Reklama

Skandaloza! Bjelica znowu obraża sędziego

redakcja

Autor:redakcja

17 lutego 2020, 12:17 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nenad Bjelica znów nas zaskakuje. Chorwacki trener totalnie odpiął wrotki podczas ostatniego meczu ligowego Dinama Zagrzeb. Najpierw zwyzywał sędziego, potem obraził się na dziennikarzy i wyszedł z konferencji prasowej. Circus? Skandaloza? Trafniej niż cytatem z samego Nenada określić się tego nie da, ale jedno musimy przyznać: facet potrafi zrobić show na boisku i poza nim, nawet jeśli przekroczy przy tym granice dobrego smaku.

Skandaloza! Bjelica znowu obraża sędziego

Wydawało się, że to raczej Ricardo są Pinto uchodził w naszej lidze za największego furiata spośród zagranicznych szkoleniowców. Nenad Bjelica przy nim był raczej dobrym wujkiem, ale na pewno nie świętym, bo też swoje potrafił. Zwłaszcza w stosunku do sędziów. Być może przez wybryki Portugalczyka zdążyliśmy już zapomnieć, z czego zasłynął Chorwat, ale nad Wisłą Bjelicy udało się niegdyś nieźle zrugać arbitra. Ofiarą jego słów padł Bartosz Frankowski, który miał usłyszeć od Nenada: „Jebem ti mater i co zrobiłem kurwa”. Później tłumaczył się, że sędzia źle zapisał w protokole jego słowa, a tak w ogóle to mówił to jeszcze w czterech innych językach, więc Frankowski nie miał szans zrozumieć o co mu chodzi.

Poza tym Bjelica często i głośno narzekał na sędziowanie, sugerował nawet, że przez błędy arbitrów wypaczona została walka o mistrzowski tytuł. Wtedy wyliczyliśmy, że w zasadzie Lech na tych pomyłkach… zyskał. Pisaliśmy wtedy tak:

Podsumujmy. Nenad Bjelica poprowadził Lecha w 56 ligowych meczach (wliczamy też te, gdy zastępował go Rene Poms) i łącznie popełniono w tych spotkaniach 18 poważniejszych błędów. Z tego dziewięciokrotnie jego zespół na pomyłce sędziego zyskał, dziewięciokrotnie stracił. Jeśli chodzi o błędy mające wpływ na wynik, to w poprzednim sezonie za kadencji Chorwata Lech nawet był do przodu – w rundzie zasadniczej na sędziowskich klopsach stracił trzy punkty podzielone po 30. kolejce na pół, a w rundzie finałowej zyskał już prawdziwe trzy oczka. W tym sezonie – tak jak wspomnieliśmy – póki co lechici wychodzą na zero.

A zatem Chorwatowi proponujemy, by z rozsądkiem korzystał z argumentów typu „gdyby nie sędziowie, to bylibyśmy teraz wyżej”. Jest to bowiem broń obosieczna, a każdą tezę można zweryfikować faktami. Na sędziów mógł narzekać w zeszłym sezonie Michał Probierz, którego Jagiellonia regularnie była krzywdzona. Ale nie Bjelica, który dziś w niewydrukowanej tabeli wychodzi na zero, a nawet na delikatny plus.

Reklama

Cóż, jak widać Chorwat nie wziął sobie naszych rad do serca, bo po powrocie do ojczyzny nadal prowadzi wojnę z sędziami. Wczoraj jego Dinamo Zagrzeb przegrało z NK Osijek 0:1. Zwycięski gol padł po rzucie karnym, a lider chorwackiej ligi kończył mecz w dziewiątkę. Kiera zobaczył też Bjelica, któremu tak nie podobały się decyzje arbitra Mario Zebeca, że sugerował mu… odbycie stosunku z jego matką.

Jebałem twoją matkę, boisz się gospodarzy i nie sędziujesz uczciwie” – tak tamtejsze media relacjonują monolog, który Nenad wygłosił pod adresem sędziego w Osijku. Co tu dużo mówić, padły mocne wersy, ale nie był to koniec show, jakie tego dnia zaserwował trener Dinama Zagrzeb. Bjelica dotarł na konferencję prasową obrażony, a na każde pytanie dziennikarzy odpowiadał „bez komentarza”, po czym wyszedł z sali.

Zaleciało nam tu Football Managerem, ale o ile w grze coś takiego przejdzie, tak poza wirtualnym światem trochę nie wypada odstawiać takich numerów. Dla wyjaśnienia dodamy jednak, że choć brzmi to wszystko absurdalnie, to Bjelica raczej nie jest tak hop do przodu, że chciałby „jebem mater” sędziom w każdym kraju, bo w Chorwacji to dość popularne przekleństwo, tak jak w Polsce mówi się, że „kurwa” czasami zastępuje przecinek, tak na Bałkanach popularnym przerywnikiem jest właśnie obraza rodzicielki. Nie pytajcie czemu, co kraj to obyczaj.

Nenada oczywiście bronić nie zamierzamy, bo to zachowanie godne pożałowania i pokajania się, ale czasami za jego specyficznymi wybrykami można zatęsknić. Jedno trzeba mu przyznać – nigdy nie gryzł się w język, a w naszym futbolu barwnych postaci zawsze potrzebujemy. Po prostu z tym gościem nudzić się nie dało i jak widać nadal niewiele potrzeba, żeby iskierka szaleństwa ponownie się w nim zatliła. A że do tego był bardzo dobrym trenerem? Zapewne dlatego w Polsce i w ojczyźnie podobne teksty uchodzą mu na sucho. Chociaż i tak spodziewamy się, że w najbliższym czasie Chorwat będzie musiał przyzwyczaić się do oglądania meczów Dinama z wysokości trybun. I to całkowicie zasłużenie. Emocje nie powinny dominować nad zwyczajną ludzką kulturą osobistą.

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...