Reklama

Poświęcamy mundial, żeby dobrze wypaść na Euro 2012?

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2008, 01:45 • 4 min czytania 0 komentarzy

Co dalej z reprezentacją Polski? Jan Tomaszewski, który głosi poglądy kontrowersyjne i z którym często wiele ludzi się nie zgadza, na swoim blogu zamieścił ciekawą tezę – że powinniśmy skupić się już teraz na przygotowaniu drużyny do Euro 2012, a nie na mistrzostwach świata, które odbędą się za dwa lata. „Jak zaczniemy szykować się do Euro 2012 po mistrzostwach świata w 2010 roku to będzie za późno – nie będziemy grali w żadnych eliminacjach, piłkarze nie zdobędą doświadczenia w meczach o stawkę, nie rozegrają ani jednego poważnego spotkania. Tak więc jeśli o 2010 bić się będą beenhakkerowcy, to potem obudzimy się z ręką w nocniku! Awans do mistrzostw świata – tak, ale przy okazji!” – napisał Tomaszewski. Czy ma rację?
Rzeczywiście, awans do Euro 2012 mamy zapewniony jako gospodarz. Jasne jest więc, że po mistrzostwach świata w RPA będziemy skazani na dwa lata meczów towarzyskich, których wartość jest niespecjalna. I to fakt, że jeśli uznamy, iż to na rok 2012 ma przypaść szczyt formy, to trzeba ją zacząć budować już teraz.

Poświęcamy mundial, żeby dobrze wypaść na Euro 2012?

Co oznacza pomysł Tomaszewskiego? Ł»e w zasadzie natychmiast należałoby zrezygnować z Michała Ł»ewłakowa, który w 2012 roku będzie miał 36 lat. W identycznej sytuacji znaleźliby się Maciej Ł»urawski, Jacek Krzynówek, w zbliżonej Mariusz Jop (będzie miał 35 lat) i Marek Saganowski (34). O Jacku Bąku wspominać nie trzeba. Tych zawodników należałoby poświęcić w imię wyższego celu, zwyczajnie odstrzelić. Najbardziej pewnie żal byłoby Ł»ewłakowa, ale jeśli uznajemy, że Euro 2012 to nasz turniej marzeń, to i Ł»ewłakowowi należałoby podziękować. No, chyba że lepiej jednego takiego piłkarza zostawić, aby młodsi uczyli się obycia z międzynarodowym futbolem. Akurat Michał może służyć za przykład w kwestii podejścia do zawodu.

Pytanie, czy warto eliminacje do mundialu traktować jako poligon doświadczalny. Z jednej strony – tak. Przecież wiadomo, że nawet jeśli awansujemy, to mistrzostwa świata nie zdobędziemy, a najpewniej odpadniemy z grupy na wstępie (sam Leo Beenhakker twierdzi przecież, że na więcej naszego futbolu nie stać) i całe nasze nadymanie się będzie niewiele warte. A czasu straconego nikt nie odda. A może się też zdarzyć tak, iż jeśli mundial 2010 potraktujemy na poważnie, wyślemy tam doświadczonych piłkarzy, to… dojdzie po nim do zmiany selekcjonera. Następca znajdzie się w naprawdę trudnej sytuacji – bez drużyny i bez czasu by ją stworzyć.

Z drugiej strony – po to istnieje reprezentacja, żeby wygrywać tu i teraz. Czteroletnia perspektywa to trochę dużo, a przewidzenie, kto będzie w formie w 2011 czy 2012 roku wydaje się całkowitym wróżeniem z fusów. Bo co? Nagle uznamy, że grać będzie Brożek? I cztery lata będziemy zgrywali go z resztą kadry? Przecież w 2011 roku może okazać się, że najlepszym polskim napastnikiem jest na przykład młodziutki Jakub Kosecki. I co wtedy? A podobne „wystrzały” mogą się pojawić na każdej pozycji. Cztery lata to naprawdę szmat czasu. Cztery lata temu mistrzem Europy była Grecja…

Jednakże sama ogólna myśl nie wydaje się głupia. W zasadzie sprowadza się chyba tylko do tego, by ustalić jakiś limit wiekowy dla reprezentantów. Czyli – powołujemy piłkarzy tylko z rocznika 1980 lub młodszych. A mając do wyboru piłkarzy podobnej klasy z roczników 1980 i 1985, wybieramy tego młodszego.

Reklama

Euro 2012 będzie świętem piłki nożnej w Polsce. Nikt nie chce, by święto trwało tak krótko, jak występy Austrii czy Szwajcarii w Euro 2008. To ma być manifestacja polskości, nasza reklama – poza stadionami, ale też na nich, na samej murawie. Na podobny projekt, stworzenia kadry na mistrzostwa świata w 2006 roku, zdobyli się Niemcy. Młodsi piłkarze byli częściej wystawiani w Bundeslidze, selekcjoner Jurgen Klinsmann szczególnie dokładnie przyglądał się odpowiednim rocznikom. Właśnie w taki sposób chuchano i dmuchano na Łukasza Podolskiego, dziś gwiazdę europejskiego futbolu. Jak na razie o niczym takim w Polsce nie słychać. Wręcz przeciwnie – Jacek Bąk został poproszony, by nie kończył reprezentacyjnej kariery…

Jakie jest wasze zdanie? A może należałoby wymyślić jeszcze inny wariant, powołać kadrę 2012, którą powoli wrzucałoby się na głęboką wodę. Czyli – z Czechami gra pierwsza reprezentacja, a na San Marino rzucamy zespół cieni. Wygrali? To rzucamy ich też na Słowację. Czy to już jest jednak kompletny absurd?

Czytaj blogi na Weszło! – kliknij tutaj

Najgorętszy tekst na Weszło! – Beenhakker kontra Hiddink, kliknij tutaj

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...