Reklama

Jaga się odbija, Cracovia wciąż leży i kwiczy

redakcja

Autor:redakcja

14 września 2018, 23:03 • 3 min czytania 43 komentarzy

Kibice Cracovii przed meczem z Jagiellonią mieli prawo wierzyć, że akurat dziś ich drużyna może pokazać coś ciekawszego niż do tej pory. Po pierwsze – Jaga wcale nie była w najlepszej formie, notując ostatnio porażkę z Miedzią i remis z Wisłą Płock. Po drugie – przyszła przerwa reprezentacyjna, a więc czas, kiedy parę rzeczy można usprawnić, ułożyć te klocki jak należy. Po trzecie – Probierz miał też moment, by lepiej wkomponować w drużynę Cabrerę i Gola, czyli graczy jak na nasze warunki przynajmniej bardzo solidnych. I… niestety, wiara to jedno, a rzeczywistość to drugie, bo jeśli oddać to wszystko obrazowo, rzeczywistość przejechała się po wierze bez najmniejszych skrupułów.

Jaga się odbija, Cracovia wciąż leży i kwiczy

Czy jednak Jaga grała dziś jakiś naprawdę wielki mecz? No, niespecjalnie, długo to była drużyna nawet sfrustrowana, faulując często i nierozważnie, taki Frankowski za swój wślizg wcale daleko od czerwonej kartki nie stał. Poza tym była to ekipa nieprezentująca przez długie momenty ekscytującego futbolu, żadnej finezyjnej klepki czy innego pokazu z kosmosu. Nie, gospodarze zaproponowali po prostu solidność, a to na gości wystarczyło. Poszła pierwsza wrzutka, Kwiecień jeszcze z niej nie skorzystał, uderzając źle i po koźle nad bramką. Poszła druga wrzutka, ale strzał Runje spokojnie złapał Gostomski. No, ale w końcu poszło trzecie dobre dośrodkowanie i nie było zmiłuj się – Kwiecień tym razem zmieścił futbolówkę w siatce.

Mija mniej więcej 15 minut, gdyż Kwiecień trafił w końcówce pierwszej połowy, a Cracovia po przerwie nie wyciągnęła żadnych wniosków. Guilherme miał masę czasu, by wrzucić z prawej strony, więc to po prostu zrobił, w szesnastce dobrze znalazł się Sheridan i było już 2:0. Jagiellonia rozbiła więc Cracovię prostotą, a też Cracovia nie potrafiła odpowiedzieć właściwie niczym. Starał się Hernandez, ale dwa razy uderzył w kosmos, natomiast przy całkiem przyzwoitej okazji z umiarkowanie ostrego kąta przestrzelił obok bramki. I tyle, taki „arsenał” miała do zaproponowania drużyna gości w pierwszej części spotkania.

Potem zespół Probierza dostał drugiego wspomnianego gonga i próbował odpowiedzieć, ale chaotycznie i niedokładnie, żeby wspomnieć próbę Dimuna z szesnastki dość wysoko nad bramką. Ostatecznie wpadło, bo Siplak uderzył znośnie, piłkę chciał wówczas łapać Kelemen, ale ta mu wypadła i sprawę załatwił Cabrera, zasadzając bramkarza jak dziecko. Cóż jednak z tego, skoro nie był to gol kontaktowy, a ledwie trafienie honorowe, na 1:3. Jaga bowiem po wypracowaniu dwubramkowej przewagi poczuła się na tyle pewnie, że wróciła na dobre tory, z których ją znamy. Szybka wymiana piłek i Frankowski wychodzi sam na sam, ale pudłuje, minimalnie obok słupka. I trudno, bo zaraz Novikovas dostaje idealne podanie na skrzydle, puszcza piłkę do środka, a tam Sheridan ładuje na pustaka. Widzieliśmy wówczas, ile znaczy pewność siebie w futbolu. Już na początku spotkania brakowało jej Cracovii, Jaga też zaczęła nieśmiało, ale gdy poszło to na całego i z Pasów właściwie nie było co zbierać.

Czarne chmury zbierają się nad Michałem Probierzem. Dostał zaufanie, czas i sporo pieniędzy na budowę swojego autorskiego projektu. Na razie ten projekt wygląda wręcz skandalicznie słabo, Cracovia przecież jeszcze nie wygrała meczu w lidze. A Janusz Filipiak potrafi być surowym recenzentem i zastanawiamy się, czy niedługo znów nie wcieli się w tę rolę.

Reklama

[event_results 523326]

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

43 komentarzy

Loading...