Reklama

Siema, buraczki – czyli ciągłe przypały Patryka Małeckiego

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2011, 13:48 • 9 min czytania 0 komentarzy

Siema, buraczki! – dokładnie tak przywitał starych kumpli, zakładając konto w portalu „Nasza Klasa”. Kiedy „Przegląd Sportowy” chciał opisać jeden dzień z jego życia, fotografował się pod pomnikiem papieskim. Innym razem, bez szumu i nie chwaląc się w mediach, oddał potrzebującej pięć tysięcy złotych na wózek inwalidzki. Patryk Małecki. Człowiek wielu dziwnych skrajnościach, który – jak sam mówi – w życiu stawia na honor i wierność. Nie uznaje kompromisów, płacąc za to coraz wyższą cenę. I coraz częściej, zamiast łączyć, skłóca sympatyków Wisły.
Nie da się traktować go bez emocji. Trybuny przy Reymonta podzielił jednoznacznie – na tych „pro” i tych „contra”. Do niedawna nie do pomyślenia było, że na stadionie znajdą się tacy, którzy nie krzykną głośno „Patryk Małecki!”. A jednak. Dziś coraz więcej jest tych, którzy chętniej na niego zagwiżdżą. W międzyczasie – jak sam pewnie twierdzi – zagryzając tłustą grillowaną kiełbasę. Małecki od dawna skrupulatnie pracuje na swoją opinię. I wreszcie rozlewająca się fala krytyki dostaje się też za mury obiektu przy Reymonta.

Siema, buraczki – czyli ciągłe przypały Patryka Małeckiego

Chyba zbyt często w ostatnich miesiącach zastanawialiśmy się, dlaczego „Małego” nie ma w kadrze albo jaki pomysł ma na niego Smuda. Zamiast chociaż raz zapytać, jaki pomysł na siebie ma sam Małecki. Facet, który pomimo parasola ochronnego, jaki rozłożył nad nim klub, ma dziś tak spartaczony wizerunek, jak żaden inny ligowiec. Pierwszy lepszy skaut z zagranicy, otwierając polskie gazety, zraziłby się do niego bezpowrotnie…

„Małecki wyprasza fanów z kiełbasą”
„Małecki na ławce rezerwowych”
„Bezmyślność Patryka Małeckiego”
„Małecki tłumaczy się i przeprasza”
„Małecki na cenzurowanym…”

To tylko kilka ostatnich tytułów. Właściwie, pierwszych z brzegu. W takim tonie pisze się dziś o obiecującym reprezentancie Polski. Chłopaku, któremu wbijano do głowy, że po odejściu Głowackiego i Brożków ma stać się liderem Wisły. Tymczasem dyskusja na jego temat od dawna schodzi z merytorycznych torów. Mało kto zastanawia się, dlaczego ciągle holuje piłkę. Czy poprawił grę lewą nogą, albo kiedy wreszcie zacznie grać dla drużyny. Nawet, gdy przed kamerą stanie grzeczny, jak przed pierwszą komunią, i tak usłyszy pytania – czy zmądrzał? Czy dojrzał? Czy ostatnio kogoś obraził albo dlaczego palnął taką głupotę?

Reklama

– Jeszcze wiosną ciągnął Wisłę do mistrzostwa, jednak ostatnio gdzieś się zagubił. Ma duży talent, cały czas mu kibicuję i lubię tego chłopaka, ale niepotrzebnie robi wokół siebie tyle szumu. Na dobrą sprawę, niczego dotąd nie osiągnął. Mistrzostwo Polski z Wisłą to przecież elementarz – uważa Marek Motyka. Jemu też niedawno dostało się od „Małego”. – Smuda słucha byle kogo (…) dawnych trenerów i działaczy, panów po pięćdziesiątce, którzy codziennie siedzą w Krakowie na Rynku i czekają, aż ktoś postawi im kawę, a oni w podzięce sprzedadzą mu plotki – wypalił na łamach „Przeglądu”. W momencie, gdy chętnie rozmawiał jeszcze z mediami, bo teraz na przykład woli je bojkotować. I żadna to nowość. Gdy spadnie na niego fala krytyki, obraża się na wszystkich swych recenzentów. Zupełnie odwrotnie niż na boisku. Tam solidna porcja bluzgów tylko go mobilizuje i skłania do większego wysiłku. – Lubię to. Gwiżdże na mnie cały stadion, a ja jedną akcją mogę ich wszystkich uciszyć – powtarza od czasu do czasu.

Henryk Kasperczak mówi dziś o nim: – Gdy byłem trenerem Wisły, musiałem mu tłumaczyć, że nikt nie chce dla niego źle. Ale on reaguje za szybko. Nie potrafi pogodzić swojej ambicji i temperamentu z zasadami, które wypadałoby respektować. Na własne życzenie, tylko przez swoje kaprysy, co chwilę pakuje się w jakieś kłopoty.

Miał ich już tyle, że po kwadransie zastanowienia stwierdzamy, że można by stworzyć z tego opasły ranking… Sami zobaczcie:

1. Konflikt z Andrzejem Czyżniewskim
Po meczu w Gdyni, w sierpniu 2009, dyrektor sportowy Arki postanowił „nauczyć młokosa kultury”. Wystartował do niego pod szatnią gości i lekko wytargał za uszy. Małecki nie zamierzał pozostać dłużnym i napuścił na działacza większych i silniejszych kolegów… Dziś Czyżniewski kwituje to tylko przeciągłym westchnieniem i dyplomatyczną formułką. – Nie czuję się upoważniony, by oceniać jego zachowania. Chłopak ma charakter, a tacy piłkarze często osiągają największe sukcesy. Wzbudza emocje, dla których kibice przychodzą na stadiony, ale nie jest dobrze, gdy biorą one górę nad rozumem – komentuje dawne zaszłości.

2. Karny i krytyka kolegów po meczu z Holandią
Andrzej Zamilski przekonuje, że nieobecność Małeckiego w składzie na mecz z Lechem to dla Wisły wyłącznie… wzmocnienie. Kiedyś stwierdził to samo, gdy jego kadra U-21 wygrała z Finlandią, a „Mały” akurat pauzował za kartki. W październiku 2009, w meczu z Holandią, złapał piłkę pod pachę i uparł się, że przy stanie 0:0 będzie wykonywał rzut karny. Polska mogła prowadzić, ale uderzył tak, że nie było już o tym mowy. Mecz skończył się wynikiem 0:4. A Małecki i tak uznał, że to nie on, tylko pozostali nie nadają się do tej kadry. Zamilski poradził mu krótko – zejdź, chłopie, wreszcie na ziemię…

3. Kim ty k**** jesteś, pedale?
Cały czas jesteśmy w owocnym roku 2009. Patryk w jednym meczu z Ruchem zaliczył koszykarskie „double-double”, soczyście wyzywając od śmieci Tomasza Brzyskiego i Macieja Sadloka. Klasyka gatunku, której na Weszło przypominać wręcz nie wypada…

Reklama

4. Z rozgrzewką problem numer jeden
W lipcu minionego roku Małecki odmówił gry w sparingu z Hannoverem. – Nie chciał wejść na murawę. Nie wiem, co mu strzeliło do głowy – flegmatycznie opowiadał Henryk Kasperczak. Z taką „werwą”, jakby mówił o przedszkolaku, który zbuntował się podczas drugiego śniadania. Dziś, z perspektywy czasu, wspomina to w następujący sposób: „Poprosiłem Andrzeja Bahra, żeby wysłał go na rozgrzewkę, ale zaraz przyszedł do szatni i mówi, że Małecki nie chce wejść. Ja na to: „Zostaw go. Nie chce, niech nie wchodzi”. Wieczorem od razu zadzwoniłem do Bogdana Basałaja i powiedziałem, jaka jest sytuacja. Następnego dnia wróciliśmy do Polski, a Patryk został dotkliwie ukarany finansowo”. Pomimo tego, że zaraz po meczu próbował wpłynąć na dziennikarzy, by sprawa nie wyszła na jaw…

5. Ntibazonkiza podczas derbów Krakowa
Na kilka tygodni obraził się na media, gdy wmówiły mu rasistowskie zachowanie względem reprezentanta Burundi. A przecież rasizmu żadnego tam nie było. Powiedział mu tylko: „Co? Spier… skur… jeb…“. – Na początku się roześmiałem. Jestem dumny z tego, kim jestem i jeśli ktoś mówi o mnie źle, ja mam to gdzieś – opowiadał nam o swojej reakcji Saidi. W każdym razie, kolejny wyskok „Małego“ tym razem poruszył nawet prokuratorów…

6. Dziennikarze plus “Sobol”
„Mały” nieźle orientuje się, kto i jak o nim pisze lub mówi. Jego mama dokładnie przegląda prasę, a Orange Sport Info „ogląda na non stopie”. W reakcji na niepochlebny artykuł, „Mały” potrafił dzwonić z interwencją do redakcji „Faktu”, a innym razem wygrażać po meczu redaktorowi „Wyborczej” (wkrótce „pozdrawianego” przez całe trybuny stadionu). – Zobaczysz na Wiśle. Chłopaki też są na ciebie cięci – wykrzykiwał po derbach z Cracovią… Nie miał również hamulców, by 12 lat starszego kapitana odesłać w diabły w żołnierskich słowach…

7. Sędzia w sparingu z Koszarawą
Potrafił „zagotować się” nawet w sparingu z Koszarawą Ł»ywiec. Znaczącym mniej więcej tyle, co popołudniowa gierka pod blokiem. Poczuł się bezkarny i nawrzucał sędziemu, za co najpierw zobaczył żółtą, a w końcu czerwoną kartkę. Znów został wezwany na dywanik i zapłacił kolejną finansową karę.

8. Jedna wielka prowokacja…
Głos zabiera Marek Motyka: „Patryk deklaruje, że nie wyobraża sobie gry w innym klubie niż Wisła. Dochodzi do sytuacji, że jest wygwizdywany na stadionach w całej Polsce. I ciekaw jestem tylko, co w momencie, gdy wyjedzie za granicę i sobie tam nie poradzi – czego mu oczywiście nie życzę… Powinien mieć świadomość, że kluby w Ekstraklasie mogą poważnie obawiać się zatrudnienia go u siebie”. Małecki oczywiście nic sobie z tego nie robi. Przywykł do gwizdów. Wie, że go nienawidzą. Po strzelonym golu z ŁKS-em w Łodzi podbiega pod sektor gospodarzy i prowokacyjnie całuje herb Wisły. W czasie derbów Krakowa skacze po ogrodzeniu stadionu. I przekonuje: – Adrenalina mnie napędza. Na boisku pewnie już zawsze będę trochę takim oszołomem.

9. Odsyłanie „pikników” na Cracovię
Małecki osiąga ze swoją ignorancją poziom szczytowy. Nie bardzo rozumie, że pięć tysięcy fanatyków, którzy na dodatek nie jedzą kiełbas, a bilety najczęściej kupują najtańsze, nie opłacą jego kontraktu. Ani dotychczasowego, ani nowego, który chciałby wynegocjować. Historia maksymalnie bulwersuje kibiców. Jeden z nich pisze na forum: „Kim jesteś Patryku Małecki, że chcesz decydować, kto przyjdzie oglądać mecz z Twoim udziałem? Kupili Cię tu, jak ja kupiłem rasowego psa, bo mi się spodobał, po to byś biegał za piłką, a nie selekcjonował widzów…”

Selekcja chyba się jednak udaje. Na pucharowe spotkanie z Odense przychodzi 13 tysięcy ludzi. Nie wiadomo tylko, co z resztą… Zostali w domu czy poszli na Cracovię?

10. Problem z rozgrzewką po raz drugi?
„Gazeta Wyborcza” zauważa, że Małecki nie wychodzi na rozgrzewkę przed meczem z Odense, ani nie ćwiczy z resztą zawodników w przerwie. Gdzie jest w tym czasie? Maaskant twierdzi, że przygotowuje się w gabinecie masażysty. Najnowsza taktyka, jakiej świat nie widział. „Patryk dokonał mądrego wyboru, nie pojawiając się na murawie, biorąc pod uwagę reakcje kibiców na niego” – obwieszcza wkrótce trener. I nie wiadomo, czy to zabawa w chowanego, czy jednak poważna piłka. Nie deprymowały go dotąd wielotysięczne wrogie trybuny, a nagle obawia się gwizdów na rozgrzewce? Pomieszanie z poplątaniem…

– Napluł w swoje własne gniazdo i nagle podzielił ludzi na swoich zwolenników i przeciwników. Jego zachowanie w stosunku do kibiców było dla mnie szokiem. Ludzie poczuli się słusznie obrażeni, bo te „pikniki” być może szanowały Wisłę nie mniej niż on i to jeszcze w czasach, gdy jego nie było na świecie – ciągnie swój monolog Marek Motyka. – Małecki musi wiedzieć, że kibic to świętość. Nie będzie grał bez niego przy Reymonta, tak jak aktor bez widowni nie wyjdzie na deski teatru. Obnosi się z papieżem, jednego dnia przeprasza kibiców, następnego to odwołuje… Nie widziałem, żeby poważni zawodnicy na świecie pozwalali sobie na takie rzeczy. Cenię go naprawdę wysoko, wiele razy rozmawialiśmy. Próbowałem mu pewne rzeczy tłumaczyć, ale nie wiem… Może jednym uchem to wpuszczał, drugim wypuszczał, a ja traciłem czas. Teraz zaufanie odzyska tylko dobrą grą i pokorą. Najlepiej niech jak najmniej wypowiada się w mediach, bo nie jest to teraz dobrze widziane – dodaje Motyka.

Prezes Bogdan Basałaj podkreśla dosadnie: „Nikt nie może być ważniejszy niż sto lat tradycji Białej Gwiazdy”. W ostatnich tygodniach musiał poświęcić Patrykowi wyjątkowo dużo czasu. Wielu uważa, że jego koniec w Wiśle jest bliski. Ł»e zaczyna grać pod siebie. Coraz częściej sprawia wrażenie, że on i reszta zespołu rozgrywają dwa osobne mecze. I tylko czasem spotykają się w tym samym punkcie.

Całkiem niedawno jeden z byłych wiślaków polecał „Małego” władzom swojego nowego klubu. Skauci z zachodu już zawitali na Reymonta. Ale możemy być pewni, że nad jego kontrowersyjną kandydaturą zastanowią się osiem razy. A jak trzeba będzie to i szesnaście.

Ale może jest w tym i jakaś metoda? Może Małeckiego trzeba właśnie przesadzić jak kwiatek? Odizolować. Wrzucić na głęboką wodę, z której będzie mógł wypłynąć tylko dobrą grą w piłkę. W miejscu, gdzie nie powie dziennikarzowi słowa o kibicach, bo nawet nie będzie miał jak się z nim dogadać….

PAWEŁ MUZYKA

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
0
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...