Reklama

Mertens gra życiówkę – czy warto już martwić się o Milika?

redakcja

Autor:redakcja

05 lutego 2017, 13:49 • 4 min czytania 17 komentarzy

Kiedy los obszedł się paskudnie z Arkadiuszem Milikiem w meczu z Danią razem ze współczuciem dla piłkarza pojawiła się sterta pytań. Najwięcej dotyczyło przyszłości samego piłkarza oraz reprezentacji Polski pozbawionej jednego z najważniejszych zawodników, ale równie mocno zmartwieni byli Włosi. Polak coraz śmielej wchodził w buty Gonzalo Higuaina, błyszczał skutecznością i kibice Napoli powoli zapominali o wyklętym zdrajcy. Jedno wejście i puff. Znów trzeba było szukać godnego następcy. Niemal od razu stało się jasne, że Gabbiadini to nie ten poziom – i rzeczywiście, Włoch zmęczył te kilka miesięcy po czym wyjechał do Anglii. Nie oznacza to jednak, że bez klasycznej dziewiątki Napoli wpadło w strzelecką impotencję. W grudniu oszalał bowiem Mertens. Po jego ostatnich występach pojawia się zaś wątpliwość – jak właściwie mają grać Azzurri po powrocie Milika.

Mertens gra życiówkę – czy warto już martwić się o Milika?

Uporządkujmy daty. Jest 8 października – to właśnie wtedy Milik doznaje urazu, wtedy też Mertens ma dwa gole na swoim koncie w Serie A, oba zdobyte z Pescarą. Jak na siedem kolejek ligi znośnie, ale bez szału. Napoli gra kolejne mecze, bywało, że Mertens biegał jeszcze po skrzydle, bo swoje szanse dostawał Gabbiadini. Sarri szybko jednak odgaduje, że z Włochem Napoli świata nie podbije i na szpicy coraz częściej gra Belg. Początkowo nic ciekawego, raz walnął z Empoli, Besiktasem i tyle, w grudzień wchodził z trzema ligowymi golami, tyle też uzbierał w Lidze Mistrzów. W meczu z Interem przymusowo musi odpocząć, bo pauzuje za kartki, wraca i… Wtedy zaczynają się dziać rzeczy wręcz niebywałe.

Mertens pakuje trzy sztuki z Cagliari, cztery z Torino, po jednej z Fiorentiną, Pescarą i Palermo, no i wczoraj trójkę z Bologną. Kosmos. Dorobek, którym spokojnie może rywalizować nie tylko z Milkiem przed urazem, ale Higuainem w szczytowej formie w Neapolu. Jesteśmy na początku lutego, a on ma już 16 bramek w Serie A (prowadzi w klasyfikacji strzelców), czyli więcej niż uzbierał przez dwa poprzednie sezony. Zaraz pewnie dojedzie do jeszcze bardziej imponującego wyniku – w rozgrywkach 13/14 zanotował 11 goli, czyli brakuje mu dokładnie sześciu bramek, by w jednym sezonie być tak skutecznym jak na przestrzeni trzech ostatnich. Poprzednio tak dobrze było z nim w Eredivisie, ale wiadomo – co innego obtłukiwać Excelsior, a co innego włoskie zespoły.

Milito, Cavani, van Basten – z zagranicznych piłkarzy tylko ta trójka miała wcześniej trzy hattricki w jednym sezonie Serie A. No, a teraz ma i Mertens.

Belg dokłada więc pokaźnych rozmiarów cegłę do skutecznej gry Napoli, zespół z południa Włoch ma najwięcej goli w lidze, 55, żadna inna drużyna nawet nie doczłapała się do piątki z przodu. Z przodu najczęściej gra trójka Insigne-Mertens-Callejon i tu nie chodzi nawet o pytanie, czy Sarri przy powrocie Milika będzie chciał zmieniać zwycięski skład, ale czy odważy się grzebać w znakomicie działającej maszynie, która nie przegrała w lidze od 12 spotkań. Na razie wydaje się, że nie. – Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy coś zmieniać. Taki sposób gry daje mi satysfakcję – tłumaczy szkoleniowiec.

Reklama

***

FUTBONOMIA WRESZCIE PO POLSKU! KUP W PRZEDSPRZEDAŻY W KSIĘGARNI WESZŁO!

***

Trudno jednak, żeby szkoleniowiec skreślał Milika. Po pierwsze, Polak gdy grał, też nie był w ciemię bity, bo strzelał w Serie A i w Lidze Mistrzów, kibice zaczynali w nim widzieć nowego idola. Po drugie, Milik nie kosztował czapki gruszek, by o nim zapomnieć, nawet przy takiej formie Mertensa. Wreszcie – Napoli jest wciąż obecne na trzech frontach i wiadomo, że nawet Mertens wspierany przez siły nie z tej planety będzie potrzebował odetchnąć. Koronnym argumentem może się też okazać klasa rywali. Z Realem zamiast piłkarza doskonałego do klepki, rajdów czy wymiany pozycji bardziej przydatny może się okazać sęp, który mając pół okazji strzeli dwa gole.

Najważniejszy jest jednak czas. Na razie tego potrzebuje Milik, bo przecież nie wejdzie do gry ot tak, nie leczył w końcu przeziębienia tylko uraz, który niejednego piłkarza wykluczał na cały sezon. A on do kadry meczowej i wcześniej treningów powrócił w tempie ekspresowym. Nie znajdziemy więc w wypowiedziach Sarriego deklaracji, kiedy Arek zagra. Wystarczyć musi nam kurtuazja. – Powrót Milika daje nam więcej opcji. Z tygodnia na tydzień będziemy patrzeć i oceniać, który z piłkarzy jest w lepszej formie i kto może dać więcej zespołowi. Wtedy podejmiemy decyzję o tym, kto zagra w kolejnych meczach – mówi Sarri i więcej z faceta się nie wyciśnie.

Reklama

Doceniać wyczyny Mertensa? Oj, i to jeszcze jak. Martwić się o Milika? Nie, na razie spokojnie – niech chłopak postawi pierwsze parę kroków na boisku w czasie spotkania, zrobi kila sprintów, odegra do kolegów, uderzy na bramkę. Niech wróci do formy. To potrwa, a gdy już tak się stanie, znów będziemy w innej rzeczywistości i wtedy przyjdzie czas na analizę, kto na szpicy da Napoli najwięcej.

Jedno jest pewne: tego ataku mogą im zazdrościć nie tylko zespoły z Serie A.

Najnowsze

Weszło

Komentarze

17 komentarzy

Loading...