Reklama

Marcin Cabaj: naczelny komik polskiej ligi nie zawodzi

redakcja

Autor:redakcja

12 września 2008, 22:11 • 2 min czytania 0 komentarzy

Marcin Cabaj od dawna jest naszym faworytem. Nikt inny nie wnosi do piłki nożnej tego pierwiastka tajemnicy. Są bramkarze, którzy złapią to co mają złapać i puszczą to, co mają puścić. A z Cabajem nigdy nic nie wiadomo. Wstajesz, idziesz zrobić sobie herbatę, a jak wracasz, to wynik już jest inny, bo bramkarz golkiper Cracovii wywinął numer w najmniej oczekiwanym momencie. Obronił rzut karny, a przepuścił strzał, który złapałby Józef Wandzik na ostrej bombie. Albo wręcz władował sobie takiego babola, że udział przeciwnika w zdobyciu gola był zbędny.
W meczu z Ruchem Cabaj przytrzymał nas długo – aż do ostatniej minuty. Wtedy pomyślał, że zostanie rozgrywającym krakowskiej drużyny. Najpierw wykonał rzut wolny (źle), a potem chciał podać piłkę do kolegi na własnej połowie (też źle). Zamiast do kolegi, podał do rywala i zrobiło się 2:0.

Marcin Cabaj: naczelny komik polskiej ligi nie zawodzi

Z drugiej strony to, że Cabaj sądził, iż zostanie rozgrywającym specjalnie nas nie zaskoczył przecież to ten sam człowiek, który obraził się na swojego menedżera, że ten nie załatwił mu klubu w Anglii. Czyli świr. Wiadomo, że poziom bramkarzy na Wyspach nie jest specjalnie wysoki, ale bez jaj. Takich, którzy częściej kopią słupki niż piłkę (zobaczcie film) nikt tam nie potrzebuje…

Mieliśmy też nosa, umieszczając Cabaja w  jedenastce najgorszych piłkarzy ligi. Wiedzieliśmy, że może nie od razu, ale w końcu przyjdzie moment, że będzie się z czego pośmiać. Czekać musieliśmy aż do piątej kolejki, ale wytrwaliśmy. Śmiało też możemy dodać trenera do tej jedenastki – oczywiście Stefana Majewskiego, którego ulubionym systemem gry jest antyfutbol. Przypomnijmy, że to człowiek, który rzekomo wychował Ballacka. To znaczy tak go wychowywał, że posadził go w rezerwach Kaiserslautern na ławce, aż przyszedł trener Otto Rehhagel i zabrał dzisiejszego pomocnika Chelsea do siebie, do pierwszego zespołu, i zdobył mistrzostwo Niemiec.

Reklama

Ale jest to typowy wyznawca linijki. Przeciwko Ruchowi wystawił wielkoludów (pięciu piłkarzy miało 190 centymetrów lub więcej, tylko jeden mniej niż 180 cm), a kurduple z Ruchu (pięciu miało 175 centymetrów lub mniej) po prostu robiły swoje, czyli grały w piłkę.

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...