Reklama

Ukraińska eksklawa futbolowa we Wrocławiu. Dynamo – dominatorzy z C Klasy

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2017, 11:03 • 9 min czytania 158 komentarzy

– „Spierdalaj, Polska dla Polaków” słyszeliśmy nie tylko z boku boiska, ale też od zawodników drużyny przeciwnej. Gość po meczu podszedł do mnie chwiejnym krokiem, widać że był naprawdę pijany, macha rękami. Mówi, że chce się napierdalać. Wtedy na meczu było jeszcze ze stu naszych kibiców, wśród nich kobiety i dzieci. O siebie się nie bałem, jak trzeba, mogę się bić. Ale o ich bezpieczeństwo – strasznie. Oto realia, w jakich we wrocławskiej C Klasie funkcjonuje Dynamo Wrocław. Klub założony na polskiej ziemi dla Ukraińców, których dziś w dolnośląskiej stolicy liczy się już nie w setkach czy tysiącach, a w dziesiątkach tysięcy.

Ukraińska eksklawa futbolowa we Wrocławiu. Dynamo – dominatorzy z C Klasy

Powodów, dla których się tutaj znaleźli jest multum. Ale gdyby trzeba je było podzielić na główne kategorie, to wyróżniają się trzy. Studia. Poszukiwanie pracy. I oczywiście także ucieczka przed wojną.

– Mamy wielu krewnych, znajomych, którzy nadal mieszkają w tamtych okolicach. Czasami widzę, że któryś z chłopaków na treningu jest nieobecny myślami, nie skupia się o piłce. Mówi mi potem, że dostał wiadomość z Ukrainy, że znowu były jakieś strzały w jego rodzinnym mieście, że ktoś z ich rodziny jest ranny, że zginął. Więc jak on może myśleć o piłce, gdy gdzieś tam, gdzie są ich bliscy, trwa wojna – mówi mi Dmitrij Dzierżyński, lewy obrońca Dynamo.

Jego historia akurat nie jest tą wojną naznaczona. Do Wrocławia przyjechał studiować.

– Postanowiłem, że czas wyjechać na studia i porównałem sobie, ile to kosztuje w Kijowie, a ile w Polsce. Bo polskiego, podobnego języka, jestem w stanie się nauczyć, nie to, co na przykład niemieckiego. Zacząłem liczyć i teoretycznie było mniej więcej równo. A do Kijowa trzeba doliczyć łapówki, bo żeby zaliczyć sesję na Ukrainie, musisz dać dobrą łapówkę. I tak co chwilę. Tam wszystko można tak załatwić. Pojedziesz na ulicy pod prąd i złapie cię policja? Łapówka i obywa się bez mandatu. Koniec końców wyszłoby o wiele drożej, gdybym studiował 200 kilometrów od domu, niż tutaj, 1200 kilometrów od rodzinnej miejscowości. Każdy szuka lepszego życia. Gdyby na Ukrainie było w porządku, to nie przyjeżdżałbym do Polski. Jakbym mógł sobie tam w rok zarobić na samochód, gdybym mógł spokojnie wynająć mieszkanie, zapłacić za jedzenie, wyjechać na wakacje do Egiptu – siedziałbym w ojczyźnie, płacił tam podatki i tak dalej. Minimalna pensja na Ukrainie to 500 złotych. Powiedz mi, jak mam tam normalnie żyć, jeśli opłaty mamy takie same jak w Polsce? Prąd, gaz, woda, jedzenie kosztują tyle samo. Samochody kosztują trzy razy tyle – jak tutaj kupię auto za tysiąc, tam zapłaciłbym trzy. Jedynie usługi mamy tańsze, ale z samych usług nie da się przecież żyć. To państwo, które nie myśli o swoich ludziach. A Wrocław jest przecież pięknym miastem, dlaczego by nie spróbować? Teraz w ogóle bodaj co dziesiąta osoba we Wrocławiu jest Ukraińcem.

Reklama

Dmitrij swoją piłkarską inicjację przeżył jeszcze na Ukrainie. Tak jak kilku jego kolegów z drużyny – niektórzy byli nawet piłkarzami zawodowymi.

18986402_1897586247189156_869335078_o-2 2

– Oleksandr Jeżjański, nasz napastnik, grał już całkiem profesjonalnie w Niwie Tarnopol, przez jakiś czas grał u nas też Iwan Szewczenko, również z profesjonalną przeszłością, ale sprzedaliśmy go – mówi Dzierżyński.

– Oleksandr jeszcze na Ukrainie był jednym z lepszych zawodników w pierwszej lidze, czyli na drugim poziomie rozgrywek. A wtedy to był naprawdę wysoki poziom! – dopowiada Sergij Żowtotożenko, z którego koledzy śmieją się, że na boisku biega od linii do linii, choć nikt nie wie, po co. Podobno prezes mu kazał, to biega.

Ale futbolowa przeszłość bynajmniej nie jest konieczna, by móc zagrać w Dynamie. Wielu graczy to po prostu pasjonaci. Ludzie, dla których piłka stała się sposobem na spędzenie czasu z rodakami. W projekt zaangażowała się choćby ukraińska ambasada, która pomaga piłkarzom Dynama wynająć boisko, ale też w sprawach marketingowych. Udało się też Dynamo pozyskać sponsora, dzięki któremu można było kupić dresy i torby sportowe, w których klub pojedzie na „Ligę Mistrzów” w Iwano-Frankowsku. „Ligę Mistrzów”, czyli turniej inicjatyw takich jak Dynamo, zrzeszających Ukraińców na obczyźnie. – Jakoś się to wszystko kręci – śmieje się Dzierżyński.

A jak kręcić się zaczęło?

Reklama

– Nasz prezes Sergij Niedbajło umieścił ofertę w Internecie, że szuka zawodników, którzy mogliby stworzyć drużynę. Na początku przyszło jakoś pięciu czy siedmiu chłopaków, z których większość cały czas z nami trenuje. Z czasem urosło to do trzydziestu osób. Uznaliśmy, że można miesiąc potrenować, a jak dobrze pójdzie, to się zgłosimy do C Klasy. Zgłosiliśmy się, zapłaciliśmy, kupiliśmy stroje. Nazwaliśmy się Dynamo, bo prezes dużo podróżował po świecie i gdy mówił ludziom, skąd jest, ci kojarzyli tylko „Dynamo Kijów”, Szewczenkę-piłkarza i Szewczenkę-pisarza. Nie żaden Szachtar, nic takiego. Dlatego Dynamo Wrocław. Czuliśmy, że to coś naszego, że jako Ukraińcy możemy się spotkać, porozmawiać. Teraz tę drużynę tworzą nie tylko zawodnicy, ale też kibice. Taka mała rodzina – opowiada Dmitrij.

Niedbajło musiał jednak wyjechać z Polski, mimo że chciał tutaj zostać na dłużej, a nawet otworzyć firmę.

– Urząd wojewódzki bardzo długo przytrzymał jego wniosek. Złożył papiery prawie rok temu i do tego czasu jeszcze nawet nie dostał decyzji. Ani pozytywnej, ani negatywnej. W tej chwili pisze odwołanie o zwrot kosztów, bo zapłacił trzy razy po 400 zł, za siebie, syna i żonę. To jest też koszt, a ktoś zostawił to w urzędzie, bo tak. Jakoś tak wyszło. Trzeba by walczyć, a on nie ma czasu na to, bo pracuje. Zrobił w firmie taki obrót, jakiego urząd wymagał, zrobił go legalnie. I nie dostał przedłużenia pobytu – tłumaczy Dzierżyński.

A i założona przez Niedbajłę rodzina nie zawsze ma z górki i nie wszędzie jest mile widziana.

– W większej grupie ludzi zawsze znajdzie się kilku debili. Parę razy słyszałem na ulicy „wypierdalaj z naszego kraju, co ty tu jeszcze robisz?!”. To się zdarza. Ale większość twoich rodaków jest do nas nastawiona przyjaźnie. W końcu jesteśmy ludźmi takimi jak oni, z jednego kręgu kulturowego. Chyba łatwiej im żyć z nami niż na przykład z, nikogo nie obrażając, osobami wyznającymi Islam. W końcu nie wyróżniamy się szczególnie zwyczajami czy kolorem skóry – zastanawia się Żowtotożenko.

– To zależy od człowieka. Ktoś patrzy na mnie i widać, że myśli: o, człowiek. A ktoś inny zerka, jakbym z lasu jakiegoś był czy coś takiego – mówi Maksym Siabro, wiceprezes klubu.

19022668_1897586210522493_458278981_o-2 2

Kibicom również czasami jest nie w smak to, że w polskiej lidze – mimo, że to „tylko C Klasa” gra zespół złożony w stu procentach z przybyszy zza wschodniej granicy.

– Gdy graliśmy w Wilczkowicach, to zebrała się praktycznie cała wieś. Dla nich to było wydarzenie, okazja do dania upustu złym emocjom. Wtedy policja musiała nas odprowadzić z szatni do samochodów, bo zrobiło się naprawdę gorąco, ludzie byli gotowi nas tam, zaraz po meczu, pobić. Na szczęście skończyło się bez takich rzeczy. Ale takie sytuacje się zdarzają – jesteśmy obrażani przez ludzi, którzy przychodzą oglądać mecz, a nawet przez piłkarzy rywali. „Polska dla Polaków”, „spierdalaj do swojego kraju”. Często to słyszymy – mówi Dzierżyński.

Nie ma się też co oszukiwać – wybór kolorystyki strojów Dynama również miał wpływ na nastawienie ludzi do klubu, bowiem kojarzył się z flagą banderowców. Ukraińskich nacjonalistów, którzy brali udział w ludobójstwie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej oraz dokonywali pogromów antyżydowskich. Choć, jak twierdzi Dzierżyński – zupełnie niesłusznie.

– Pierwszy sparing – wychodzimy na czerwono-biało, a na nas krzyczą: „Bandera, Bandera!”. Mimo że przecież spodenki mieliśmy białe. Ale po paru meczach nie mogliśmy ich doprać, więc zdecydowaliśmy się na czarne. Bo pasują i do czerwonych koszulek, i do rezerwowych, fioletowych – tłumaczy Dmitrij.

Uprzedzenia bywają także przeszkodą na boisku. No bo co z tego, że Ukraińcy wygrali w cuglach swoją grupę C Klasy (odwiedziliśmy ich przy okazji ostatniego meczu sezonu i jednocześnie pierwszego nie wygranego w całych rozgrywkach), skoro pod ich nogami co i rusz lądują kłody?

– W całym sezonie dyktowano przeciwko nam bodaj siedem rzutów karnych, podczas gdy my nie dostaliśmy ani jednego. Sędziowie tutaj są bardzo słabi, a dodatkowo boją się gwizdnąć na naszą korzyść. Jak ktoś coś do sędziego mówi: „mów po polsku”. Ja dobrze się w tym języku komunikuję, więc idę porozmawiać, a on: „a ty nie dyskutuj”. Mamy kamerkę na każdym meczu, musimy wszystko nagrywać, bo naprawdę zdarzają się dziwne sytuacje. Parę razy to pomogło. Na tym samym boisku co dzisiaj dostaliśmy ostatnio czerwoną kartkę, odwołaliśmy się, pokazaliśmy film, powiedzieli nam: „a za co ta czerwona kartka?”. I nam ją cofnęli – mówi Dmitrij.

– Była nawet taka sytuacja w meczu z Pogonią, że sędzia, który rok wcześniej nam sędziował, w tym roku grał dla tej drużyny. Słuchajcie, to nie jest poważne według nas. Gość sto kilo, stał na środku boiska, bez liniowych, i widział, że niby jest spalony – opowiada Sergij Żowtotożenko.

Dzierżyński dodaje: – Ale to jest nadal nic. Bo my tak naprawdę nie wiemy, czy mimo zajęcia pierwszego miejsca, pokazania, że mamy naprawdę dobry zespół, awansujemy do B Klasy.

Tutaj sytuacja robi się mocno groteskowa. Klub dostał bowiem informację, że w B Klasie nie będzie mógł występować, bo ma zbyt wielu zawodników spoza Unii Europejskiej. Problem w tym, że gdy Dynamo otrzymało oferty gry od Polaków, chcących dołączyć do drużyny, ten sam związek postawił weto. Stwierdzając, że w klubie, na którego istnienie wyrazili zgodę, mogą występować tylko Ukraińcy.

– Niech pan napisze wprost, że to jest szowinizm. I podpisze moim imieniem i nazwiskiem – mówi bez ogródek Sergij Żowtotożenko. Trochę łagodniej wypowiada się wiceprezes klubu Maksym Siabro, który jednak także rozczarowania nawet nie stara się ukrywać: – Nie chcą nas wpuścić. Obiecywali nam, że w razie jak na boisku awansujemy, to nie będzie problemu. A teraz, jak przyszło co do czego, okazuje się, że jednak jest problem. Prezes związku broni się przepisami, że są dwaj zawodnicy spoza Unii, koniec tematu. Z naszej strony to jest śmieszne, bo ta liga to jest – nazywajmy rzeczy po imieniu – amatorszczyzna. Dlatego nie rozumiem, co to za problem dopuścić nas do B Klasy. Biurokracja. Nie chcą nas wziąć i tyle. Chcemy jednak napisać list do pana Bońka, żeby zrobił dla nas wyjątek.

18986686_1897586203855827_470583263_o-2 2

Tuż przed publikacją materiału, a więc dwa tygodnie po ostatniej ligowej kolejce, dopytywaliśmy chłopaków z Dynama, czy coś już w tej sprawie się wyjaśniło. Nadal jednak nie ma ostatecznej decyzji. A przecież Dynamo awansowało nie w byle jakim stylu, deklasując resztę przeciwników i pokazując, że zdecydowanie zasługuje na szansę ligę wyżej. W 16 spotkaniach zdobyło 80 bramek. Wygrało piętnaście meczów, a przegrało dopiero ostatni.

Zrzut ekranu 2017-06-17 o 23.45.47

Wpadka przytrafiła się niekwestionowanym mistrzom z wicemistrzem Klasy C, grupy Wrocław I, Sportingiem. Właśnie w tym dniu, kiedy przyjechaliśmy zrobić o nich materiał. Dmitrij miał jednak na to wytłumaczenie, którym podzielił się z nami jeszcze przed ostatnim gwizdkiem, bowiem zszedł z boiska z czerwoną kartką. Wytłumaczenie bardzo logiczne, musimy to przyznać.

– Kurczę, wczoraj był finał Ligi Mistrzów. Każdy jakieś piwko, grill… I takie są rezultaty, że przegrywamy! Jakby ten finał nie mógł być w niedzielę!

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Komentarze

158 komentarzy

Loading...