Reklama

Spektakularny nokaut Mameda, Szpilka odciął Pudziana! KSW na Narodowym dopisało

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

04 czerwca 2023, 00:45 • 7 min czytania 56 komentarzy

Szpilka nokautujący Pudzianowskiego. Walka Ziółkowski-Parnasse odwołana przez kontuzję na rozgrzewce. Pawlak demolujący Romanowskiego. Spektakularny powrót Materli w starciu z Paczuskim. Nokaut roku Głowackiego. I na koniec niezwykle efektowne KO Mameda Chalidowa. Gala KSW Colosseum 2 za nami – matko, ile tutaj się działo!

Spektakularny nokaut Mameda, Szpilka odciął Pudziana! KSW na Narodowym dopisało

Ta gala miała wszystko. No, poza co-main eventem, ale o tym za moment. Była kapitalna oprawa. Były niewiarygodne emocje. Dostaliśmy efektowne nokauty, które będziemy jeszcze długo wspominać. Mieszanka jakości, ożywionych sentymentów i czyściutkich emocji w postaci podrywania się z foteli/krzesełek/kanapy.

Zwierzęcy instynkt Chalidowa

Mamed to showman. On doskonale wie, czego chcą kibice – oni nie chcą wychodzić ze gali z suchą kartą wyników. Chcą wspomnień. I on to gwarantuje. Dwudziesty (!) main event KSW Chalidowa oczywiście dostarczył nam kolejnych zbiorów do szufladek w głowie.

Gdy w drugiej rundzie walki wieczoru Scott Askham poszedł po skrętówkę, wyłapał staw skokowy Chalidowa, pewnie serca wielu fanów ex-mistrza KSW zatrzymały się. A co zrobił Chalidow? Zachował spokój. Spojrzał na Tomasza Brondera. Zapytał „co słychać?”. Miał kompletną kontrolę nad sytuacją, gdy Anglik próbował wyłamać mu kości w nodze. Wyszedł z tego i poczęstował Askhama takimi ciosami z góry, jak w pierwszej rundzie.

A trzecia odsłona? To był już czysty Chalidow. Najpiękniejsza jego wersja. Side-kick na tułów. Anglik się zachwiał. Przyklęknął. A Mamed momentalnie wystrzelił latającym kopnięciem z przeskokiem. I trafił czyściutko na szczękę. Askham odpłynął. Musieliśmy jednak poczekać na powtórki – czy były mistrz na pewno wykonał legalne kopnięcie? Jeśli rywal miałby trzy punkty podparcia, wówczas nie byłoby nokaut i wielkiego zwycięstwa, a porażka przez dyskwalifikację. Ostatecznie okazało się, ze Anglik miał kolano uniesione o jakieś pięć centymetrów. Zadziałał instynkt zwierzęcy tej legendy KSW.

Reklama

 

Kolejne zwycięstwo w rekordzie, rozstrzygnięcie trylogii z Askhamem i… co teraz? Kolejny atak na pas i próba odebrania go Pawłowi Pawlakowi?

Szpilka zaskoczył Pudziana

Niewiarygodny przebieg miała walka Mariusza Pudzianowskiego z Arturem Szpilką. Niewiele osób stawiało na to, że ta walka wyjdzie poza pierwszą rundę. Tymczasem Szpilka błyskawicznie wystrzelił latającym kolanem i… wylądował pod Pudzianowskim w parterze. Przez prawie pięć minut ex-strongman próbował się dobrać do ex-boksera. Przeszedł do dosiadu. Posłał kilka łokci. Ale „Szpila” przytomnie kleił się do cięższego rywala. Pudzianowski wreszcie rozpuścił ręce, jednak nie trafił absolutnie niczym.

I gdy Pudzianowski schodził do narożnika po pierwszej rundzie, to było widać, że jest potwornie zmęczony. 46-latek po prostu się wypompował. W drugiej rundzie nie był w stanie sprowadzić Szpilki do parteru. Wszedł w chaotyczną wymianę bokserską. Szpilka wypalił serią prawy-lewy, oba ciosy trafił perfekcyjnie i „Pudzian” złożył się jak scyzoryk.

Popełniłem błąd. Chciałem się z nim trochę poboksować. Poszedłem w wymianę bokserską z bokserem… – mówił rozczarowany Pudzianowski.

Reklama

Pas dla Pawlaka, wielki dramat Ziółkowskiego

Pewnie najbardziej wyczekiwanym z czysto sportowego punktu widzenia starciem była walka Mariana Ziółkowskiego z Salahdine Parnassem. Mistrz kategorii lekkiej, mistrz kategorii piórkowej, absolutna czołówka federacji pod kątem umiejętności, pas wagi lekkiej na szali.

Nie będziemy was czarować – ostrzyliśmy sobie zęby na ten bój. To był kandydat nie tylko do walki roku, ale i do jednej z najciekawszej walk w KSW ostatnich lat. Co-main event jednak się nie odbył. Kilkadziesiąt minut przed wyjściem obu zawodników gruchnęła informacja – Ziółkowski doznał zerwania więzadeł w kolanie. – Przepraszam was. Jebnęło mi kolano. Nie mogę nawet ustać na tej nodze – mówił. Do urazu doszło na rozgrzewce.

Ta walka jest przeklęta. Przecież obaj mieli mierzyć się już w listopadzie zeszłego roku, ale wówczas Ziółkowski też ze względów zdrowotnych nie był  w stanie do niej przystąpić. – Dla mnie sprawa jest prosta. Przez rok nie bronię pasa, więc go wakuję – oświadczył, po czym złożył pas na środku klatki.

Pas, ale kategorii średniej, trafił za to na biodra Pawła Pawlaka. Łodzianin na finiszu piątej rundy rozbił Tomasza Romanowskiego i sędzia był zmuszony przerwać to starcie. Romanowski rozpoczął nieźle, rzucał się z kombinacjami dwóch-trzech uderzeń, był eksplozywny i skutecznie niwelował dużą różnicę w zasięgu ramion. Ale Pawlak walcząc na wstecznym biegu raz za razem kąsał przeciwnika ciosami, dystansował go frontalnymi kopnięciami. W trzeciej rundzie doszło do przypadkowego zderzenia głowami obu zawodników, co spowodowało głębokie rozcięcie nad prawym okiem „Tommy’ego”.

Pawlak – dosłownie i w przenośni – poczuł krew. W czwartej rundzie obalił Romanowskiego i brutalnymi łokciami próbował złączyć twarz przeciwnika z oktagonem. Romanowski był tuż przed upływem tej odsłony bardzo mocno porozbijany i wyraźnie ogłuszony. A już w piątej rundzie „Plastinio” dopełnił dzieło zniszczenia i to on przejął bezpański do dziś pas kategorii średniej.

Wielki powrót Materli, łatwa przeprawa Wrzoska

Jednym z największych (a może i największym?) zaskoczeniem gali był powrót z zaświatów Michała Materli. Już w pierwszej rundzie faworyzowany Radosław Paczuski podłączył go mocnym sierpowym. Materla zakręcił się, był wyraźnie oszołomiony. Paczuski ruszył na rywala, poczuł krew, aż nagle bardzo doświadczony przeciwnik wystrzelił prawym overhandem. Cios bity z góry momentalnie odciął warszawiaka, a Materla dopełnił dzieła zniszczenia w parterze.

Tłumnie zgromadzeni kibice Legii mogli być rozczarowani porażką jednego ze swoich braci po szalu. Ale humory poprawił im Arkadiusz Wrzosek. Najpierw roztańczył Stadion Narodowy muzyką techno na wejściy, a później błyskawicznie rozprawił się z Bogdanem Stoicą. Dwóch świetnych kickbokserów stanęło na środku klatki, a Wrzosek nie zamierzał testować swoich pięści i nóg. Poszedł po obalenie, ustabilizował pozycję i rzadko spotykaną techniką dociskówką przedramieniem poddał przeciwnika. Widać było, że Stoica kompletnie nie potrafi bronić się w parterze i klepnął technikę, którą swego czasu Przemysław Saleta poddawał Marcina Najmana.

Spektakularny nokaut Głowackiego

Generalnie sporo działo się jeszcze przed oficjalnym otwarciem gali i zanim jeszcze do oktagonu weszli kluczowi zawodnicy na tej karcie. Kawał dobrej szermierki na pięści i kopnięcia zaprezentowali Maciej Kazieczko i Leo Brichta. Przez całe trzy rundy obaj kąsali się z każdej strony, ale ostatecznie to Czech zwyciężył na kartach punktowych. Coś czujemy, że federacja będzie miała jeszcze sporo pociechy z tego faceta, bo dzisiaj pokazał szybkość, bogaty wachlarz umiejętności i wysoką inteligencję w defensywie.

Nieco rozczarowani mogą być kibice Adama Soldajewa, który poniósł swoją pierwszą porażkę. Ale dla bardzo doświadczonego Daniela Rutkowskiego był po prostu tłem i „Rutek” punktował go zarówno w stójce, jak i wtedy, gdy w grę weszły zapasy.

Już na karcie głównej kawał widowiska zaprezentowali też Roman Szymański z Valeriu Mirceą. W pierwszej rundzie Polak był w ogromnych tarapatach, ale wyszedł z nich i zdołał wywołać duży kryzys u rywala z Mołdawii. Ostatecznie to jednak Mircea na pełnym dystansie przekonał do siebie sędziów punktowych.

Ale i tak najbardziej spektakularne skończenie zaprezentował Krzysztof Głowacki. Bokser, mistrz świata WBO, zadebiutował w klatce, szybko wylądował na plecach pod Patrykiem „Glebą” Tołkaczewskim. Ten przeszedł do dosiadu, a Głowacki wystrzelił paskudnie mocnym lewym sierpowym i momentalnie zgasił światło rywalowi. Wiele rzeczy w MMA widzieliśmy. Były nokauty upkickami z dołu, były upkicki na wątrobę, były TKO z dołu, ale klasycznego sierpa posłanego spod dosiadu? To będzie murowane KO roku w Polsce, a i dostaliśmy też srogiego kandydata do nokautu roku na świecie.

Poza tym – warto odnotować naprawdę wzruszające pożegnanie Łukasza „Jurasa” Jurkowskiego. 50 tysięcy ludzi na trybunach, Andrzej Janisz na mikrofonie, „Sen o Warszawie”, włączenie „Jurasa” do Hall of Fame federacji. Godny obrazek – co tu dużo kryć – legendy tego sportu w Polsce.

Czytaj też:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Djoković ma problem. Rywale są lepsi, on kiepsko wszedł w sezon. Czy Nole kończy się paliwo?

Sebastian Warzecha
0
Djoković ma problem. Rywale są lepsi, on kiepsko wszedł w sezon. Czy Nole kończy się paliwo?

MMA

MMA

Marcin Tybura jeszcze walczy o spełnienie marzeń. Polak poddał Taia Tuivasę

Sebastian Warzecha
2
Marcin Tybura jeszcze walczy o spełnienie marzeń. Polak poddał Taia Tuivasę
MMA

Sugar Show, czyli przebić Conora. Sean O’Malley chce być największym w historii

Sebastian Warzecha
0
Sugar Show, czyli przebić Conora. Sean O’Malley chce być największym w historii

Komentarze

56 komentarzy

Loading...