Reklama

Paulo Bento – czy latem przyszłego roku połknie kolejny puchar?

redakcja

Autor:redakcja

20 listopada 2011, 09:09 • 8 min czytania 0 komentarzy

Gdyby to on był trenerem reprezentacji Polski, Szczęsny, Piszczek, Obraniak i Głowacki raczej już by nie powąchali murawy. A w czasie samego Euro Wojtek, zamiast stać między słupkami, mógłby wirtualnie flirtować z Tashą i jej podobnymi. Z kolei media, zamiast bezradnego „na lotniku mam ich badać?”, usłyszałyby pewnie „tym panom już dziękujemy”.
W lutym, tuż przed towarzyskim meczem Portugalii z Argentyną, uraz zgłosił Bosingwa. Na mecz nie poleciał, a już niedługo później wystąpił w barwach Chelsea. Reakcja selekcjonera była natychmiastowa. – Zawodnik nie może nigdy, pod żadnym warunkiem, symulować kontuzji po to, by nie grać w reprezentacji. Każdy musi ponosić konsekwencję swojego postępowania – powiedział. Bo taki właśnie jest Paulo Bento. Często sympatyczny, niekiedy wręcz przyjacielski dla swoich piłkarzy, ale kiedy trzeba – surowy, stanowczy. Nie znoszący sprzeciwu. Zresztą los Bosingwy podzieli też Ricardo Carvalho, który, gdy dowiedział się, że Bento nie widzi go w pierwszym składzie, obrażony opuścił zgrupowanie przed meczem z Cyprem. – Oni wezmą udział w Euro 2012 – stwierdził trener „Seleccao” ku zaskoczeniu dziennikarzy, po czym dodał po krótkim wahaniu: – Ale jako widzowie. Bo zwykłe słowo „przepraszam” nie uleczy tych kwestii.

Paulo Bento – czy latem przyszłego roku połknie kolejny puchar?

W sprawie Bosingwy i Carvalho Portugalczycy są podzieleni. Dominuje przekonanie, że Bento miał argumenty by tak postąpić, ale o ile Joao Pereira już teraz popełnia w obronie mniej błędów niż Bosingwa, o tyle brak Carvalho robi jednak różnicę. Tom Kundert, dziennikarz PortuGOAL.net: – W tej chwili para stoperów Pepe – Bruno Alves wygląda dosyć dobrze. Ale jeżeli któryś z nich doznałby kontuzji, grałby pewnie Rolando z Porto, który w tej chwili jest w dramatycznie złej formie. Dlatego Carvalho jest jednak tej kadrze potrzebny. Choć wątpię, by Bento się ugiął.

Cofnijmy się teraz o jedenaście lat. Rok 2000, Euro, półfinał Portugalia – Francja. Sędzia dyktuje rzut karny po zagraniu ręką Abela Xaviera. Zidane trafia, Francja w finale. Portugalczycy nie wytrzymują, podbiegają do sędziego. Nuno Gomes dostaje czerwoną kartkę, a nie kto inny jak dzisiejszy trener Seleccao łapie sędziego za ramię, próbuje wyrwać kartonik. W efekcie też go ogląda, a od federacji dostaje jeszcze pięć miesięcy kary. Bento już jako piłkarz znany był ze zdecydowania i zadziorności. Wspomnianą sytuację wypomniał mu niedawno w wywiadzie Bosingwa, chcąc pokazać, że trener kadry jako zawodnik też nie był święty.

Jednym z Polaków, który kilkakrotnie miał okazję grać przeciwko niemu w lidze portugalskiej, był Andrzej Juskowiak. Polak w latach 1992-95 bronił barw Sportingu Lizbona. Bento trafi tam później, a w tamtym czasie grał w Estreli Amadora oraz Vitorii Guimaraes. – W Portugalii zawsze najbardziej ceniło się techników, artystów i dlatego w tamtym czasie prawdziwymi gwiazdami byli Figo i Rui Costa. Bento pozostawał w cieniu, jako defensywny pomocnik prezentował taki bardziej wyspiarski futbol – wspomina w rozmowie z nami Juskowiak – Ale pamiętam, że świetnie czytał grę, bardzo dużo widział na boisku, świetnie się ustawiał. Porównałbym go do Paulo Sousy, z którym, z którym miałem okazję grać w Sportingu. Juskowiak dodaje, że te wszystkie atuty na pewno pomagają teraz Bento w pracy trenerskiej. Zresztą byłych defensywnych pomocników, obecnie świetnych trenerów nie trzeba daleko szukać. Weźmy Pepa Guardiolę.

Ale to nie jedyne podobieństwo między Bento a trenerem Dumy Katalonii. Portugalczyk karierę trenerską rozpoczynał w 2004 roku w młodzieżowych grupach Sportingu. Po niecałych dwóch latach i zwolnieniu Jose Peseiro zaczął już pracę z pierwszym zespołem. – To pionek, co najwyżej tymczasowy trener, do czasu aż działacze znajdą kogoś lepszego – pisały wtedy media. Były jednak w błędzie, bo Bento nie dość, że w klubie pozostał przez ponad 3 lata, to jeszcze solidnie zapisał się w jego historii. Przede wszystkich cztery kolejne sezony kończył na drugim miejscu, ustępując jedynie Porto, gdzie wciąż zbierano żniwa po pracy Jose Mourinho. Po raz pierwszy od 1987 roku Sporting, za kadencji Bento, nie przegrał u siebie meczu, do tego po raz pierwszy od ponad 40 lat dwukrotnie z rzędu zdobył klubowy puchar. Porażki z Porto Bento też sobie odbił – w meczach o Puchar i Superpuchar kraju ma z Jesualdo Ferreirą, następcą Mourinho, bilans wybitnie korzystny: 3-0. W Portugalii zapracował sobie nawet na przydomek „Papa-Tacas”, co ciężko przełożyć na polski, a oznacza człowieka „pucharożernego”, „pucharojada”.

Reklama

Jednak i w rozgrywkach pucharowych zdarzały się wpadki. Najpierw Bento wyśrubował inny rekord, przegrywając z Bayernem Monachium w 1/8 finału Ligi Mistrzów w dwumeczu … 1-12. Zdenerwowanie fanów wzrosło, gdy w następnym sezonie Sporting do Champions League się nie zakwalifikował. A gdy był siódmy w tabeli, tracąc aż 12 punktów do Bragi, którą wcześniej regularnie dystansował, na Jose Alvalade zaczęły żegnać go białe chusteczki. Zrezygnował po kompromitującym remisie z łotewskim FK Ventspils, u siebie , 1-1, w Lidze Europy. To wówczas Vasco Palmeirim z Radio Comercial nagrał o nim piosenkę, w której między innymi słyszymy, że Bento lub nosić drogie garnitury i elegancko się czuć. A nie przepada za sędziami oraz Bayernem Monachium:

Teraz swoją reprezentację w dużej mierze opiera na piłkarzach, których miał okazję prowadzić. Spośród jedenastki, która w Lizbonie wybiegła na rewanżowy mecz z Bośnią, aż sześciu to jego byli podopieczni. Bramkarz Rui Patricio był swego czasu w Sportingu poddawany surowej krytyce, domagano się jego odejścia. Bento się nie ugiął, wystawiał go w pierwszym składzie i bramkarz był bohaterem meczu o Superpuchar z Porto, w którym obronił karnego Lucho Gonzaleza. Z Nanim, Miguelem Veloso i Joao Moutinho pracował jeszcze w juniorach, to on wprowadzał ich do prawdziwej piłki. Ostatni z tej trójki ma być zresztą gwiazdą Euro, do RPA nie pojechał bo w kadrze nie widział go Carlos Queiroz. Heldera Postigę Bento sprowadził do siebie z FC Porto, gdy ten miał słabszy okres w karierzę. A z Cristiano Ronaldo grał jeszcze razem w Sportingu, w sezonie 2002/03. – To wciąż ten sam wspaniały człowiek. Nic się nie zmienił. Potrafi nas doskonale zmotywować. My – piłkarze – jesteśmy szczęśliwi i widać to na boisku – mówi dziś gwiazdor Realu Madryt. A Veloso dodaje: – Znam go doskonale, on mnie też. Zawsze potrafił odpowiednio zmotywować zespół i wprowadzić w nim świetną atmosferę. Ale, gdy prowadził mnie w Sportingu, cały czas powtarzał, że najwięcej zależy ode mnie, od mojej ciężkiej pracy.

Co ciekawe, już w roku 2008 Bento był bliski zastąpienia Queiroza, tyle że na stanowisku asystenta Alexa Fergusona w United. – Nie zamierzam pracować na Wyspach. W Sportingu jest mi dobrze i tu zamierzam pozostać – uciął wówczas spekulacje „Daily Telegraph”. Co nie udało się wtedy, dokonało się we wrześniu 2010 roku. Krytykowany zewsząd Queiroz musiał ustąpić miejsca i to Bento objął reprezentację. Objął i zaraz potem sprawił, że efektywność poszła w parze z efektownością. Queiroz miotał się, nie miał pomysłu na kadrę. Jego Portugalia była za dobra na słabych, a za słaba na wielkich. Na Mundialu w RPA nie potrafiła strzelić gola ani Brazylii, ani Hiszpani, ani Wybrzeżu Kości Słoniowej. Zresztą już w eliminacjach żaden z Portugalczyków nie potrafił pokonać bramkarza Szwedów, a wynik 0-0 powtarzał się nawet w towarzyskich grach z Estonią i â€¦ Wyspami Zielonego Przylądka. No to może zagrać otwartą piłkę? – gdy tak decydował Queiroz, efekty również nie były najlepsze: 2-6 z Brazylią, 2-3 z Danią czy 4-4 z Cyprem.

– Nigdy nie planuję, by przegrać lub zremisować. Moi piłkarze mają grać do przodu, z dbaniem o równowagę w tyłach – powtarza teraz jak mantrę Bento. Na dzień dobry jego zawodnicy pewnie pokonali Danię u siebie, by miesiąc później zaaplikować Hiszpanom największe lanie od 1963 roku (wygrana 4-0). W 13 meczach Bento przegrał jak dotąd tylko dwa razy – towarzysko z Argentyną i w eliminacjach w Kopenhadze z Danią. W barażach z Bośnią byli bezlitośni, choć rywal uchodził za najgroźniejszego ze słabszego koszyka. Portugalczycy atakują skrzydłami, ale i środkiem; mają olbrzymi potencjał ofensywny, ale i problemy w obronie. Zdobywają dużo goli, najczęściej wygrywają, ale zagrać na zero z tyłu rzadko się udaje. To trochę taka Polska, tyle że na dużo wyższym poziomie i z człowiekiem u sterów, który zasługuje na miano fachowca. Który, jeżeli już kogoś nie powołuje, to ma ku temu rozsądne powody.

Reklama

Bento mimo świetnych wyników twardo stąpa po ziemi. – Chcemy na Euro wypaść dobrze, ale jest dla mnie oczywiste, że nie należymy do faworytów. Są drużyny lepsze od nas, a przede wszystkich mające większe doświadczenie w wygrywaniu turniejów – powiedział zaraz po awansie. – Szczerze? Wątpię, by na Euro odegrali kluczową rolę. Ronaldo to wciąż jest piłkarz, który w kluczowym momencie może rozgrywać własny mecz, co nie wyjdzie z korzyścią drużynie – zastanawia się Juskowiak – choć z drugiej strony tam jest teraz świetna atmosfera. Bento ma duży komfort pracy, a na Euro najprawdopodobniej zagrają Nani i Joao Moutinho. Mogą być czarnym koniem, ale poziomu Niemców czy Hiszpanów już nie przeskoczą.

Z oboma wymienionymi przez Juskowiaka reprezentacjami Portugalia może zmierzyć się już w grupie, jeśli, podobnie jak przed Mundialem w RPA, nie miałaby szczęście w losowaniu. A to będzie dla „Seleccao” bardzo istotne, bo równie dobrze grać z mogą z Niemcami, Hiszpanią i Francją, jak i trafić na Polskę (w jej meczu otwarcia, o wszystko lub o honor), Rosję i Czechów. Kundert: – Portugalia w ostatnich latach lepiej radzi sobie pod presją, grając z renomowanym rywalem. Dlatego najlepiej byłoby dla niej gdyby trafiła do grupy mocnej, ale nie najtrudniejszej. W 2000 roku walczyła pomyślnie z Anglią i Niemcami, cztery lata później – z Hiszpanią. Pamiętam też chociażby rok 2002, gdy grupa z USA, Koreą i Polską zdawała się wymarzona. Myślałem, że jeśli z kimś mogą mieć problemy, to z Polakami. A jak się to skończyło, wszyscy pamiętamy.

Jedno jest pewne – jeżeli ktoś, czy to Smuda, czy Capello, czy Trapattoni, zapytany, kogo chciałby z trzeciego koszyka, wskaże na Portugalię, wszyscy pomyślą, że źle zrozumiał pytanie. Choć w przypadku pierwszego z nich ludzie będą najmniej zdziwieni..

JAKUB RADOMSKI

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
3
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
10
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

0 komentarzy

Loading...