Reklama

Śląsk wygrywa… na pożegnanie Urbana?

redakcja

Autor:redakcja

15 grudnia 2017, 23:12 • 3 min czytania 29 komentarzy

Sytuacja Jana Urbana w Śląsku Wrocław przed tym meczem była stabilna mniej więcej tak, jak stołek ze złamaną nogą. Jeśli założymy, że tym meczem grał o swoją posadę, to…

Śląsk wygrywa… na pożegnanie Urbana?

a) zdrowy rozsądek podpowiada, że tę batalię wygrał (zwycięstwo),
b) znajomość prawideł rządzących Ekstraklasą mówi, że może być ciężko (styl mocno taki sobie).

Oczywiście prawdopodobnie Urban o swoją posadę nie grał i mecz z Jagiellonią na jego losy mógł mieć taki wpływ jak zeszłoroczny śnieg i już dawno są one przesądzone. Jeśli zatem uratować jego stołek mogło jedynie coś szczególnego, olśniewającego, niemożliwego – do niczego takiego nie doszło. Śląsk zagrał nijako i trzy punkty może zawdzięczać głównie temu, że jeszcze bardziej nijaka była Jagiellonia.

Żeby była jasność – jeśli Urban wyleci po tej rundzie ze Śląska, uznamy to oczywiście za patologię i totalny brak wyobraźni, bo przecież latem gość dostał do dyspozycji zupełnie nowy skład i na tym etapie nie zdążył nawet dobrze poznać zespołu, a już oczekuje się od niego, by wyciskał z piłkarzy maksa. Natomiast dziś Śląsk zagrał tak sobie. Jeśli mielibyśmy streszczać boiskowe wydarzenia minuta po minucie, po pierwszej połowie niewiele moglibyśmy napisać. Najważniejsza wiadomość? Fakt, że na stadion Śląska przyszło – tak na oko – piętnaście osób. Na początku sezonu zaczynała wracać moda na wrocławski klub, ale pod koniec rundy na stadion znów przyleciały demony sprzed lat (na co ma wpływ pogoda, ale i gra). Moglibyśmy na ten stan rzeczy narzekać, ale z drugiej strony… Na co tu patrzeć? Na to, jak w dogodnej sytuacji Celeban mija się z piłką? Na to, jak w stuprocentowej okazji najpierw Piech gubi piłkę, potem Robak gubi piłkę, a na końcu ta w cudownych okolicznościach wraca do Piecha, lecz ten trafia w słupek? Na to, jak Runje na pewniaka uchyla się przed futbolówką by ta wyszła poza linię, a Piech jest tak zaskoczony, że ta trafia go w kolano? Na Novikovasa, który uparł się celować po krótkim rogu i jego dwie dogodne sytuacje skończyły na bocznej siatce? Nie ma co ukrywać – wyglądało to słabo.

Na szczęście w drugiej połowie wreszcie zobaczyliśmy jakieś mięso. Mecz wciąż toczył się oczywiście w takim tempie, że operatorzy nie musieli włączać opcji slow-motion, aż nagle… Bach, Chrapek odbiera piłkę w środku pola. I dalej bach, zagrywa fenomenalną piłkę do Piecha. I ten bach, posyła piłkę do siatki. Chwilę potem równie gorąco (jeszcze bardziej?) było pod drugą bramką, gdzie najpierw Robak zagrał ręką w polu karnym, a potem…

Reklama

a) Novikovas dobrze uderzył karnego, ale ZNAKOMITĄ interwencją popisał się Jakub Słowik,
b) dobitkę na metrze od bramki zablokował Mariusz Pawelec,
c) kolejna dobitka Świderskiego wylądowała na poprzeczce.

Żeby było ciekawej – niedługo potem sytuacyjny strzał wolejem w polu karnym oddał Riera i gdyby nie duży refleks Mariusza Pawełka zapewne piłka trzepotałaby w siatce. Po tych wydarzeniach mecz niestety wrócił do normy i bramkowych sytuacji oglądaliśmy jak na lekarstwo. Z każdą minutą coraz bardziej otwierała się Jagiellonia – ani jednak ona nie była w stanie strzelić gola, ani Śląsk nie wiedział szczególnie, jak by tu skontrować.

Śląsk zatem znów wygrywa u siebie. Gdyby grał wyłącznie na stadionie we Wrocławiu życie byłoby prostsze – w tabeli meczów domowych zajmuje na tę chwilę drugie miejsce.

[event_results 388755]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Komentarze

29 komentarzy

Loading...