Reklama

W oparach absurdu: Kucharz ugotował Cracovię, a pomógł mu Ojamaa

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 grudnia 2015, 11:14 • 2 min czytania 0 komentarzy

Bardzo rzadko w ramach cyklu „kartka z kalendarza” wspominamy mecze ligowe. Sporadycznie pojawiały się one w tle niektórych historii, ale z reguły przecież – co nie dziwi nic a nic – spotkania Ekstraklasy nie są wydarzeniami, do których po latach warto wracać pamięcią. Jednak tym razem jest inaczej. Po prostu nie mieliśmy wyboru, bo to, co się wtedy wydarzyło, było trochę jak… zaćmienie Księżyca i deszcz spadających gwiazd w tym czasie. Innymi słowy: w trakcie jednych i tych samych 90 minut doszło do dwóch na tyle rzadkich zjawisk, że historia ta prawdopodobnie będzie przekazywana kolejnym pokoleniom, a brzdące będą z niedowierzaniem dopytywać: „Tatusiu/dziadku, nie ściemniasz? Naprawdę tak było?”. 

W oparach absurdu: Kucharz ugotował Cracovię, a pomógł mu Ojamaa

15.12.2013. Nic nie zapowiadało, że na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej będziemy świadkami rzeczy szczególnych. Ot, zwykłe zakończenie rundy jesiennej, po którym piłkarze będą mogli udać się na urlopy, a i my będziemy mogli trochę od nich odpocząć. Do Legii – lidera Ekstraklasy – przyjechała szósta w tabeli Cracovia. Spotkanie rozpoczęło się wprawdzie dość zaskakująco, bo to goście szybko wyszli na prowadzenie za sprawą Saidiego Ntibazonkizy, ale to zdarzenie nawet nie umywa się do tego, co działo się później.

Dwa nazwiska: Kucharczyk i Ojamaa.

Skojarzenia? Raczej nieszczególne. Obecnie oglądanie gry skrzydłowego Legii jest gwarancją sporego dyskomfortu psychicznego, Estończyk okazał się wielkim niewypałem, a jego wątpliwą klasę potwierdzają dalsze perypetie piłkarsko-podróżnicze. Dziś jest zawodnikiem Swindon Town, grywał w League One, ale ostatnio trener nie widzi już dla nie miejsca.

Ale tamtego dnia obaj byli wielcy. Legia wygrała 4:1, a akcje Ojamaa-Kucharczyk były totalnymi kpinami z dotychczasowego – a także późniejszego – wizerunku obu skrzydłowych warszawskiego zespołu. Pierwszy słynął z egoizmu, a w trakcie tego meczu zaliczył trzy asysty (!), po których ręce same składy się do oklasków. Kucharczyk, który częściej niż bohaterem meczów, bywał i bywa bohaterem żartów, zaliczył trafienia, z których jedno momentalnie stało się kandydatem do tytułu gola kolejki. Opary absurdu.

Reklama

Powtórzymy jeszcze raz: trzy gole Kucharczyka, po trzech asystach Ojamy! Mało? Kucharczyk oprócz hat-tricka zaliczył też asystę przy golu Helio Pinto. A obaj przeprowadzili w tym spotkaniu jeszcze jedną ładną akcję – podział ról ten sam – ale tym razem „Kuchy” nie zdołał przerzucić piłki nad Pilarzem. Ale to byłoby już chyba zbyt wiele.


Od 7:05. 

Wiele przedziwnych rzeczy wydarzyło się od tego czasu w Ekstraklasie, ale – ze względu na dwutorowość – ciężko przebić tę opowiedzianą powyżej. Jesteście w stanie wyobrazić sobie podobny scenariusz dziś? My też nie i to niekoniecznie dlatego, że Ojamaa dawno opuścił Warszawę.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...