Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

31 grudnia 2012, 14:07 • 5 min czytania 0 komentarzy

Musiałem chyba mocno nagrzeszyć w poprzednim wcieleniu (to teoria hinduistów i Glenna Hoddle’a, wyrzuconego za wyznawanie tejże z posady selekcjonera Anglii), skoro spotykają mnie same kary. Na przykład wszystkie dzieciaki mają dwa tygodnie ferii, a ja zapieprzać muszę i w Wigilię, i w Sylwestra, bo tak się składa, że to poniedziałki. No, ale za darmo nie robię, więc wyrobię.
Zwłaszcza, że zaraz sobie łyknę, w jakimś miłym towarzystwie.

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

*

Ostanie dni to serial o Smudzie, który wybiera się do Bawarii. Akurat ten kontrakt dopinał mój kolega i mówi, że to co w Polsce proponują w złotych, to tam dostanie w euro, więc dziwić się za bardzo nie można, zwykły racjonalny wybór nawet człowieka nie podejrzewanego o ratio – czyli rozum. Dla Polaków winno być czymś skłaniającym do myślenia, nie tylko w Starym Roku, skąd ostatni zespół drugiej Bundesligi ma więcej kasy od klubu najlepszego przez lata w Polsce. Ale wyjaśnienie, to na przykład PKB Niemiec i Polski. Ludnościowo mają przewagę dwukrotną. W dochodzie narodowym brutto – trzynastokrotną. I kto tu wojnę wygrał?

Ale są i inne kwestie, które wpływają na taki, a nie inny stan tamtego futbolu i naszego. Wspomniany kolega, a uwierzcie zna biznes od podszewki, opisał mi to tak: „Obrzydliwy jest futbol w Polsce. Tu ktoś zamiast starać się zarobić milion euro, woli zajebać sto tysięcy euro. I wydymać każdego bez gry wstępnej”.

Mnie to się skojarzyło z polityką kilku czołowych klubów, wieloletnią.

Reklama

A co do perspektyw Franka, bardzo trafna uwaga: „Niezłe wyzwanie. A potem albo prestiż, albo kupa. Ale do odważnych i zawodowców świat należy!”.

*

Sylwester, zabawa, miałem kilka futbolowych imprez godnych, z największymi gwiazdami, ale i jeden taki kompletnie nietypowy wypad. Mianowicie do swego pałacu w Ubliku (to na Mazurach) zaprosił mnie Wiesiek Giler, właściciel Naszej Legii i zagorzały kibic. Uzasadnił to tak – na Mazurach ma być biegun zimna, jakieś minus 35 stopni, to się zahartujemy. I ruszyliśmy, dostałem pokój, w którym mieszkał ponoć Hitler przed atakiem na Związek Radziecki, no i piliśmy, paliliśmy pochodnie, ogniska, tańczyliśmy i łaziliśmy wokół jeziora (też Wieśka, jak i las i okoliczny niemiecki cmentarz). No i pośród licznego towarzystwa trafił się kibic, jakiego nigdy w życiu nie widziałem.

Ksiądz. Franek z Wawra. Na dzień dobry pochwalił się, jak wyłamywał bramę na Jagiellonii, no i że jest na wszystkich wyjazdach. A jak się nam nudziło, to… wyjął pistolet.

– Ty, Franek, a masz pozwolenie?
– To replika sprzed 1895 roku, pozwolenie niepotrzebne. Chodź, postrzelamy do zajęcy!

I wyjął proch, kule, no i postrzelaliśmy. Na szczęście z celnością ówczesnych piłkarzy Legii, więc nikt nie zginął.

Reklama

Księża to naprawdę nieźli parodyści są.

A Wiesiek zmarł na nowotwór mózgu. Do końca chodził na mecze, nawet jak trzeba było go wnosić na trybunę.

Takich kibiców już nie ma.

*

A propos chlania, to podoba mi się niezmiennie dawna opowieść Maćka Szczęsnego, jak to grał w Widzewie, czas Ligi Mistrzów… No i pochlali któregoś wieczoru całym zespołem, zresztą co w Łodzi robić ciekawszego, no i następnego dnia – jak opowiada – wpuszczał na treningu strzał za strzałem, nawet w środek bramki, miedzy nogami, wszędzie (coś jak ostatnio jego syn Wojtek). No i nagle taki smarkacz jeden, Mirek Szymkowiak, krzyczy:

– Kurwa, ja nie mam żadnej przyjemności z tego treningu! Jak nie potrafisz pić, to się do tego nie zabieraj!

No i patrzcie, Maćkowi korona z głowy nie spadła, Mirka nie spotkał los Gikiewicza… Bo to prawda – są ludzie zatem, którzy winni alkoholu unikać. Nawet w Sylwestra. Bo ludzie patrząâ€¦

I zamiast treningu – zmarnujemy im fajną zabawę.

*

Dowiedziałem się kto rządzi Wisłą Kraków. Nie Cupiał, nie ma czasu i zdrowia. Nie Bednarz, nie ma pieniędzy.

No więc kto?

Mietek Szot. On decyduje o wszystkim.

A kto to jest?

Kierowca.

*

Lubię opowieści Michała Listkiewicza, które rzuca tak mimochodem (aż dziw, że nie napisze książki). Na przykład jak jest obserwatorem na Lidze Mistrzów, Real Madryt, a tu pukanie do drzwi…

Patrzy kto, a tu… Zinedine Zidane.

– Przepraszam, mogę papierosa u pana zapalić?
– Pewnie, ale czemu właśnie tutaj?
– Bo wszędzie zakaz, a tu nikt nie zajrzy, do obserwatora nie wolno…

No i Zizou zapalił sobie przed, w przerwie i po meczu.

A wczoraj Michał zainspirował mnie historią z Węgier. Mianowicie w tamtejszej drugiej lidze (naszej pierwszej) jest zespół ze wsi, w którym grają tylko siedemnasto- i osiemnastolatkowie. No i na półmetku zajmują pierwsze miejsce i grozi im całkiem serio awans do ekstraklasy.

Najpierw się ucieszyłem, ale po chwili Michał mówi, że w tamtym klubie grał niedawno premier Orban (lubię go, to ten, który Unii i lewakom pokazuje wała), no i do dziś mieszka w tej wsi, w małym domku…

No więc się zastanowiłem, czy znając obyczaje – rywale nie podkładają się drużynie premiera, jak kiedyś w Polsce kluby oddawały punkty Zagłębiu Sosnowiec, żeby nie spadł z ligi zespół towarzysza Gierka…

Pewnie tak. Choć Zagłębie szanowałem, bo ratując się przed degradacją wyciągnęli z więzienia naszego bramkarza Grotyńskiego, skazanego za handel walutą.

Nie dotyczy ta reguła podkładania się władzy… Lechii Gdańsk. Pewnie dlatego, że Tusk nie jest tam mile widziany. Bo nie pomaga, pewnie nie płaci nawet za bilety dla siebie i obstawy. A kibice? Miło mnie zaskoczyli takim transparentem do premiera (najlepszy w 2012, ever): „Nigdy nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz kibicem Lechii”.

Tak jest, polityka jak najdalej od sportu. Dla dobra każdej ze stron.

*

Pod choinką, ze sportowych prezentów dwa dvd z Anglii – Dekada Największych Goli (można się załamać oglądając setki bramek i gwiazd rodzącej się Premiership – i zestawić to z piłką polską), oraz filmową biografię George’a Besta.

Chętnie bym to wrzucił na Weszło, ale serio – ja nawet nie umiem kraść, nie tylko pisać.

*

Razack nie chciał przedłużyć kontraktu z Lechią. Bobo powiedział temu synkowi na pożegnanie – pojedziesz teraz gamoniu do Burkina Faso na święta, tam ci ktoś złamie nogę i zostaniesz bez pensji i ubezpieczenia. Gdzie ty masz rozum?

No właśnie – piłkarze powinni poznać moje ulubione ogłoszenie, wypatrzone gdzieś w Polsce na płocie pod postacią graffiti:

„Rozum męski kupię”.

*

A’propos: moje życzenia dla Was i dla Siebie na Nowy Rok:

Dużo zdrowia.

A dlaczego?

Bo na rozum za późno!

Najnowsze

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...