Reklama

Reiss: – W pokerze, jak w piłce, różnie bywa

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2008, 00:57 • 6 min czytania 0 komentarzy

Piotr Reiss, kapitan Lecha Poznań, opowiada nam o swojej nowej wielkiej pasji – grze w pokera. – Kto wie, może uda mi się kiedyś zostać zawodowym pokerzystą – marzy i uśmiecha się na samą myśl. Przeczytajcie więc wywiad ze zdobywcą ponad stu goli w polskiej lidze o… różnicach i podobieństwach między futbolem i pokerem. Czy dobry pokerowy blef można porównać ze zmyleniem bramkarza przy wykonywaniu rzutu karnego?

Często grasz w pokera?

To wszystko zależy od tego, co uznamy za „często”. Staramy się – w wyselekcjonowanym gronie – spotykać raz na dwa tygodnie. To taka ekipa lekarska, bo poza mną w jej skład wchodzą głównie lekarze. Siadamy razem i tłuczemy do oporu, choć zabawowo. Czasami się trochę pośmiejemy, czasami poblefujemy. Choć jak oglądam turnieje pokera w telewizji, to widzę, że zawodowcy raczej nie blefują, a przynajmniej robią to bardzo rzadko. Grają mocno tylko wtedy, kiedy mają naprawdę mocne karty.

Piłkarze od początku kariery mają kontakt z kartami, prawda?

No tak, dużo czasu spędzamy w autokarach, jeżdżąc z meczu na mecz. Pamiętam, że kiedyś w Lechu potrafiliśmy grać całą podróż i zanim się obejrzeliśmy, już byliśmy na miejscu. Teraz trochę się to zmieniło, bo ekipa karciana się wykruszyła, kilku zawodników odeszło…

Trenerzy nie mają nic przeciwko?

To nie jest wielki hazard, nie chcemy sobie nawzajem pensji odbierać. Ot, tak, po sportowemu, głównie dla śmiechu i podtrzymania fajnej atmosfery. Chociaż oczywiście poker musi być na pieniądze, w przeciwnym razie nie ma sensu. Inna sprawa, że słyszałem o takich klubach, w których przekraczano wszelkie bariery – piłkarze przegrywali gigantyczne sumy. Gdyby tak było w Lechu, sam byłbym przeciwko kartom. Nie mogą wzbudzać niezdrowych emocji, rozpraszać.

Kiedy ostatnio zespół Lecha zasiadł do pokera?

Coś się nie możemy zebrać, ostatnio to na zgrupowaniu w Turcji.

Powiedziałeś, że oglądasz turnieje pokera w telewizji. To oznacza, że naprawdę interesuje cię ta gra.

Czasami to jest naprawdę pasjonujące! Szczególnie, gdy gra jakiś VIP i można mu pokibicować. Wtedy mówię „spasuj”, „graj”, „podbij”. Emocje jak przy piłce nożnej. Poza tym staram się podpatrywać, jak grają zawodowcy, kto blefuje i jak to robi, jak podbijać z mocną kartą. I tak dalej… To są wszystko ważne, darmowe lekcje. Właśnie z telewizji nauczyłem się, że tylko kiepski pokerzysta dużo blefuje.

A ty blefujesz?

Jako że gramy dla zabawy, to czasami tak. Zwłaszcza, gdy odwraca się karta. Wtedy, gdy chce się przełamać złą serię i przeciwnik spasuje, mimo że był w lepszej sytuacji, satysfakcja jest podwójna.

Ale już w turnieju o milion dolarów byś tak nie blefował?

Oj, raczej nie. Mam wprawdzie ryzykowny styl gry, lubię zobaczyć tę piątą, ostatnią kartę, która się odsłania i dopiero wtedy pasować, ale rzeczywiście – gdy stawka jest wysoka, to i taktyka inna.

Grałeś przez internet?

Raz grałem, w turnieju za dolara. Muszę się tego nauczyć. Może mi pokażecie, gdzie i jak trzeba wejść?

Choćby na stronę partypoker.com. A powiedz jeszcze, czy poker to twoim zdaniem sport?

Tak, tylko zamiast piłki masz żetony – to jest twoja broń. Bo tak naprawdę w pokera nie gra się tylko kartami, może nawet nie głównie kartami, ale żetonami. Przecież większość rozdań kończy się bez pokazywania kart! Poza tym – szachy to sport, brydż to sport. To czemu nie poker? Tu też jest rywalizacja, też liczą się umiejętności.

Pojawił się nawet pomysł, aby poker stał się sportem… olimpijskim.

Kto wie? Wszystko się rozwija, kolejne sporty dochodzą do grona tych olimpijskich. I wiedząc, że poker staje się naprawdę popularny na całym świecie, takie pokerowe lobby może być wkrótce bardzo silne. Może nawet tak silne, by wpłynąć na decyzję MKOl.

Na razie największą imprezą pokerową jest WSOP w Las Vegas…

Ależ chciałbym tam kiedyś polecieć i wziąć udział w takich zawodach! Wiecznie w piłkę grać nie będę i potem trzeba się czymś zająć. Może za rok? Może za dwa lata? Kto wie – może to właśnie będzie mój sposób na życie.

Potrafiłby pan zachować pokerową twarz, dostając na przykład dwa asy? Przecież w całej Polsce znany jest ten pana uśmiech… Umiałby pan go opanować?

Ha! Nie wiem, ja się zawsze uśmiecham. To się wzięło z młodości, kiedy byłem nieśmiały. Uśmiechałem się, żeby to ukryć. I tak mi zostało. Poza tym, rzeczywiście jestem raczej wesoło usposobiony i jakoś ten uśmiech mi się na dobre przykleił. Lubię obserwować twarze przeciwników, zgadywać, jaka karta im doszła, ale siebie ocenić najtrudniej. Chociaż szwagier, który zna mnie już dwadzieścia lat, mówi, że zawsze widzi po mnie, kiedy dostaję dobrą kartę. Ale on jest jeden, nikt inny nie zna mnie tak dobrze…

Kiedyś nie graliście w Texas Holdem, tylko pięciokartowego pokera?

Tak, ale z perspektywy czasu, kiedy już zaczęło się grać w tę odmianę amerykańską, to pięciokartowy poker wydaje się zupełnie bez sensu.

Czy blef w pokerze można porównać do blefu przy rzucie karnym – kiedy trzeba zmylić bramkarza, udawać, że strzeli się w prawo, a strzelić w lewo?

Te sytuacje mają to do siebie, że obie są emocjonujące i stresujące. I obie muszą być wykonane perfekcyjnie. Z tym, że idealnie wykonany rzut karny nigdy nie zostanie obroniony, a nawet najlepszy blef może okazać się katastrofą – przecież nie wiadomo, jakie karty ma przeciwnik… Co do karnych, ja raczej przy nich nie blefuję, tylko uderzam we wcześniej wybrany ruch. Ale rzeczywiście są tacy, którzy robią zwód, czekają na ruch bramkarza. Tylko że do tego trzeba mieć chyba wycięty układ nerwowy.

W kartach jesteś szczęściarzem?

Czasami mam wrażenie, że tak. Jak idzie, to idzie. Chociaż wiadomo, że w pokerze jak na boisku – różnie bywa.

Co jeszcze można porównać w pokerze i futbolu?

Ł»e tak jak w piłce łatwiej się gra i więcej wychodzi, gdy wygrywasz 3:0, tak w pokerze lepiej jest mieć dużo żetonów, wtedy jest swoboda w ruchach.

Ale czy w pokera tak naprawdę trzeba umieć grać? Może dodajemy filozofię do gry, która polega tylko na szczęściu?

Nie, w pokera na pewno trzeba umieć grać. Między innymi trzeba potrafić wyciągnąć tyle żetonów, ile się tylko da, kiedy dojdzie karta. Trzeba tak dobierać stawkę, żeby rywala nie wypłoszyć, tylko podpuścić i ogolić. Ważne jest doświadczenie.

Czułbyś się na siłach wystartować już teraz w wielkim turnieju?

Musiałbym chwilę potrenować i… tak! Czuję, że byłbym w stanie coś zdziałać. Chyba mam do tego smykałkę.

Las Vegas to miejsce, gdzie spędzisz najbliższe wakacje?

Najbliższe nie, bo urlop jest trochę za krótki i trzeba go spędzić z dziećmi. Ale po zakończeniu kariery chcę tam polecieć. Byłem już w Monte Carlo, lubię też kasyna Holland, zwłaszcza takie jedno w Nijmegen. Jak jestem w okolicy, to wpadam, bo to fajne miejsce, w którym czuję się swobodnie. Ale spokojnie – nie jestem hazardzistą. W Polsce w kasynie nie byłem ani razu.

Gdzieś przeczytałem, że poker to gra cierpliwości, a nie szczęścia. Masz dość cierpliwości?

Ja strasznie lubię grać. Jak nie idzie, to się oczywiście denerwuję, ale poker tak mnie cieszy, że mógłbym na dobrą kartę czekać nawet sześć godzin. I to jest dopiero satysfakcja – w odpowiednim momencie zaatakować, umiejętnie taką kartą zagrać. Bo kiepski gracz dostanie dwa asy i nic nimi nie zdziała, żadnych żetonów od rywali nie wyciągnie.

Może zorganizowalibyście telewizyjny turniej pokera Lecha Poznań?

Super, byłbym w ścisłej czołówce!

Nie wygrałbyś? Kto mógłby ci zagrozić?

Może i bym wygrał, ale Rafał Murawski i nasz klubowy doktor byliby godnymi rywalami. Trzeba zagrać i się przekonać! To jak, organizujemy to?!

Reiss: – W pokerze, jak w piłce, różnie bywa

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
7
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...