótkie życie piłkarskie kolejnej takiej szansy Biednemu może już nie dać. Courtois, Koke, Diego Costa – kto z nich pozostanie w Madrycie w po mundialu? Komu, na wypadek blamażu reprezentacji Argentyny w Brazylii, zostanie powierzone jej prowadzenie (przy użyciu odpowiedniej klazuli w kontrackie DPS)? Biednemu wiatr w oczy wiać będzie zawsze. Sztuka polega na wykorzysatniu 5 minut ciszy.

Bogaty

Od 10 lat najbogatsze sportowe przedsiębiorstwo na świecie. Od dekady bez żadnego trofeum na europejskiej scenie. Najdroższy skład w historii futbolu, ale i najwyższy możliwy współczynnik w bezlitosnym piłkarskim dzieleniu: sukces/kasę. Takie już prawo Bogatego. Wreszcie – bezustanne odwoływanie się do historii sprzed 50 lat, jako bezwarunkowy obowiązek bycia numerem 1. Na każdym polu, w każdym zdaniu. Kolos, który za trzy lata będzie miał podobno najnowocześniejszy stadion świata, wciąż melduje socios niewykonanie głównej misji – zdobycia 10 Pucharu Europy. Projekt, w który od 2009 roku wpompowano prawie pół miliarda euro jest równie podniecający, co z każdym kolejnym sezonem rozczarowujący (poza 2011/12). Niewiele znajdziecie zachcianek, których Florentino Perez nie spełnił w pogoni za Sytym. Potrzebowano silnej ręki w szatni? Zatrudniono Pana Wyjątkowego. Kulała gra w drugiej linii? Od 2010 sprowadzono 6 środkowych pomocników. Socios domagali się spektakularnego transferu? Latem wydano fortunę na Bale’a. Kłopoty bogactwa. Gdzie więc popełniono błędy, kto zawinił grzechem zaniechania? Dlaczego w kluczowych meczach (z Bayernem i Borussią) Bogaty nagle tracił famę Astona Martina i przypominał małopalne auto miejskie średniej klasy? Dlaczego w starciu z każdym mocnym i mocniejszym rywalem w tym sezonie (Biedny, Syty, Juventus, Villarreal, Osasuna i ostatnio Athletic) drużyna traciła inicjatywę, nie prowadziła gry tak jak życzyłby sobie tego esteta Ancelotti?

Może zabrzmi to przewrotnie, ale mam wrażenie, że w ostatnich latach w drużynie Bogatego zbyt wiele zależało od jednego aktora. Xabi Alonso, piłkarz równie twardy, czasem ostry, co nadprzeciętnie inteligentny. To gdy jego nie było na boisku, to gdy on – 32-latek – był zajechany fizycznie na finiszu rozgrywek, schematy gry Bogatego rozsypywały się niczym domek z kart. Coś jakby odłączyć mózg od ciała. Rozwiązanie? Chuchać i dmuchać na Xabiego i powoli oddawać batutę w ręce chorwackiego dyrygenta. Luka Modrić rozgrywa właśnie najlepszy sezon w karierze, jest w stanie wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności. Jeżeli w dodatku jego walijski kumpel z Tottenhamu dojdzie do siebie po 8 miesiącach okresu przygotowawczego, to może w końcu zacznie się pogoda dla Bogaczy. Może zaczną się złote czasy, jak te z drugiej połowy lat 50. i 80., i początku XXI wieku. Głód jest ogromny. Florentino chce mieć w CV nie tylko galaktyczne zakupy i 400-milionowe cacko. Zrobi wszystko, żeby pokazać socios, że jego polityka miała sens, że kurs jaki objął klub był właściwy.

Syty

16 trofeów w niecałe pięć lat. Etykieta „Najlepszej Drużyny w historii futbolu, prowadzonej przez Najlepszego Trenera, z Najlepszym Piłkarzem świata w składzie”. Etykieta dziś lekko pożółkła, do czego przyznają sie sami pilkarze. Gerard Pique, w jednym z najdłuższych wywiadów w historii hiszpańskiego dziennikarstwa sportowego, udzielonego magazynowi „Jot Down” otwarcie przyznał: „Kiedy osiągasz perfekcję, możesz już tylko zjeżdżać w dół”. Nie jest to jednak gwałtowny zjazd na trasie w Kitzbuhel, ale wolny, techniczny slalom w Sestriere. Materiał ludzki nadal mają w Katalonii wybitny – tym bardziej po przyjściu Neymara. Zużycie jest jednak widoczne – fizyczne i mentalne. Częste rotacje plus głaskanie gwiazd przez nowego trenera, niestety nie odgoniły demonów bezsilności z poprzedniego sezonu. Nad grą Sytego z tygodnia na tydzień kłębią się coraz czarniejsze chmury wątpliwości. Strach przed popełnieniem najmniejszego błędu, alarm przy każdym groźnym stałym fragmencie gry rywala.

Reklama

Problem Sytego polega na tym, że kara za najmniejsze przewinienie w wielu przypadkach oznacza wyrok śmierci. Jak to ktoś barwnie określił: „Za każdym razem jak przegrywa Syty, nie przepala się żarówka czy wysiadają korki. Odcinają prąd na całym osiedlu”. Z meczu na mecz maleje rola Xaviego (w 6 z 10 spotkań, w których drużyna remisowała bądź przegrywała, pomocnik został odesłany na ławkę), Iniesta jest jakby nieobecny. Messi przestał być łakomy na gole, radość z gry czerpie w okolicach linii środkowej. Rozwiązanie taktyczne, na które Martino potulnie się godzi, także dlatego, że lepszego po prostu nie ma. W czasie długiej nieobecności Leo, Syty stworzył nowy ekosystem, zrzucił pańszczyźniane kajdany, katapultował Alexisa, Pedro i Neymara. Po powrocie Argentyńczyka w 3 ligowych meczach Syty stracił 5 punktów. Powód? Nieodgadniony – jak niewydolność tiki-taki czy porażka z Valencią, tajemniczy – jak dymisja Rosella.

Jeżeli nad zespołem zebrały się czarne chmury, to nad klubem od miesiąca przechodzi burza z piorunami. Neymargate, odejście Sandro, zawierucha wokół nowego prezesa Bartomeu – bez wyborczego poparcia narodu cule. Nad Sytym wisi widmo czerwcowych wyborów, ewentualnych zmian i pożegnań (Valdes, Zubi, Martino – ?). Czy przyjdą nowi, głodni ludzie i rozpoczną wszystko od zera? A może wrócimy do początków obfitości – Laporty i Cruyffa? Masa znaków zapytania.

Biedny, bogaty i syty. Diego Costa, Cristiano i Messi – każdy z nich ma w rewolwerze jeszcze trzy naboje. Biedny zawsze marzył o tym, żeby któregoś dnia być Bogatym, a Bogaty żeby dorwać się na dłużej do koryta i zostać Sytym. A co z Sytym? Trochę czasu upłynie zanim znowu poczuje głód. Jeśli w ogóle go poczuje.

RAFAŁ LEBIEDZIŁƒSKI
z Hiszpanii

Twitter: @rafa_lebiedz24

Najnowsze

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...