Reklama

Sebastian Mila w szponach hazardu. Czy ktoś go uratuje?

redakcja

Autor:redakcja

14 lipca 2008, 03:11 • 3 min czytania 0 komentarzy

„Fakt” lubuje się w fotomontażach, więc teraz zaprezentował nam Sebastiana Milę by night – rozpięta koszula, rozwiązany krawat… To znaczy mamy nadzieję, że to fotomontaż, bo jeśli nie, to znaczy, że Sebastian upadł naprawdę nisko i niedługo by trafić na łamy gazet zacznie się publicznie obnażać. Treść jednak nie jest optymistyczna – jeśli Sebastian jeszcze nie jest na dnie, to wkrótce może się tam znaleźć. Szybciej niż myśli.
Zostańmy jednak przy wersji z fotomontażem. W tekście Mila – nowy zawodnik Śląska Wrocław – ujawnia: „Jestem i będę hazardzistą”. To znaczy w tekście takich słów nie znajdujemy, tylko w tytule, więc może piłkarz wcale tak nie mówi, a jest to tylko nadinterpretacją dość niewinnych wypowiedzi – że czasami lubi sobie zakręcić kołem (w przerwie między chodzeniem na ryby). To jednak najmniej ważne, bo czy dziennikarz tytuł trochę podrasował, czy nie, przekaz jest prawdziwy – Mila hazardzistą jest. A wrocławskie kasyna doskonale zna od dawna – odwiedzał je jeszcze jako zawodnik Groclinu, choć oficjalnie wszystkie pieniądze jakie zarabiał oddawał wtedy mamie. Cóż, musiał grać za pożyczone. Podobnie jak w Wiedniu, gdzie również szedł szeroko.

Sebastian Mila w szponach hazardu. Czy ktoś go uratuje?

To nas martwi, bo hazard zniszczył już wielu. Niedawno głośno było o Kamilu Grosickim, który leczyć musiał się w ośrodku zamkniętym. Ale co tam Grosicki! Pamiętacie Okońskiego? A ze świeżych przykładów – pamiętacie Grzegorz Króla? Chłopak nie ma nic, tylko długi. W zasadzie skończył zawodową karierę jeszcze długo przed trzydziestką. A jak się zapowiadał! „Dajcie mi jeszcze kilku Króli, to zrobię tu królestwo!” – mówił Wojciech Łazarek, widząc 16-letniego Grześka w barwach Lechii. I co? Królestwa nie było. Tylko płacz.

Kilka lat temu Tony Adams założył fundację pomagającą piłkarzom w walce z nałogami – myślał głównie o alkoholu. Dziś zdecydowana większość pacjentów leczy się jednak z uzależnienia od hazardu. Paul Merson mówił: – Miałem problem z alhokolem i narkotykami. Ale hazard jest najgorszy. Zabija cię każdego dnia, od środka. Pożera twoje myśli, stajesz się wrakiem.

Boimy się o Sebastiana. I liczymy, że we Wrocławiu są rozsądniejsi ludzie niż Janusz Sybis. W „Fakcie” znajdujemy jego wypowiedź: – Niech grają, to czasami pozwala się wyluzować. Nie widzę nic złego w tym, że zawodnik siedzi w kasynie, jeśli podczas treningu czy meczu potrafi się skupić i myśleć wyłącznie o piłce…

Jezu, następny inteligent…

Reklama

Paul Merson zanim zaczął myśleć tylko o kasynie, strzelał tak…

Potem Merson był już tylko własną karykaturą. Niestety, ale hazard to zakaźna choroba, która kosi piłkarzy na całym świecie – kto wie, może coraz gorsze kluby Mili też nie są przypadkiem, tak jak nie były przypadkiem ciągłe kłopoty Tomasza Hajty. Takich ludzi trzeba otoczyć opieką i oby Ryszard Tarasiewicz to wiedział. Kiedyś jeden z trenerów powiedział nam: „Każdy hazardzista staje się prędzej czy później oszustem”.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...