Reklama

Piechniczek bawi i uczy: jak czerpać satysfakcję z klęski

redakcja

Autor:redakcja

17 października 2013, 11:25 • 2 min czytania 0 komentarzy

Kolejny po Smudzie, który czuje dziką satysfakcję z czegoś, z czym dla własnego dobra wypadałoby się dzisiaj nie obnosić. Tak jak Franek do dziś twierdzi, że niczego by nie zmienił, a ludzie na rynku w Krakowie ciągle dziękują mu za pracę wykonaną z kadrą, tak Piechniczek w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” oświadcza, że – uwaga – czuje ogromną satysfakcję z faktu zatrudnienia Fornalika w roli selekcjonera.
Na pierwszy rzut oka nie wiadomo jeszcze, czy to satysfakcja płynąca z własnej siły przebicia („tak, to ja byłem tego głównym sprawcą”), potwierdzenia, że ktoś się jeszcze liczy z piechniczkowym zdaniem, czy może zadowolenia z efektów pracy Waldka, ale na szczęście szanowny pan Antoni szybko idzie nam z pomocą. Eliminacje wprawdzie przerżnęliśmy z kretesem, nie pokonaliśmy ani jednej poważnej drużyny, za to zdarzyło nam się tracić punkty z tymi niepoważnymi, ALE gra kadry zmienia się na lepsze.

Piechniczek bawi i uczy: jak czerpać satysfakcję z klęski

Ponoć wystarczy porównać mecz z Anglią i towarzyską porażkę z Estonią.

Mecze, których porównywać w ogóle nie wypada, bo jak zestawić ze sobą spotkanie o nic w Tallinie, towarzyskie, z tym na słynnym Wembley, z walczącą o awans Anglią, przy blisko 90 tysiącach ludzi. Gdzie wspólny mianownik? No, może poza tym, że oba te mecze przerżnęliśmy. Zresztą, czy my naprawdę jesteśmy AŁ» TAKIMI ogórkami, że sami siebie zaczynamy traktować jak San Marino? Znów przegraliśmy, ale gra już była lepsza. Z Ukrainą też, do zera, ale pokazaliśmy, że umiemy. Jezu, tak to może mówić trener 150. drużyny świata, który wygrywa mecze dwa razy na dekadę i to zazwyczaj z Liechtensteinem. Skoro duże rzeczy zdają się poza naszym zasięgiem, to wypada cieszyć się już z tych najmniejszych?

– Gdyby Robert Lewandowski wykorzystał swoje sytuacje sam na sam z bramkarzem, to odbiór spotkania z Anglią byłby zupełnie inny – mówi dalej Piechniczek.

Gdyby. Uwielbiamy to „gdyby”. Zawsze działa w jedną stronę. Chociaż zdaje nam się, że GDYBY to Anglicy wykorzystywali swoje sytuacje, a mieli ich wszystkich z piętnaście, to zanotowalibyśmy historyczne lanie. Panie Antoni, różowe okulary czasem dobrze zostawić przy kominku w Wiśle.

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...