Reklama

Pier… Wichniarek – oto mówi dżentelmen Beenhakker

redakcja

Autor:redakcja

10 września 2008, 02:02 • 4 min czytania 0 komentarzy

Pomyśleć, że jeszcze niedawno zostawał wybrany „Dżentelmenem roku”! Wiecie jak Leo Beenhakker mówi o Arturze Wichniarku i Ireneuszu Jeleniu? „Fucking Wichniarek and fucking Jeleń”, czyli pier… Wichniarek i pier… Jeleń. I jeszcze się dziwi, że napastnik Arminii nie zadzwonił do niego z informacją, że nie chce już grać w kadrze! To jest dopiero tupet. Może ma jeszcze życzenia na święta wysłać? Jak dla nas Beenhakker zaczął przypominać późnego Janasa, czyli zrobił się kompletnym burakiem. W czasie rozmowy wstaje, krzyczy, unosi się, przeklina, poucza. Wszystko, tylko nie dyskutuje.
Słowa o „pier… Wichniarku i pier… Jeleniu” Beenhakker wypowiedział w rozmowie z dziennikarzami kilku gazet, przy włączonych dyktafonach. To, że gazety nie zdecydowały się ich wydrukować, bo „nie wypada”, to inna sprawa. My żadnych obiekcji nie mamy.

Pier… Wichniarek – oto mówi dżentelmen Beenhakker

Ale zamieszczone wywiady, nawet bez przekleństw (lub z przekleństwami w innych miejscach) też są ciekawe. Z lenistwa będziemy opierać się na cytatach z „Rzeczpospolitej”, bo nie trzeba ich przepisywać, wystarczy przekleić. Beenhakker mówi między innymi: „Podobnie jest z Wichniarkiem. Myślicie, że to była jego decyzja o zakończeniu gry w reprezentacji? Nie, to nie on ją podjął, poza tym zupełnie jej nie akceptuję, bo to ja jestem selekcjonerem i to do mnie się dzwoni, żeby poinformować, że reprezentacja to zamknięty rozdział. Wichniarek woli jednak obwieścić to w Polsacie Sport, bo jest przyjacielem prowadzących program, którzy też są zamieszani w tę grę. Wspierają tych, z którymi łączy ich przyjaźń, którzy nie odmówią przyjścia do programu, są zawsze pod telefonem. A z Tomasza Hajty chcą zrobić menedżera reprezentacji. Zobaczcie wreszcie to, co się dzieje za plecami! Zobaczcie, jak się robi brudną propagandę”.

Śmiech nas ogarnia. Czy Beenhakker ma nie po kolei w głowie, że sądzi, iż Wichniarek będzie marnował czas na telefon do niego? Przypomnijmy, że Leo nie znalazł NAWET SEKUNDY by porozmawiać z nim, gdy powołał go na mecz z Czechami. A teraz spodziewa się, że Wichniarek będzie dzwonił i pytał o zgodę? „Panie trenerze, bardzo chciałbym pokazać panu tyłek, ale nie wiem, jak się pan na to zapatruje”? To przecież jak scena z kabaretu. Jak dla nas mógł swoją decyzję obwieścić nawet w TVN Meteo, jeśli tam pracowałaby jego przyjaciółka.

>>> Beenhakkera trzeba deportować – pisze na blogu Tomaszewski. Kliknij!

Inna sprawa, że w to, że prowadzący program w Polsacie Sport – czyli Mateusz Borek i Roman Kołtoń, bo na pewno o nich chodzi – namówili Wichniarka na decyzję by zrezygnował z gry w kadrze zwyczajnie nie wierzymy. Mało tego – sądzimy, że trzeba być zdrowo stukniętym, by na coś takiego wpaść. Ł»e co – Borek dzwoni i mówi „zrezygnuj, to podniesie nam się oglądalność”? A Artur na to: „Super, jak wam skoczą słupki, oczywiście, że zrezygnuję, co jeszcze mogę dla was zrobić”? Przecież to kompletny nonsens.

Reklama

Tekst o Tomaszu Hajcie też nie na miejscu. Jak dla nas, Hajto mógłby skupić się na przewożeniu fajek, ale co on ma wspólnego z kadrą? Gra w Górniku Zabrze, potem pewnie zostanie dyrektorem sportowym tego klubu. Na co byłaby mu praca w kadrze? To taki honor sprawdzać, czy w hotelu dach nie przecieka i czy autokar nie ma dziurawych siedzeń? Niech się tym zajmuje Janek od truskawek. Choć dobrze by było, gdyby zajmował się rzeczywiście tylko tym.

Ogólnie widzimy u Beenhakkera syndrom oblężonej twierdzy. Cały świat jest przeciwko niemu, wszędzie spiski i układy. Holender mówi też: „Menedżerowie nie kontrolują reprezentacji, więc się denerwują. A wiecie dlaczego? Bo przez pierwszy rok mojej pracy w Polsce dzwonili do mnie, próbując przekonać mnie do sprawdzenia niektórych zawodników. A ja powiedziałem, że nie wchodzę w żadne gry i układy”. O, to bardzo ciekawe. Znowu słowa rzucone na wiatr? Śmiało – niech pan poda nazwiska tych menedżerów. Bo coś nam się wydaje, że jednak nikt do pana nie dzwonił i dopóki nie wymieni pan konkretnej osoby (chyba każdy by tak zrobił), będziemy uważali to za zwykłe łgarstwo… Nie pierwsze, nie ostatnie.

Poza tym zauważyliśmy, że Beenhakker zaczął posługiwać się słowem, którego w chwilach rozpaczy używają wszyscy trenerzy – „gdyby”. Stwierdził: „Gdyby Jakub Błaszczykowski nie trafił w słupek, wszyscy byliby zadowoleni, bo mecz potoczyłby się inaczej. Teraz zapanowała panika”. Ciekawe, pobawmy się tym „gdyby”. A gdyby Wasilewski w meczu ze Słowenią nie wybił piłki z linii bramkowej? Gdyby w Portugalii piłka nie odbiła się od pleców bramkarza? Gdyby Boruc nie obronił z Austrią w czterech beznadziejnych sytuacjach? Gdyby w Chorzowie obrońca Belgii nie podał do Smolarka? Gdyby w Belgii Van Buyten nie wywrócił się na piłce? Gdyby…

Oczywiście Beenhakker dodał też, że jeśli jest ktoś lepszy od niego, kto może przejąć kadrę, to jest gotów odejść. Ale znów nie podał warunków, jakie ten „lepszy” trener miałby spełniać. Co, mamy urządzić casting? Przyprowadzić czterech szkoleniowców, żeby Leo ocenił, czy któryś rzeczywiście jest lepszy. Wyobrażacie to sobie? Kandydat numer jeden – „nie, on mi nie pasuje, słabszy ode mnie”. Kandydat numer dwa – „do bani”. Kandydat numer trzy – „nie, za głupi”. Kandydat numer cztery – „za mało doświadczony, czyli muszę zostać”. Poza tym Leo zapomniał o najważniejszym – jak znajdzie się ktoś lepszy, to jest gotów odejść, czy jest gotów wziąć 1,5 miliona euro odprawy i odejść? Bo to jednak różnica…

Dlatego przestań pan pieprzyć i użalać się nad sobą, a zacznij normalnie, uczciwie pracować. Niech ta drużyna zagra z amatorami z San Marino tak…

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...